Fotoradary ministra Rostowskiego
O tym, że fotoradary to żyła złota dla budżetu, wiemy już od dawna. Nic dziwnego, że zapisane w budżecie na ten rok aż 1,5 mld zł ma pochodzić właśnie z mandatów. Montuje się nowe urządzenia, co łącznie kosztuje olbrzymie pieniądze.
Jednocześnie przeciętnemu Kowalskiemu ogranicza się prawo do obrony przed niesłusznie wystawionymi mandatami. Jeśli zostaniemy ukarani mandatem na podstawie zdjęcia z fotoradaru, nie możemy już obejrzeć fotografii. W przypadku, kiedy właścicielem auta jest kilka osób, które korzystają z niego wymiennie, stwierdzenie, kto w danym podanym momencie z niego korzystał, może być problemem. Pamięć ludzka jest przecież zawodna. Jednocześnie zdjęcie może przecież nie przedstawiać naszego auta na skutek np. pomyłki sprzętu.
Okazuje się, że możliwość wysyłania ukaranym zdjęć z ich wizerunkiem uchyliła zmiana rozporządzenia prezesa Rady Ministrów w sprawie nakładania grzywien w drodze mandatu karnego. Dodatkowo, uzyskać wgląd do zdjęć możemy dopiero na etapie postępowania przed sądem. Jak twierdzi Ministerstwo Transportu, "przesyłanie fotografii 'z automatu' byłoby sprzeczne z interesami organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości".