Telekomy chcą odbić sobie nowy roaming. Czy czekają nas podwyżki?
Nowe przepisy ws. roamingu obowiązują dopiero miesiąc, a operatorzy telekomunikacyjni już liczą straty. Polacy nie oszczędzają telefonów na zagranicznych wakacjach i korzystają z nowego prawa. Czy w związku z tym czekają nas podwyżki?
Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", branża mówi nawet o kilkunastokrotnym wzroście użytkowania w ostatnim miesiącu. Chodzi przede wszystkim o korzystanie z internetu, które po zniesieniu opłat roamingowych stało się tak tanie, jak w Polsce.
Od 15 czerwca z zagranicznych wakacji częściej też dzwonimy i wysyłamy SMS-y do Polski. - Ruch wzrósł nam zauważalnie - poinformował Wojciech Jabczyński z Orange. Podobną informację przekazał również Arkadiusz Majewski z Plusa.
To nie może być dobra informacja dla operatorów telekomunikacyjnych, bo ci do każdego takiego połączenia, megabajta danych czy SMS-a muszą dopłacać.
Gdy dyrektywa "roam like at home", czyli znosząca roaming" wchodziła w życie, sieć Orange przyznała, że jej pełne wprowadzenie będzie kosztowało blisko 50 mln zł, czyli 2 proc. zysku firmy. Podobnie rzecz ma się wśród pozostałych telekomów.
Eksperci od początku przestrzegali, że operatorzy mogą chcieć zrekompensować sobie te straty na krajowym rynku. Choćby poprzez podnoszenie abonamentów czy innych usług dla klientów, którzy za granicę nigdy nie wyjeżdżają.
Na razie firmy nie planują jednak podwyżek. - Nie sądzę, żeby którykolwiek operator sobie na to pozwolił. Ryzykowałby utratę klientów - uważa Tomasz Kulisiewicz, ekspert rynku telekomunikacyjnego.
Telekomy szukają więc innych rozwiązań. Tak jak Virgin Mobile, który chce nałożyć dodatkowe opłaty za korzystanie z roamingu w Unii Europejskiej. Właśnie wystąpił z wnioskiem do UKE o zgodę na taki ruch. Jak donosi "DGP", podobnie zareagowały Plus i nc+, a wkrótce dołączy do nich Netia.
Roaming po nowemu. Ceny usług w Polsce wzrosną?
W czerwcu szef UKE Marcin Cichy wyjaśniał w rozmowie z money.pl, że zniesienie roamingu to dla polskich firm spory problem.
- Mamy negatywne "ratio" ruchu międzynarodowego: więcej Polaków wyjeżdża za granicę, a mniej obcokrajowców przyjeżdża. Polscy operatorzy na poziomie hurtowym tracą z tego tytułu. Nie jesteśmy w strefie euro, więc różnice kursowe nie zawsze są dla nas korzystne. Jesteśmy też jednym z najtańszych krajów, jeśli chodzi o ceny krajowe, stąd oferty "no limit", które trudno przenieść na rynek roamingowy - tłumaczył trudną sytuację telekomów Marcin Cichy.
Stwierdził jednocześnie, że priorytetem jest dla niego klient. Cichy sugerował też, że telekomy mogą stosować metodę subsydiowania krzyżowego. Polega ona nie na podwyższaniu cen samych połączeń, ale na przykład urządzeń kupowanych razem z abonamentem.
- Mamy całą bazę "pricingu" detalicznego, robimy to w odniesieniu do wszystkich usług. Mierzymy również w modelach koszyków cenowych, średniego zużycia. Jeśli ceny zaczną rosnąć, my to zauważymy - zapewniał szef UKE.
Nowa dyrektywa "roam like at home" obowiązuje od 15 czerwca. Początkowo jedynym spośród polskich operatorów, którzy w pełni ją wdrożyli był Orange. Później jednak - po upomnieniach ze strony Komisji Europejskiej - dostosowali się pozostali.
Dyrektywa zakłada, że korzystanie z telefonu w krajach Unii Europejskiej niczym nie różni się już od połączeń krajowych. Jeśli więc ktoś ma w Polsce ofertę nielimitowanych połączeń, SMS-ów czy internetu, to tak samo będzie, gdy wyjedzie za granicę.
Polskie telekomy zrobiły jeden wyjątek - pakiety danych nie zawsze są limitowane, a często są znacznie niższe niż te, oferowane w Polsce. Wciąż jednak wystarczają, by swobodnie korzystać z internetu na zagranicznych wakacjach.