Ludziom znudziły się połoniny? Kultowy region Polski w tarapatach

- W Bieszczady jeździ się ze względu na sentyment. Brakuje nam nowoczesnej infrastruktury, a młodych ludzi nudzi samo chodzenie po górach. Bez podjęcia działań będzie nas na turystycznej mapie Polski coraz mniej - mówi bieszczadzki przedsiębiorca Daniel Wojtas.

Jesień w BieszczadachJesień w Bieszczadach
Źródło zdjęć: © Agencja Wyborcza.pl | Patryk Ogorzałek
Adam Sieńko

Podkarpacka Izba Gospodarcza szacuje, że w te wakacje w Bieszczady przyjechało o 1/3 mniej turystów niż rok wcześniej. - Bywało zdecydowanie lepiej - przyznają lokalni przedsiębiorcy.

Coś rzeczywiście się zmienia. Kilka lat temu pracowałem jeszcze w hotelarstwie i w pierwszym kwartale roku mieliśmy wyprzedane całe wakacje. Z moich rozmów z hotelarzami wynika, że te czasy minęły. Dzisiaj turyści rezerwują wszystko na ostatnią chwilę. Dramatu nie ma, ale w lipcu wciąż trudno powiedzieć, czy sezon będzie udany - mówi WP Finanse Janusz Demkowicz, właściciel "Bieszczadzkich Drezyn Rowerowych".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zarobki w pierwszej pracy. Zapytaliśmy ludzi, ile powinny wynosić

W lipcu Wirtualna Polska informowała, że część restauracji w Bieszczadach było zamkniętych ze względu na brak gości.

- Niech pani nie pyta. Jest koszmar. Jak żyję, nie było tak źle. U nas i w Polańczyku jest ruch jak normalnie w listopadzie. Dziś zerowy utarg, wczoraj 15 zł. Poprzednie dni w sumie podobnie. Góra to będzie 200 zł na dzień. Z czego tu żyć? - komentowała wówczas sytuację jedna z kobiet sprzedających pamiątki nad Soliną.

Co się stało? Turyści odwiedzający najpopularniejszy region Podkarpacia narzekają na wszechobecną drożyznę. Zdaniem lokalnych przedsiębiorców problem jest jednak zdecydowanie głębszy.

- Branża turystyczna w Polsce zanotowała przecież 7-proc. wzrost. Ale nie w Bieszczadach - wskazuje Daniel Wojtas, przedsiębiorca z Bieszczad.

W Bieszczadach brakuje atrakcji?

Zdaniem przedsiębiorcy przyczyn jest kilka. Po pierwsze, Bieszczady położone są na uboczu, peryferyjnie, co oznacza, że wyjazd do tego regionu dla przeciętnego Polaka wiąże się z pokonaniem wielu kilometrów. Innym, według Wojtasa, być może ważniejszym problemem, jest uboga infrastruktura turystyczna.

O trafności tych obserwacji można było się przekonać ostatniej zimy. "Gazeta Wyborcza" opisywała w styczniu, że w trakcie ferii turyści zatrzymywali się przede wszystkim w okolicach hotelu w Arłamowie, omijając mniejsze miejscowości.

- Na parkingu w centrum wsi stoją tylko dwa samochody z obcą rejestracją - martwił się w rozmowie z dziennikiem restaurator z Cisnej.

- Jedyna marka, którą mamy w Bieszczadach, to turystyka górska, trekking - zauważa Wojtas. - Tymczasem Bieszczady mają ogromy potencjał, ale ciągle jeszcze uśpiony. Musimy oderwać wyobrażenie o naszym regionie od górskich wędrówek i sprawić, że turyści odkryją, że nie muszą chodzić po tych samych połoninach po kilka razy - dodaje.

- Turyści potrzebują mieć konkretny cel przyjazdu. Nie jeździmy już "dokądś", tylko "po coś". Musimy tworzyć takie marki, po które będzie ktoś chciał przyjechać - wtóruje mu Janusz Demkowicz.

Bieszczady rowerowym rajem

Daniel Wojtas jest jednym ze współtwórców strategii "Turystyczne Bieszczady", które mają objąć pięć gmin. Proponuje, by w regionie postawić na budowę sieci ścieżek i dróg rowerowych. W zimę, dodaje, można wykorzystać śladówki, czyli narty biegowe.

- Oprócz tego chcemy stworzyć cztery centra turystyki aktywnej. Będą to miejsca, w których będzie można zanocować, zjeść, zostawić rower w przechowaniu lub go wypożyczyć - tłumaczy Wojtas.

On sam stworzył nad Jeziorem Solińskim przystań z kajakami i elektrycznymi jachtami. Demkowicz postawił natomiast na drezyny rowerowe, którymi turyści mogą poruszać się na linii kolejowej zbudowanej w 1872 r.

Oprócz tego przedsiębiorca otworzył szkołę rzemiosła, w której - na trwających kilka godzin warsztatach - uczy chętnych wykonywania ginących zawodów jak garncarstwo, wypiek proziaka albo ceramika. Ma także wypożyczalnię górskich hulajnóg.

"Jestem jedną z nielicznych osób, który tutaj zostały"

Wojtas ma także nadzieje, że dzięki inwestycjom uda się powstrzymać region przed wyludnianiem. - Młodzi stąd wyjeżdżają, bo nie mają perspektyw. Jestem jedną z nielicznych osób, który tutaj zostały. Próbuję teraz ściągać ludzi, żeby oni uwierzyli, że warto tu zostać i się rozwijać - tłumaczy.

Inna sprawa, dodaje przedsiębiorca, że turystów warto do siebie przyzwyczajać. - Tak jak dzisiaj część osób przyjeżdża do nas z sentymentu, bo przyjeżdżały z rodzicami w Bieszczady jako dzieci, tak teraz coraz częściej ludzie jeżdżą do Zakopanego, nad morze czy na Dolny Śląsk - puentuje.

Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl

Źródło artykułu: WP Finanse

Wybrane dla Ciebie

Gminy zmieniają zasady segregacji odpadów. Koniec z "za darmo"
Gminy zmieniają zasady segregacji odpadów. Koniec z "za darmo"
Lotnisko w Radomiu pustoszeje. W zimę tylko jeden kierunek
Lotnisko w Radomiu pustoszeje. W zimę tylko jeden kierunek
Zamykają sklep za sklepem. Słynna szwedzka sieć znika w oczach
Zamykają sklep za sklepem. Słynna szwedzka sieć znika w oczach
Jazda autobusami za darmo. Chcą, by mieszkańcy porzucili samochody
Jazda autobusami za darmo. Chcą, by mieszkańcy porzucili samochody
Ile sklepów może jeszcze otworzyć Żabka? Padła liczba
Ile sklepów może jeszcze otworzyć Żabka? Padła liczba
Legalizacji nie będzie. Pismo z rządu nie pozostawia wątpliwości
Legalizacji nie będzie. Pismo z rządu nie pozostawia wątpliwości
Tony jagód z Ukrainy jechały do Polski. Oto co wykryły służby
Tony jagód z Ukrainy jechały do Polski. Oto co wykryły służby
Polak wygrał w Eurojackpot. Oto gdzie kupił szczęśliwy kupon
Polak wygrał w Eurojackpot. Oto gdzie kupił szczęśliwy kupon
Ciąg dalszy afery z Allegro. Wpis krąży po internecie. Firma komentuje
Ciąg dalszy afery z Allegro. Wpis krąży po internecie. Firma komentuje
Rząd bierze się za kolejny alkohol. Producenci krytykują wzrost akcyzy
Rząd bierze się za kolejny alkohol. Producenci krytykują wzrost akcyzy
Masz stare dokumenty z czasów PRL? Mogą być warte 20 tys. zł
Masz stare dokumenty z czasów PRL? Mogą być warte 20 tys. zł
Afera o Aldi w Sosnowcu. Mieszkańcy oburzeni. "Okna wychodzą na sklep"
Afera o Aldi w Sosnowcu. Mieszkańcy oburzeni. "Okna wychodzą na sklep"