Ukraińcy wracają bronić kraju przed Rosją. Nagle w Polsce ubyło kilkadziesiąt tysięcy kierowców

Nawet 30-40 procent ukraińskich kierowców, którzy pracowali w Polsce, wróciło do swojego kraju w związku z rosyjską inwazją - w sumie może to być nawet 40 tysięcy osób. Oznacza to poważny problem dla transportu drogowego, który już przed wojną borykał się niedoborem rąk do pracy. A kłopoty branży transportowej to problem nas wszystkich, bo oznacza duże podwyżki cen na sklepowych półkach.

Kijów, 4 marca. Szkolenie dla ochotników, którzy zgłosili się do obrony terytorialnej Kijów, 4 marca. Szkolenie dla ochotników, którzy zgłosili się do obrony terytorialnej
Źródło zdjęć: © GETTY | Mykhaylo Palinchak, SOPA Images
Tomasz Sąsiada

Z powodu rozpętanej przez Rosję wojny z Ukrainy uciekło już 2,95 mln osób - wynika z wtorkowych danych ONZ. Około 1,8 mln uchodźców przekroczyło granicę z Polską. Jednak ruch odbywa się też w drugą stronę. W ubiegły wtorek ukraińska straż graniczna podawała, że od 24 lutego, czyli od początku wojny, na Ukrainę wróciło 167 tysięcy osób, z czego ok. 80 proc. to mężczyźni. Wielu z nich to osoby zatrudnione w Polsce, między innymi jako kierowcy ciężarówek.

- Do momentu wybuchu wojny w Ukrainie w polskich firmach zajmujących się międzynarodowym transportem drogowym pracowało 280 tys. kierowców. 135 tys. spośród nich to pracownicy spoza UE, z czego 105 tys. to byli kierowcy z Ukrainy - mówi w rozmowie z serwisem finanse.wp.pl Maciej Wroński, prezes organizacji Transport i Logistyka Polska, która zrzesza najważniejszych graczy na tym rynku.

- Od początku konfliktu zaczęły do nas spływać sygnały od firm, że część kierowców postanowiła wrócić na Ukrainę. Motywacje były różne: niektórzy chcieli zadbać o rodzinę: żonę, dzieci, starszych rodziców, inni wrócili, by bronić ojczyzny. W niektórych firmach odeszło 5 proc. pracowników, ale znam i takie, w których zrezygnowało 80 proc. Szacuję, że opuściło nas 20-30 proc. ukraińskich kierowców – komentuje.

I dodaje, że już przed wojną w Ukrainie Polska borykała się z dużym niedoborem kierowców, a teraz ten stan tylko się pogłębił. Jednak na razie nie jest to odczuwalne. - Styczeń, luty i marzec to miesiące, w których każdego roku przewozów jest mniej. Odczuwamy też, że z powodu wojny nastąpił pewien spadek popytu na usługi transportowe - tłumaczy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sankcje na Rosję. "Wiele polskich firm nie jest w stanie odciąć się z dnia na dzień"

Jak zaznacza, z doświadczeń z poprzednich lat wynika jednak, że najbliższe tygodnie powinny przynieść zwiększenie popytu na przewozy. - Jeśli tak będzie również i w tym roku, to nie będzie komu wozić towarów. A dla transportu drogowego tak naprawdę nie ma alternatywy, bo do marketu, magazynu czy centrum dystrybucyjnego pociąg nie dojedzie – komentuje Wroński.

Podobnie ocenia sytuację Mariusz Frąc, ekspert Business Centre Club ds. rynku transportowego i prezes MaWo Group, firmy zajmującej się obsługą firm transportowych.

- Według naszych szacunków 30-40 proc. ukraińskich kierowców zatrudnionych w polskich firmach transportowych wróciło do kraju. Ten odsetek w poszczególnych przypadkach jest bardzo różny. Skrajnym przykładem jest pewna firma, której właścicielem jest Ukrainiec. Na dzień rozpoczęcia wojny zatrudniał 80 kierowców, wszystkich z Ukrainy. Gdy rozpoczęła się rosyjska inwazja, wszystkie auta poszły pod płot, a szef wraz ze wszystkimi kierowcami wrócili do Ukrainy walczyć – mówi w rozmowie z portalem finanse.wp.pl.

Jak szacuje, skoro w Polsce było ponad sto tysięcy kierowców z Ukrainy, to oznacza, że wyjechało około 30-40 tys. I dodaje, że odpływ Ukraińców widać też w logistyce: w magazynach czy centrach dystrybucji.

- Część ukraińskich kierowców nie wyjeżdża, bo w Polsce ma już ułożone życie, rodzinę. Inni tłumaczą, że gdyby wszyscy wrócili w tym samym czasie, to wojska obrony terytorialnej miałyby problem z dostarczeniem sprzętu tak ogromnej liczbie osób. Szacujemy, że jeśli wojna będzie się pogłębiać, to kolejne osoby wyjadą, by walczyć, a ubytek rąk do pracy w Polsce będzie się zwiększał. Oni bardzo patriotycznie podchodzą do sprawy, ale też logicznie i zdroworozsądkowo. Część pomaga też teraz w Polsce, przy organizacji pomocy humanitarnej – tłumaczy Frąc.

Według jego szacunków brak rąk do pracy spowodowany powrotem kierowców na Ukrainę jest po części łagodzony tym, że z powodu wojny eksport do tego kraju jest wstrzymany. - Mniej więcej pięć tysięcy pracowników realizowało przewozy na Ukrainę. Firmy, które ich zatrudniały i które specjalizowały się w tym kierunku, mają teraz gigantyczny problem - przyznaje ekspert.

Ceny w sklepach pójdą w górę

Jak tłumaczy, przed wojną według różnych szacunków brakowało w Polsce 100-160 tys. kierowców. Teraz można doliczyć do tego kolejne 30-40 tys. osób, które wróciły na Ukrainę. - Pogłębiające się problemy na rynku odbiją się dużo wyższą inflacją. Po pierwsze, żeby zdobyć kierowców, firmy będą ich sobie podkupować. Jeśli będą ludziom płacić więcej, to wzrosną ceny przewozów, a to odbije się na cenach towarów na sklepowych półkach. Po drugie, mocno drożeją paliwa i to też oznacza większą drożyznę na zakupach – komentuje Frąc.

- W wakacje ceny podstawowych produktów mogą wzrosnąć nawet o 30-40 procent w porównaniu z tym, co mamy teraz - ocenia. - Problemy dotkną też Niemcy i Francję, które również były obsługiwane przez ukraińskich kierowców zatrudnionych w polskich firmach transportowych. Dodatkowo krajom "starej Unii" da się we znaki niedobór przewoźników ze Wschodu w związku z wprowadzonym pakietem mobilności, paradoksalnie najbardziej forsowanemu przez Niemcy i Francję. Kumulacja tych czynników spowoduje znaczny wzrost cen nie tylko w Polsce – przekonuje Mariusz Frąc.

- Mam nadzieję, że nie dojdzie u nas do takiej sytuacji, jak w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii. Przez brak kierowców półki w sklepach świeciły pustkami, a przemysł miał problem z dostawami – mówi z kolei Maciej Wroński z TLP. - Gdyby spełnił się taki scenariusz w Polsce, to fabryki mogą mieć przestoje, a to oznacza problemy dla gospodarki. Tak nie musi być, ale może – dodaje.

Optymistą jest w tej kwestii Mariusz Frąc. - Scenariusz z Wielkiej Brytanii moim zdaniem nam nie grozi. Na Wyspach jest inne podejście do logistyki, zlekceważono też sprawę brexitu i opuszczenia Wysp przez znaczne grono kierowców, brakuje elastyczności. W Polsce elastyczność jest dużo większa. Polscy przedsiębiorcy, w tym właściciele firm transportowych, niezwykle szybko dostosowują się do nowych, często niekorzystnych sytuacji. Być może tymczasowo może dojść do ograniczenia w wyborze jakichś towarów, ale nie będzie to nic dotkliwego – ocenia.

Trzeba uprościć procedury

Jak łagodzić skutki braku kierowców? - Niektóre firmy szukają już nowych pracowników na przykład z Kazachstanu czy Mołdawii. Procedury i obowiązki związane ze szkoleniem ich zajmują trzy miesiące, mimo że my potrafilibyśmy przeszkolić ich w dwa tygodnie – mówi Maciej Wroński.

I tłumaczy, że jest bardzo dużo barier administracyjnych, między innymi za sprawą unijnego pakietu mobilności. - Unijne regulacje wymuszają np. przeprowadzanie długich szkoleń dla doświadczonych kierowców. Czy w obecnej sytuacji muszą one trwać trzydzieści pięć godzin? Może na pewien czas można by je skrócić, ograniczyć na przykład do tego, by przekazać pracownikom, co się zmieniło w przepisach? Takie rozwiązanie zaproponowaliśmy rządowi. Tego typu uproszczenia pomogłyby łagodzić skutki niedoboru kierowców – tłumaczy prezes TLP.

- Nie ma łatwego wyjścia z tego kryzysu. Jedyna rzecz, jaką możemy zrobić, to wywarcie nacisku na agresora, czyli na Rosję, żeby jak najszybciej zakończył wojnę – podsumowuje Maciej Wroński.

Wybrane dla Ciebie

Gwiazdor nie chce zostawić dzieciom swojej fortuny. Oto dlaczego
Gwiazdor nie chce zostawić dzieciom swojej fortuny. Oto dlaczego
"Niech cała Polska wie". Zmierzyliśmy głośność wiatraków
"Niech cała Polska wie". Zmierzyliśmy głośność wiatraków
Austriacki inwestor powiedział: pas. Teraz polska fabryka zbiera pieniądze na wykup
Austriacki inwestor powiedział: pas. Teraz polska fabryka zbiera pieniądze na wykup
Od tego zależą ceny nagrobków. Właściciel zakładu ujawnia
Od tego zależą ceny nagrobków. Właściciel zakładu ujawnia
Jedna decyzja i emerytura będzie wyższa. ZUS potwierdza
Jedna decyzja i emerytura będzie wyższa. ZUS potwierdza
Ceny prądu zamrożone do końca roku. A co potem? Padła ważna deklaracja
Ceny prądu zamrożone do końca roku. A co potem? Padła ważna deklaracja
Nowy obowiązek dla budujących i remontujących domy. Chodzi o światłowód
Nowy obowiązek dla budujących i remontujących domy. Chodzi o światłowód
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już od października
Tańsze sanatorium. Nowe stawki już od października
Seniorka zostawiła pieniądze pod śmietnikiem. Straciła oszczędności
Seniorka zostawiła pieniądze pod śmietnikiem. Straciła oszczędności
Nowa usługa w popularnej sieci. Ma być dostępna w każdym sklepie
Nowa usługa w popularnej sieci. Ma być dostępna w każdym sklepie
Zabytek oddany za złotówkę i odkupiony za miliony. Historia wieży z Mazur
Zabytek oddany za złotówkę i odkupiony za miliony. Historia wieży z Mazur
Rok się nie skończył, a limit na ścieki tak. Kłopot pod Poznaniem
Rok się nie skończył, a limit na ścieki tak. Kłopot pod Poznaniem