"Na wnuczka" przy współudziale "policjanta"
O tym mówi się od wielu lat i aż dziw, że ta metoda jeszcze działa. A jednak. Oszuści wciąż się nią posługują, dlatego warto przestrzec i przypomnieć.
Wyłudzacz często korzysta z książki telefonicznej i wybiera numery osób, których imiona mogą wskazywać na podeszły wiek.
Oszust prowadzi rozmowę w taki sposób, by osoba po drugiej stronie uwierzyła, że faktycznie rozmawia z członkiem rodziny i często, po zdobyciu przez złodzieja zaufania, sama wymienia jej imię, czy inne informacje, jak stopień pokrewieństwa, które potem pozwalają na łatwe pokierowanie rozmową.
W pewnym momencie pojawia się prośba ze strony "wnuczka" o pilne pożyczenie pieniędzy. Najczęstszymi powodami są "wypadek" czy "zwrot długu znajomemu", ale równie dobrze może to być "pilna okazja inwestycyjna". Kiedy ofiara złapie haczyk oszust prosi o dyskrecję, by nie mówić o kłopotach innym członkom rodziny i zapewnia, że pieniądze zwróci w ekspresowym tempie.
Oszust umawia się z rzekomą krewną na konkretny dzień, ale często już podczas rozmowy okazuje się, że "wnuczek" jednak nie będzie mógł się zjawić na miejscu, np. z powodu pobytu w szpitalu, a zamiast niego przychodzi dobry znajomy, który pełni rolę pośrednika.
Ostatnio pojawił się nowy wariant tej metody. Do ofiary dzwoni, albo wprost puka do drzwi, fałszywy policjant, który mówi, że zatrzymano członka rodziny i trzeba wpłacić za niego kaucję.
Niestety, wciąż wiele starszych osób pada ofiarą tego rodzaju przekrętów i powierzają nieznajomym oszczędności swojego życia. Nawet ci, którzy nie mieli nigdy wnuków.