W nędzy czy luksusach – jak żyją polscy księża?

Jedni rozbijają się limuzynami i mieszkają w plebaniach szokujących przepychem. Inni bez pomocy rodziny – czy biskupa – nie daliby sobie rady. Skąd się biorą różnice w dochodach polskich księży?

W nędzy czy luksusach – jak żyją polscy księża?

21.04.2010 | aktual.: 21.04.2010 11:53

Jedni rozbijają się limuzynami i mieszkają w plebaniach szokujących przepychem. Inni bez pomocy rodziny – czy biskupa – nie daliby sobie rady. Skąd się biorą różnice w dochodach polskich księży?

Po trzech latach poszukiwań amerykańskim prawnikom udało się odnaleźć w Polsce spadkobierców zmarłego w USA kapłana. Ksiądz Anthony Wojtus z Zachodniej Wirginii, który mieszkał jak nędzarz w rozpadającym się domu, był w rzeczywistości milionerem – podał niedawno dziennik „Charleston Daily Mail”, a za nim nasze krajowe media, w tym portale internetowe.

Jakie komentarze wywołała ta informacja, łatwo się domyślić. Złośliwościom nie było końca. „Jak wszyscy kościelni oszuści. Tak jest w naszym Katolandzie. Stękają, płaczą na brak kasy, a opływają w bogactwa i żyją w przepychu” – pisał pewien internauta. Inny dodawał: „Hipokryci spod znaku Watykanu. Wszyscy tacy sami – bez zawodu, pracą rąk nie splamią, nie wiedzą, co to kredyt na mieszkanie, rachunki albo bezrobocie. A pierwsi są do wyciągania pieniędzy od pobożnych staruszek. W USA Wojtus, w Polsce Jankowski i Rydzyk”.

Od sześciu stówek do 10 tysięcy

Na temat dochodów Kościoła krążą legendy. A zarzut bogacenia się księży kosztem wiernych jest aż nadto popularny. Co w tego typu krytyce jest mitem, a co faktem? Prawda, jak zwykle, leży pośrodku. O czym świadczą wyliczenia „Gazety Praca” – wprawdzie wykonane zostały dwa lata temu, ale od tamtego czasu stawki za kościelne usługi specjalnie się nie zmieniły.

W płacach kleru występują ogromne różnice – od 580 do 10 tys. zł miesięcznie. Dysproporcje te wynikają z zamożności, liczebności i religijnego zaangażowania danej parafii (jaka wiara, taka ofiara). Duże znaczenie ma także pozycja, jaką w kościelnej hierarchii zajmuje kapłan (proboszcz zarabia więcej niż wikary) oraz czy uczy religii w szkole (pensja katechety wynosi 1000-1600 zł).

Księża utrzymują się głównie z ofiar, które wierni składają z tytułu mszy, chrztów, ślubów, pogrzebów. W jednych parafiach ludzie płacą wedle własnego uznania („co łaska”), w innych obowiązują cenniki. Przeciętnie ok. 500 zł za ślub, 700- 800 za pogrzeb i ok. 100 za chrzest. Pieniądze te trafiają do wspólnej parafialnej kasy proboszcza i wikariuszów. Proboszcz decyduje, jaką część przekaże podwładnym.

Msza tańsza od paczki papierosów

Są to dane uśrednione. Niestety, zdarzają się parafie – mniejsze, biedniejsze i/lub z dużym odsetkiem osób niepraktykujących – w których duszpasterzom naprawdę trudno związać koniec z końcem. Czasem zaś wierni po prostu nie zdają sobie sprawy, jakie są koszty utrzymania świątyni, plebanii, organisty oraz innych świeckich zatrudnionych w instytucjach kościelnych. I po prostu dają żenująco małe ofiary – nawet wtedy, gdy stać ich na dużo, dużo więcej.

Tak o tym zjawisku mówi na łamach „Przeglądu Powszechnego” ks. dr Jan Abrahamowicz, proboszcz z Krakowa:

„Niedawno przyszła pani zamówić mszę św. Poproszona o złożenie ofiary – tyle, ile może – dała 5 zł. Trzeba jednak mieć trochę więcej wyobraźni. To jest kwota całodziennego utrzymania, a gdzie wspomniane wcześniej należności np. za mieszkanie? Jak można przy tym żądać, by to była msza z organistą? Z czego mam mu zapłacić? Paczka papierosów więcej kosztuje”.

Biednym księżom z pomocą przychodzi biskup. Kuria dopłaca im nawet po 1200 zł miesięcznie. Aby oparty na ofiarach system wynagrodzeń był bardziej sprawiedliwy, w niektórych diecezjach stosuje się dużą rotację personalną – raz kapłan trafia na lepszą (czyli bogatszą), raz na gorszą placówkę.

Na garnuszku mamy i taty

Ks. Andrzej, wikary w małej parafii na popegieerowskiej wsi pod Słupskiem, ma miesięczne dochody na poziomie 1000 zł. W tej sytuacji z pewnością poprosiłby biskupa o przeniesienie. Tyle że on akurat może liczyć na swoich majętnych rodziców.

- Ojciec prowadzi firmę usługowo-handlową. Idzie mu nieźle, więc co jakiś czas może mi podesłać mniejszą lub większą kwotą. Nawet sfinansował mi ostatnio zakup samochodu. Ale nie wiem, jak bym związał koniec z końcem, gdyby tego wsparcia zabrakło – mówi duszpasterz.

Osobną grupę kapłanów potrzebujących materialnej pomocy stanowią księża emeryci. Do 1989 roku jechali oni na tym samym wózku, co margines społeczny i Cyganie. To znaczy: nie byli objęci ubezpieczeniem ani zdrowotnym, ani emerytalnym. Żadnych świadczeń z ZUS teraz nie dostają. Albo są to jakieś grosze. Kapłanów seniorów utrzymują więc przede wszystkim instytucje kościelne.

„Sytuacja duchownych, którzy większość życia przepracowali przed 1989 roku, jest wręcz tragiczna. Najczęściej mają oni emerytury niższe niż minimum socjalne. Dlatego nawet jeśli ksiądz wybuduje sobie dom na starość, to często nie ma go z czego utrzymać. Pomocą dla takich księży są domy seniora, współfinansowane przez państwo” – podkreśla ks. Jan Drob, były ekonom Konferencji Episkopatu Polski.

Kościelni książęta i żebracy

Księża się zżymają, słysząc kąśliwe powiedzonka typu „kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie” albo „żaden Dominus vobiscum nie umarł nad pustą miską”. Z drugiej strony, rzeczywiście są kapłani, wcale nie tak nieliczni, których bogactwo i wystawny styl życia kłują w oczy. Dość wspomnieć prałata Henryka Jankowskiego z Gdańska. Nie wolno jednak generalizować. Niektórzy duchowni mieszkają w rozwalających się plebaniach czy odprawiają msze w zimnych kościołach, bo nie ma za co ich ogrzać. I nie jest to wcale ubóstwo na pokaz. W przeciwieństwie do ks. Wojtusa z Ameryki, ludzi ci faktycznie klepią biedę. Jak widać, prawda o dochodach kleru jest dużo bardziej skomplikowana, niż się wydaje krytykom Kościoła. Warto o tym pamiętać, gdy pójdziemy do zakrystii zamówić mszę, chrzest, ślub albo wrzucając ofiarę na niedzielną tacę.

Mirosław Sikorski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (395)