W oczekiwaniu na egipską manifestację
Po piątkowym, sporym spadku indeksów Wall Street mogła pokazać, że był to tylko wypadek przy pracy albo, że będzie to dłuższa korekta. Mimo wzrostu indeksów nie pokazano żadnego kierunku.
01.02.2011 09:32
Tym razem powodem tego braku kierunku był rzeczywiście Egipt. We wszystkich komentarzach twierdzi się, że gdyby nie Egipt to indeksy nadal by rosły. Oczywiste wiec jest, że większość graczy wypatrywała informacji z Egiptu. Na wtorek planowane są milionowe demonstracje w Kairze, co może (nie musi) dać odpowiedź na pytanie o dalszy rozwój wypadków. Nic dziwnego, że rynki akcji zachowywały się dosyć spokojnie, ale chęć do kupna akcji było już widać.
Opublikowane w poniedziałek amerykańskie dane makro były dla byków (umiarkowanie) korzystne. Przychody Amerykanów wzrosły w grudniu tak jak oczekiwano o 0,4 proc., ale wydatki wzrosły o 0,7 proc. (oczekiwano 0,5 proc.). Grudzień to miesiąc świąteczny, wiec tymi wydatkami nie ma się co ekscytować. Poza tym bez żywności i energii wydatki nie uległy zmianie, a w stosunku do poprzedniego roku spadły o 0,7 proc., co jest bardzo złym wynikiem. Podsumowując: dane mogły bykom pomagać, ale tak naprawdę były słabe. Nie było wątpliwości jeśli chodzi o indeks Chicago PMI. Wzrósł z poziomu 66,8 pkt. do 68,8 pkt., a oczekiwano spadku.
Rynek akcji pomaszerował szybko na północ. Pomagało window dressing na koniec miesiąca, drożejące surowce i generalne uspokojenie. Co prawda od połowy sesji indeksy zaczęły się osuwać, ale ostatnia godzina znowu należała do byków. To uspokojenie pokazało, ze Egipt nie jest (na razie) wcale taki straszny, ale wzrosty nie były tak mocne, żeby można było zapomnieć o piątkowych spadkach.
GPW zachowywała się od początku sesji nadal bardzo słabo. WIG20 zanurkował, a potem zredukowanie skali zniżki na innych giełdach do symbolicznych rozmiarów pomogło naszemu rynkowi jedynie nieznacznie. Traciły zarówno spółki surowcowe jak i banki. Dopiero przed pobudką w USA indeksy zaczęły pełznąć na północ. Potem, po 16.00, rynek amerykański i fixing pozwoliły naszemu rynkowi zamknąć się neutralnie, czyli tak jak inne rynki europejskie. To był sukces byków.
Na dzisiaj planowane są milionowe demonstracje w Kairze, co może (nie musi) dać odpowiedź na pytanie o dalszy rozwój wypadków. Wszyscy będą się dzisiaj wpatrywali właśnie w to, co będzie się działo w Kairze. Jeśli wojsko zacznie strzelać to indeksy zanurkują. Jeśli prezydent Mubarak zrezygnuje to indeksy będą rosły. Oczywiście takie proste potem, w ciągu kilku dni, to wcale nie będzie. Może się na przykład okazać, że rynkom spodoba się krwawa rozprawa ze społeczeństwem Egiptu, bo na pewien czas zapanuje spokój. Może się też okazać, że nie spodoba się ustąpienie Mubaraka, jeśli Bractwo Muzułmańskie będzie bliskie przejęcia władzy. Ale tym będziemy się martwili później.
Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi