W Polsce 558 tys. zł odsetek od kredytu, w Niemczech 132 tys. zł. "Szokujące dysproporcje"

Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu wystąpiło do Komisji Europejskiej o otwarcie rynku kredytów na terenie Unii Europejskiej - poinformował prezes SBB Arkadiusz Szcześniak. Według wyliczeń przy kredycie na 30 lat, zawartym na kwotę 400 tys. zł, polski kredytobiorca zapłaci 558 tys. zł złotych odsetek, podczas gdy kredytobiorca niemiecki - 132 tys zł.

Przy kredycie na 30 lat, zawartym na kwotę 400 tys. zł, polski kredytobiorca zapłaci 558 tys. zł złotych odsetek, podczas gdy kredytobiorca niemiecki - 132 tys zł
Przy kredycie na 30 lat, zawartym na kwotę 400 tys. zł, polski kredytobiorca zapłaci 558 tys. zł złotych odsetek, podczas gdy kredytobiorca niemiecki - 132 tys zł
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | as-artmedia
oprac. KKG

14.04.2022 | aktual.: 14.04.2022 15:01

Prezes poinformował, że stowarzyszenie jest w stałym kontakcie z Departamentem Konsumentów Komisji Europejskiej.

- Zwróciliśmy jego uwagę na problem naszego rynku kredytów, zwłaszcza kredytów hipotecznych, których blisko 100 proc. zostało udzielonych na zmienną stopę oprocentowania i do tego opartą o wskaźnik WIBOR, co do którego mamy ogromne zastrzeżenia - powiedział Arkadiusz Szcześniak.

Jak mówił, Stowarzyszenie zwróciło uwagę KE na "szokujące dysproporcje w kosztach kredytów ponoszonych przez Polaków i konsumentów w innych krajach UE, które nie mają moralnego ani ekonomicznego uzasadnienia".

- Mamy taką sytuację, że ten sam bank przedstawia zupełnie inną ofertę kredytu klientom w Niemczech, gdzie stałe oprocentowanie wynosi ok. 2 proc., i Polsce, gdzie stopy sięgają 7-8 proc., dlatego że definiuje ich geograficznie - powiedział.

Według wyliczeń Stowarzyszenia przy kredycie na 30 lat, zawartym na kwotę 400 tys. zł, polski kredytobiorca zapłaci 558 tys. zł złotych odsetek, podczas gdy kredytobiorca niemiecki - 132 tys zł.

- Nie ma obecnie realnych podstaw do tego, aby Polacy płacili za tę samą usługę, czasem w tym samym banku, o 426 tys. zł więcej tylko dlatego, że siedziba danego banku jest w innym państwie UE. Banki tłumaczą niechęć do udzielania transgranicznych kredytów hipotecznych odmiennymi systemami prawnymi i systemami egzekucyjnymi. My chcielibyśmy, żeby banki były zobligowane przez UE do udzielania takich kredytów przepisami zabraniającymi dyskryminacji konsumentów z innych państw członkowskich - powiedział Szcześniak.

Jak mówią jednak eksperci, takie porównywanie kosztów, w chwili obecnej, nie ma sensu, bo kredyty w Niemczech są udzielane w euro, a nasze w złotych. Zatem poziomy stóp procentowych w tych walutach są zupełnie inne. Gdyby nawet niemieckie banki zaczęły udzielać w Polsce kredytów w złotych, to oprocentowanie byłoby podobne do tego jakie oferują polskie banki.

Gdyby zaczęły oferować kredyty w euro, mielibyśmy powtórkę z sytuacji z kredytami we frankach. Wówczas oprocentowanie było dużo niższe niż w złotych, ale w zamian za to było ryzyko walutowe. Wiemy, jak to się skończyło. By uniknąć tych błędów przepisy stanowią, że kredyt w euro może zaciągnąć tylko ktoś, kto uzyskuje dochody w euro. Takich osób jest stosunkowo niewiele, więc zagranicznym bankom nie będzie się opłacało wprowadzać takiej oferty.

Stowarzyszenie zawnioskowało do KE, by ta rozpoczęła pracę nad zmianą przepisów, żeby ułatwić branie kredytów hipotecznych w bankach w innych państwach. W tej chwili Polak może wziąć kredyt w Niemczech, ale zabezpieczony nieruchomością w Niemczech.

- Tutaj chodzi o to, żeby te usługi zostały wprowadzone na terenie całej UE. Wówczas banki funkcjonujące w Polsce będą musiały się dostosować do tych opłat, które obowiązują w innych państwach - dodaje Szcześniak.

"Oparcie kredytów o stawkę WIBOR jest nieadekwatne"

Według Szcześniaka Stowarzyszenie wskazało także problemy, jakie jego zdaniem występują z wykorzystywaniem do obliczania raty kredytu wskaźnika WIBOR.

- Ten wskaźnik nie jest oparty o realne transakcje między bankami, ale na podstawie niewiążących deklaracji banków. Realny koszt pożyczenia pieniędzy, czyli pozyskiwania środków na akcję kredytową, wykazany jest wskaźnikiem WKF (Wskaźnik Kosztu Finansowania), obliczonym na podstawie rzeczywistych transakcji, depozytów terminowych, zawieranych z klientami przez banki - mówił Szcześniak.

Wskazał, że wartość WKF, który prowadzony jest przez Instytut Rynku Finansowego, to między 1 i 2 proc., zależnie od okresu, podczas gdy WIBORU przekracza 5 proc.

- Wiemy to sami jako klienci otwierający lokaty, że ciężko jest znaleźć depozyty oprocentowane powyżej 1-2 proc. To jasno pokazuje, że oparcie kredytów o stawkę WIBOR jest nieadekwatne - ocenił.

W opinii Szcześniaka, ponieważ WIBOR nie stanowi kosztu pozyskania pieniądza przez bank, istnieje duże prawdopodobieństwo, że wzorce umowne, w których składnik oznaczający koszt finansowania kredytu, reprezentowany przez WIBOR, zostanie uznany za nieuczciwy.

Jego zdaniem fakt, że ustalaniem wskaźnika WIBOR zajmuje się spółka, która działa niezależnie od organów państwa, oznacza też, że Rada Polityki Pieniężnej w jakimś sensie utraciła narzędzie kształtowania polityki kredytowej.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (444)