W siedzibie LOT-u nadal gorąco. Prezes zapowiada wniosek do prokuratury

Temperatura w siedzibie PLL LOT nie spada. - Pracujemy nad wnioskiem do prokuratury. Mamy przekonanie, że przywódcy strajku wywierają wpływ na naszych pracowników i to taki na pograniczu gróźb karalnych - powiedział naszemu reporterowi prezes Rafał Milczarski. Jest jednak szansa na dalsze rozmowy.

Do pracowników PLL LOT dołączyli posłowie opozycji. Z kolei prezes Milczarski zapowiada, że spółka pracuje nad zawiadomieniem do prokuratury przeciwko liderom związkowym
Źródło zdjęć: © East News | Mateusz Grochocki/East News
Jakub Ceglarz

Aktualizacja: 18:34

Protestujący oraz zarząd PLL LOT we wtorek wieczorem wciąż przebywali w siedzibie spółki. Choć emocje powoli opadają, to wciąż do porozumienia jest bardzo daleko.

- Złożyliśmy protestującym propozycję rozmów z zarządem - poinformował w rozmowie z WP Adrian Kubicki, rzecznik prasowy PLL LOT. W spotkaniu mają uczestniczyć zarówno zwolnieni w poniedziałek pracownicy, jak i liderzy związkowi. Przedstawiciel spółki podtrzymuje, że uczestnicy strajku - w przeciwieństwie do ich organizatorów - wciąż mają otwarte drzwi do powrotu do firmy. To ma być punkt wyjścia do rozmów.

- Potrzebujemy teraz chwili wyciszenia i czekamy na decyzję protestujących - poinformował nas Adrian Kubicki. Jeśli ci się zgodzą, to rozmowy mają odbyć się jeszcze we wtorek.

Bardziej bojowo są jednak nastawieni strajkujący. - Nie będzie rozejmu, ponieważ pan prezes swoje stanowisko podkreśla zdecydowanie, że nie będzie rozmawiał z Międzyzwiązkowym Komitetem Strajkowym, z kolei ja jestem jego przewodniczącą i z mocy prawa reprezentuję swoich pracowników. Skoro ze mną nie rozmawia, to nie ma z kim rozmawiać - powiedziała w rozmowie z WP Monika Żelazik.

Nerwowe popołudnie

Podsumowując: we wtorek po godzinie 14 pod siedzibą spółki oprócz protestujących pojawili się posłowie opozycji, wśród nich m. in. Bartosz Arłukowicz i Ewa Kopacz. Pytali o sytuację w spółce prezesa Rafała Milczarskiego, który zdecydował się wyjść do protestujących.

Szef PLL LOT zapowiadał, że wobec organizatorów strajku zostaną pociągnięte do odpowiedzialności. - Pracujemy nad wnioskiem do prokuratury. Mamy przekonanie, że przywódcy strajku wywierają wpływ na naszych pracowników i to taki na pograniczu gróźb karalnych - powiedział naszemu reporterowi prezes Rafał Milczarski. I dodał, że strajkujący będą musieli pokryć straty spółki, powstałe w wyniku choćby odwołania lotów.

Jak jednak zauważyła jedna z protestujących, zgodnie z przepisami odpowiedzialności nie ponoszą strajkujący, którzy podejmują strajk w dobrej wierze i w przeświadczeniu, że jest on legalny.

"Musisz odejść"

- Protestujący doskonale iedzieli, że strajk jest nielegalny - mówił prezes Milczarski, który przed 15 chciał wprowadzić protestujących do osobnego budynku, w którym - jak zapewniał - mają oni szatnię oraz możliwość ogrzania się. I podkreślał, że przez cały czas trwania strajku pracownicy mają możliwość korzystania z tych pomieszczeń. Co jednak ciekawe, sam nie mógł się do tego budynku dostać, bo jego przepustka również nie zadziałała.

"Musisz odejść", "wstyd i hańba", "kłamca" - odpowiedzieli protestujący. Zarzucali też prezesowi kłamstwo, a atmosfera zrobiła się bardzo gorąca. Z kolei w siedzibie pojawili się również zwolennicy obecnego prezesa, skandujący "nie dla strajku". - To są pracownicy, którzy chcą pracować, a są mobbowani przez protestujących - stwierdził Milczarski.

- Liderzy związkowi zorganizowali nielegalny strajk, a teraz próbują sterroryzować praworządnie działającą organizację - powiedział dziennikarzom przy jednej z wind prezes Rafał Milczarski. Dopiero po tym zaprosił na rozmowy m. in. wspomnianych już posłów opozycji.

Po spotkaniu: "Konflikt jest personalny"

Po rozmowach posłowie PO poinformowali dziennikarzy, że jest szansa na porozumienie, ale "problem jest personalny". - Pani negocjator z otoczenia prezesa chce rozwiązać ten problem, ale problemem jest sam prezes - powiedział Bartosz Arłukowicz.

- Wyobrażamy sobie powrót do pracy, ale bez tego prezesa – mówiła z kolei dziennikarzom Agnieszka Szelągowska, jedna z liderek strajku i przedstawicielka związków zawodowych personelu pokładowego. – Nadużył naszego zaufania i nie jest godny tego, by być prezesem spółki z 90-letnią tradycją.

Prezes Milczarski w rozmowie z money.pl zapewnia jednak, że do dymisji się nie poda. - To nie jest żaden strajk, to próba sterroryzowania firmy - mówi.

Już po rozmowach z posłami opozycji i przedstawicielami załogi prezes LOT uznał, że strajk jest "nielegalny". W rozmowie z dziennikarzami poinformował, że protestujący "straszyli, wyśmiewali, korzystali z przemocy słownej, a nawet i fizycznej wobec osób, które chcą tu (w LOT - przyp. red.) pracować".

Wypowiedzenie na korytarzu

Protest trwa od czwartku, ale sytuacja zaogniła się w momencie, gdy zwolnienia dyscyplinarne otrzymało w poniedziałek 67 osób. Pisaliśmy już o tym na łamach naszego serwisu. Wiadomo, jak wyglądał proces wręczania "dyscyplinarek".

W poniedziałek w siedzibie PLL LOT pojawiły się bowiem Monika Żelazik i Agnieszka Szelągowska (związek zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego) oraz Adam Rzeszot (szef związku zawodowego pilotów). Powód? Spotkanie z prezesem PLL LOT Rafałem Milczarskim. Związkowcy zdecydowali się, żeby nagrać spotkanie, bo - jak tłumaczą - wiedzieli, że sami również są nagrywani. Zapis rozmowy publikuje "Newsweek".

Szef LOT-u apeluje na spotkaniu, by strajk został zakończony dla dobra spółki, z kolei druga strona domaga się wpuszczenia do siedziby firmy protestujących. W pewnym momencie do związkowców dociera jednak informacja, że 67 pracowników zostało zwolnionych dyscyplinarnie przy użyciu poczty elektronicznej, a ich przepustki do siedziby firmy przestały działać. Wtedy atmosfera się zagęściła, a przedstawiciele pracowników postanowili zerwać rozmowy i chcieli opuścić gabinet.

Jednak w tym momencie prezes wyciągnął przygotowane dla nich pisma ze zwolnieniem dyscyplinarnym. Ponieważ związkowcy kilkukrotnie powtarzali, że żadnego pisma nie przyjmują i żeby zostały one wysłane pocztą, prezes Milczarski postanowił odczytać im ich treść na korytarzu. Najpierw jednak - według relacji trójki związkowców - miał zagrodzić drogę Adamowi Rzeszotowi, by ten nie mógł opuścić gabinetu.

Reprezentujący związkowców prawnik Karol Sadowski powiedział "Newsweekowi", że tak wręczone zwolnienie nie ma mocy prawnej. - Może pan prezes biegnąc po korytarzu i krzycząc coś odczytał, ale czy to było to pismo z wypowiedzeniem, tego nie wiem - powiedział.

OPZZ grzmi

W związku z zaognioną sytuacją w spółce oświadczenie wydało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. "Dzień 22 października 2018 roku na trwale zapisze się jako czarna karta w historii polskiego ruchu związkowego. (...) Trudno nam odnaleźć w pamięci równie bezpośredni i masowy atak na prawa pracownicze i związkowe w Polsce po 1989 roku" - czytamy w oficjalnym stanowisku OPZZ. Związkowcy podkreślają, że sytuacja jest "dodatkowo haniebna, bo ma miejsce w strategicznej spółce Skarbu Państwa, podlegającej bezpośrednio nadzorowi Prezesa Rady Ministrów – premiera rządu".

"Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych wyraża pełną solidarność ze strajkującymi i zwolnionymi z pracy pracownikami PLL LOT, członkiniami i członkami Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego oraz Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych – organizacji członkowskich OPZZ" - czytamy.

Związkowcom nie podoba się natomiast bierność organu właścicielskiego. "Dotychczasowy brak działań Premiera Mateusza Morawieckiego należy odczytywać jednoznacznie – jako milczącą zgodę na brutalne łamanie praw pracowniczych i związkowych w strategicznej spółce Skarbu Państwa" - grzmi stanowisko.

Strajk w LOT trwa od czwartku. Głównym punktem sporu między związkami zawodowymi działającymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Zmiany w Allegro. Pracownicy rozczarowani. Rzecznik wyjaśnia
Zmiany w Allegro. Pracownicy rozczarowani. Rzecznik wyjaśnia
Chciała wynająć mieszkanie. "Właściciele poszaleli". Oto stawki
Chciała wynająć mieszkanie. "Właściciele poszaleli". Oto stawki
Inspektorki ZUS podtruwały koleżankę z pracy? "Jesteśmy wstrząśnięci"
Inspektorki ZUS podtruwały koleżankę z pracy? "Jesteśmy wstrząśnięci"
Upada znana niemiecka firma rybna. Pogrążyła ją bakteria
Upada znana niemiecka firma rybna. Pogrążyła ją bakteria
Te miasta podnoszą opłaty za śmieci. Niektórzy zapłacą 1,8 tys. zł
Te miasta podnoszą opłaty za śmieci. Niektórzy zapłacą 1,8 tys. zł
Sezon grzewczy w Krakowie z problemami. "Mamy natłok zgłoszeń"
Sezon grzewczy w Krakowie z problemami. "Mamy natłok zgłoszeń"
Primark otworzy nowy sklep w Polsce. Szuka pracowników. Jakie zarobki?
Primark otworzy nowy sklep w Polsce. Szuka pracowników. Jakie zarobki?
Papierosy spadały z nieba na Podlasiu. Zatrzymani Białorusini i Polacy
Papierosy spadały z nieba na Podlasiu. Zatrzymani Białorusini i Polacy
Trwają kontrole na wsiach. Co sprawdzają inspektorzy?
Trwają kontrole na wsiach. Co sprawdzają inspektorzy?
Od 1 października sklepy mogą doliczać nową opłatę. To trzeba wiedzieć
Od 1 października sklepy mogą doliczać nową opłatę. To trzeba wiedzieć
Ukradła kwiaty warte 55 tys. zł. Tak się tłumaczy
Ukradła kwiaty warte 55 tys. zł. Tak się tłumaczy
Linia lotnicza się zamyka. Woziła Polaków do turystycznego raju
Linia lotnicza się zamyka. Woziła Polaków do turystycznego raju