Walczą o przetrwanie 100‑letniego sklepu. "Możemy przestać istnieć"
Sklep "Witaminka" działa w Krakowie od prawie 100 lat. Niestety w ubiegłym roku miasto podwyższyło właścicielom sklepu czynsz za wynajem o 2 tys. zł. – Podwyżka była bardzo dotkliwa – mówi w rozmowie z WP Finanse córka właścicielki Lidia Cieśla.
Sklep "Witaminka" powstał w 1927 r. przy ul. Szpitalnej 11 w Krakowie. W tamtych latach należał do Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej.
– W 1972 r. jako praktykantka ze szkoły handlowej zaczęła tam pracować moja mama – mówi w rozmowie z WP Finanse Lidia Cieśla (córka właścicielki), która aktualnie zajmuje się prowadzeniem i zaopatrywaniem sklepu w świeże owoce i warzywa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ile zaoszczędzisz w 2025 roku? Sonda o trendzie No Buy
To kultowy krakowski sklep. "Czasami pracę kończę o 6 rano"
W 1991 r. mama pani Lidii przystąpiła do przetargu na wynajem lokalu i stała się właścicielką sklepu. Od tego czasu rodzinny biznes rozwija się, a kolejne pokolenie angażują się w jego prowadzenie.
Codziennie, jeszcze nocą, pani Lidia przemierza giełdę owocowo-warzywną, wybierając dla klientów najlepsze produkty. Wcześniej sama je próbuje.
Wychodzę około godziny 22 i różnie to bywa, czasami kończę o 3 w nocy lub już w godzinach porannych, około 6. Wszystko zależy od dostępności towaru oraz ilości, jakie mam kupić – zaznacza.
Warzywa, owoce, sałatki, miody, kilkadziesiąt rodzajów "krówek", a wiosną i latem kolorowe bukiety kwiatów – to tylko część asortymentu, który od lat przyciąga klientów sklepu "Witaminka".
Walczą o przetrwanie 100-letniego sklepu
Niestety w ubiegłym roku czynsz za wynajem, który dotychczas wynosił 15 tys. zł, został podniesiony o 2 tys. zł. – Powodem była inflacja, ale przy naszym i tak już bardzo wysokim czynszu podwyżka o 13 proc. była bardzo dotkliwa. Czynsz (do tej pory - red.) nie został obniżony ani nie zostało znalezione żadne rozwiązanie, które pomogłoby nam spokojnie funkcjonować i patrzeć w przyszłość – komentuje kobieta.
Właściciele z każdą podwyżką starali się dokładać nowe produkty do asortymentu, żeby zrekompensować straty. – Nie da się tego robić w nieskończoność. Bo kiedyś możliwości się skończą – podkreśla Lidia Cieśla.
Jeśli czynsz będzie rósł nadal i miasto nie wypracuje jakiegoś rozwiązania, które będzie realną pomocą, niestety sklep może przestać istnieć. Nie jesteśmy w stanie zachować jakości produktów i konkurencyjnych cen przy takich opłatach – zwraca uwagę pani Lidia.
Mimo trudności sklep cieszy się dużym zainteresowaniem szczególnie wśród stałych klientów. Wielu mieszkańców Krakowa wraca do niego z sentymentem.
– Niestety mieszkańców Starego Miasta ubywa i jest to bardzo duży problem. Ktoś, kto się wyprowadza, rzadko do nas wraca, zwłaszcza jeśli zamieszka na drugim końcu Krakowa – stwierdza.
Dodatkowym utrudnieniem jest strefa ograniczonego ruchu w obrębie centrum miasta, która utrudnia klientom swobodny dojazd do sklepu.
"W dyskontach jest dużo, tanio i byle jak"
Pani Lidia podkreśla, że dyskonty i większe markety są zagrożeniem dla mniejszych sklepów, ale do tego zagrożenia doprowadzają tylko i wyłącznie konsumenci. – Niestety, dyskonty stanowią zagrożenie dla małych przedsiębiorstw, ponieważ wielu ludzi kieruje się jedynie ceną, nie zwracając uwagi na jakość żywności – komentuje.
Panuje przekonanie, żeby było dużo i tanio. Ale za jaką cenę? Gołym okiem jej nie widać. Nie można porównać żywności z marketu do tej, którą sprzedają lokalne małe sklepy. W dyskontach jest dużo, tanio i byle jak – przekonuje.
Zwraca też uwagę na czas transportu owoców i warzyw – im dłużej trwa przewóz, tym więcej konserwantów musi zostać użytych, by produkty zachowały świeżość.
Aktualnie sklep "Witaminka" przechodzi gruntowny remont. "Drodzy klienci! Wrócimy! Będziemy prowadzić prace remontowe. W związku z tym sklep będzie nieczynny od 1 do 28 lutego 2025 roku. Za utrudnienia przepraszamy" – informuje sklep "Witaminka" na Facebooku. Klienci będą mogli znów go odwiedzić na początku marca.
Sklepy znikają jeden po drugim
Małe osiedlowe sklepy coraz częściej przegrywają walkę o klienta z dużymi dyskontami. Jak informował serwis money.pl, w 2024 r. zlikwidowano lub zawieszono 11 tysięcy placówek stacjonarnych. Dziennie z mapy Polski znika ponad 30 sklepów. Wiele wskazuje na to, że w kolejnych latach problem bankructw będzie się pogłębiać.
Małe sklepy do bankructwa doprowadza m.in. wojna cenowa pomiędzy najpopularniejszymi dyskontami, takimi jak Lidl czy Biedronka. Jednak przyczyn jest o wiele więcej. Dyskonty systematycznie zwiększając liczbę swoich placówek, oferując szeroki asortyment i konkurencyjne ceny, co przyciąga klientów kosztem mniejszych sklepów.
Do likwidacji mniejszych placówek przyczynia się również rosnąca popularność sklepów internetowych i zakupów online. Problemem jest także niska rentowność handlu detalicznego oraz coraz wyższe koszty prowadzenia działalności gospodarczej, w tym ceny energii i wynajmu.
Paulina Master, dziennikarka WP Finanse