Wędliny napompowane wodą. To sprzedaje się w sklepach

Idziesz do sklepu kupić kawałek wędliny. Przyglądasz się jej dokładnie. Jest różowa, soczysta i "błyszcząca". Myślisz sobie, że to dobry wybór. Niestety, po wyjęciu z opakowania zauważasz wyciekającą z niej wodę. Dużo wody. Dlaczego się tam znalazła? Właśnie dlatego, żebyś wędlinę kupił, a producent - zarobił.

Wędliny napompowane wodą. To sprzedaje się w sklepach
Źródło zdjęć: © WP.PL | Agata Wołoszyn
Agata Wołoszyn

15.02.2020 | aktual.: 15.02.2020 12:52

Idę do sklepu, żeby kupić jakąś wędlinę. Znajduję ładny kawałek "polędwicy sopockiej". Mięso ma atrakcyjny kolor i wygląda na świeże. Zabieram je do domu i zaczynam analizować, co tak naprawdę kupiłam. Otwieram polędwicę z opakowania i co widzę? Wodę. I to niemało. Polędwica jest cała mokra, tak samo jak moje dłonie. A tylko wyjmowałam ją z folii.

Obraz
© WP.PL | Agata Wołoszyn
Obraz
© WP.PL | Agata Wołoszyn
Obraz
© WP.PL | Agata Wołoszyn

Na dodatek sporo wody zostało też w opakowaniu. Skąd się wzięła? Po prostu producent postanowił wstrzyknąć ją do kawałka mięsa. Po co? Aby zwiększyć jego wagę. W efekcie kupujemy mniej mięsa, niż myślimy, a płacimy za dodaną do produktu wodę.

Obraz
© WP.PL | Agata Wołoszyn

Dr Szymon Drobniak, biolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego uważa, że cel takich praktyk jest jeden. - Dlaczego polędwica jest pełna wody? Powód jest prozaiczny - zysk. Napompowanie wodą zwiększa masę produktu, więc można mniej mięsa sprzedać drożej - mówi ekspert. Dr Drobniak dodaje, że istnieje przeświadczenie, że mięso musi być "soczyste", więc klient będzie lepiej reagował na właśnie takie "błyszczące" od nadmiaru wody mięso. Zupełnie niepotrzebnie, bo zazwyczaj to właśnie ta "sucha" wędlina jest lepszej jakości.

Przyglądam się etykiecie polędwicy, którą kupiłam. Producent nawet nie oszukuje, tylko pisze wprost, że do mięsa dodał wodę. Wcale mnie to nie dziwi, bo znajduję ją już na drugim miejscu w składzie. To znak, że musi być jej naprawdę sporo. A dlaczego tak naprawdę wyciekła? To oznaka jej ewidentnego nadmiaru.

- Nawet gdy została dodana z substancjami wiążącymi wodę (alginiany, polifosforany), to nic to nie dało. To dlatego, że do mięsa dodaje się wodę w ilości nawet 20-30 proc. jego masy. To bardzo dużo, więc musi wycieknąć, nie ma innej możliwości - komentuje dr Szymon Drobniak.

Obraz
© WP.PL | Agata Wołoszyn

Na dodatek, często wędliny pakowane są w ściśle przylegającą folię, która zatrzymuje wodę. Dlatego w sklepie nie widzimy, jak dużo może jej być po otwarciu. Dopiero w domu dowiadujemy się całej prawdy.

Obraz
© WP.PL | Agata Wołoszyn

Nie od dziś wiadomo, że niektóre zakłady mięsne są zaopatrzone w nastrzykiwarki. To maszyny, która wtłaczają do mięsa wodę pod ciśnieniem. Po wyjęciu szynki czy polędwicy z takiego urządzenia waga produktu zwiększa się nawet o kilkadziesiąt procent.

Masę wędlin zwiększa nie tylko woda, ale też wypełniacze, które dodaje się do nich zamiast mięsa. Akurat w tej polędwicy, którą kupiłam, jest białko sojowe, błonnik pszenny i białko zwierzęce. W innych produktach znajdziemy również skrobię i kaszę manną. Wszystkie te składniki wypełniają wędlinę, dzięki temu producent może użyć mniej mięsa.

Niestety nie dowiemy się, ile dokładnie wody znajduje się w polędwicy, którą kupiłam, bo takiej informacji nie podaje się na opakowaniu. Ciekawe, czy więcej zapłaciłam za mięso, czy jednak za wodę. 450 g kawałek kosztował mnie 12,90 zł. Mięso stanowi 67 proc. produktu, więc po szybkich obliczeniach - jego cena to 8,62 zł. W takim razie okazuje się, że pozostałe 4,28 zł zapłaciłam za wodę, wypełniacze i dodatki do żywności. Jak dla mnie to zdecydowanie za dużo. Kiepsko na tym wyszłam.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
polędwicawędlinywoda
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (969)