Walka o taksówkarzy w Warszawie. "Horror. Czekałem 40 minut"

Kilkanaście dni po wejściu w życie przepisów nakazujących taksówkarzom posiadanie polskiego prawa jazdy w Warszawie wybuchł chaos. Klienci skarżą się na długi czas oczekiwania, a platformy biją się o dostępnych i "legalnych" taksówkarzy. Ci ostatni zacierają ręce, bo stawki za przejazdy poszły w górę.

Wojna o taksówkarzy w Warszawie. "Horror. Czekałem 40 minut"
Wojna o taksówkarzy w Warszawie. "Horror. Czekałem 40 minut"
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | vector_master
Adam Sieńko

28.06.2024 | aktual.: 28.06.2024 21:41

- Próbowałem w ostatnich dniach złapać taksówkę za pomocą aplikacji. Horror. Korzystam z trzech z nich. Włączałem naprzemiennie. Zanim udało mi się złapać wolnego kierowcę, minęło 40 minut - relacjonuje w rozmowie z WP Finanse pan Darek, który mieszka na obrzeżach Warszawy.

Wejście w życie nowelizacji prawa o ruchu drogowym sprawiło, że aby legalnie wykonywać usługi przewozu osób, należy posiadać polskie prawo jazdy. Ustawa została przegłosowana w ubiegłym roku, czasu na dostosowanie się do nowych przepisów było więc wystarczająco dużo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mimo to w ostatnich tygodniach przed urzędami miejskimi ustawiały się długie kolejki obcokrajowców, którzy chcieli wymienić zagraniczne prawo jazdy na polskie. Nowych warunków, aby legalnie wozić teraz klientów, jest jednak więcej. Ustawodawca zastrzegł m.in., że osoby wykonujące usługi przewozu osób muszą przebywać na terytorium Polski co najmniej od sześciu miesięcy.

Ta kombinacja mocno przetrzebiła szeregi taksówkarzy i rozpoczęła bitwę o ich usługi ze strony nie tylko klientów, ale także platform transportowych.

Taksówkarze jeżdżą "na dziko"

Już dzisiaj wiadomo, że przepisy nakazujące legitymowanie się polskim prawem jazdy nie pozostaną martwe. W Warszawie policja mocno wzięła się za kontrole taksówkarzy. - Jeden z patroli ustawił się przy głównej ulicy. Ściągał na pobocze wyłącznie przewóz osób - słyszymy od jednego z naszych rozmówców. Inny dodaje z kolei, że przed terminalem lotniska Chopina widział 10 zatrzymanych przez policję taksówek jednocześnie.

Na pełne efekty tych działań przyjdzie nam trochę poczekać. Komenda Stołeczna Policji informuje na razie wyłącznie o wynikach kontroli z dni 17-23 czerwca. Zatrzymano wówczas 65 taksówek, sprawdzając, czy kierowcy posiadają wymagane prawem uprawnienia do przewozu osób. Policjanci ujawnili 18 uchybień w tym zakresie i nałożyli 18 mandatów karnych. Ukarany został więc co czwarty skontrolowany taksówkarz.

Jako pierwsza o wynikach kontroli prowadzonych przez KSP napisała "Rzeczpospolita". Dziennik dowiedział się również, że wśród skontrolowanych kierowców co piąty nie posiadał wypisu z licencji taksówkarza, a 10 proc. kierujących nie miało oznaczeń "taxi". Dwie osoby nie posiadały nawet prawa jazdy.

Kierowcy cieszą się z decyzji Bolta

Na te problemy wiodące w Polsce firmy, oferujące przewozy na aplikację, zareagowały w odmienny sposób. Z informacji rozsyłanych do kierowców aplikacji Bolta, do których dotarł serwis WP Finanse, wynika że stawka podstawowa za kurs wzrosła o 20 proc.

Oprócz tego kierowcy częściej niż przed zmianą przepisów dostają kursy na tzw. mnożnikach. Aplikacje wykorzystują te ostatnie, gdy popyt ze strony klientów przewyższa liczbę kierowców. Im większa jest ta dysproporcja, tym bardziej ceny dla klientów idą w górę. Dla samych kierowców jest to oczywiście opłacalna sytuacja i zachęca ich do jazdy w godzinach zwiększonego zapotrzebowania na ich usługi.

Różnicę widać gołym okiem. Kurs, za który kiedyś dostałbym 20 zł, dzisiaj robię za 30 zł. Dla mnie efekt nowych przepisów jest bardzo na plus - tłumaczy nam pan Andrzej, jeden z warszawskich taksówkarzy.

Dlaczego jednak Bolt zdecydował się na taki ruch? Pierwszego dnia po wejściu w życie nowelizacji przepisów serwis money.pl zapytał platformy o to, jak dostosowały się do nowego prawa. FreeNow zadeklarowało zablokowanie 15 proc. kierowców bez polskiego prawa jazdy. Z kolei Bolt mówił o 26 proc. zablokowanych taksówkarzy.

Te straty osobowe sprawiły, że na taksówki czeka się dłużej. Kierowca z licencją taksówkową i polskim prawem jazdy stał się z dnia na dzień "towarem deficytowym". Wielu kierowców porusza się po mieście z włączonymi aplikacjami dwóch lub więcej platform. To, z której korzystają częściej, zależy od warunków współpracy, jaką zaoferują mu konkurujące ze sobą firmy.

Bolt, podnosząc ceny przejazdów, próbuje więc zachęcić kierowców, by przełączali się na jego aplikację.

- Jeśli nie wszyscy stosują się do regulacji, to jej negatywne skutki obserwują pozostałe podmioty branży, które usunęły już z platform kierowców bez polskiego prawa jazdy - komentuje dla WP Finanse Martyna Kurkowska, rzecznik prasowa Bolta w Polsce.

W konsekwencji można zaobserwować duży popyt i znacząco ograniczoną podaż, co wpływa na zmniejszoną dostępność usług i wydłużony czas oczekiwania na przejazdy. Mamy nadzieję, że sytuacja ta zostanie wkrótce wyjaśniona przez odpowiednie organy - dodaje przedstawicielka estońskiej platformy.

Uber wybrał inne rozwiązanie

Konkurencja przygotowała jednak ripostę. Redakcja WP Finanse dotarła także do maili wysyłanych przez Ubera do kierowców. W wiadomościach pojawiła się informacja, że platforma obniża wartość prowizji pobieranej od przejazdów do 20 proc. netto. To o kilka punktów procentowych mniej niż dotychczas.

Bolt podnosi ceny klientom, Uber obniża koszty kierowcom. To otwarta wojna - kwituje pan Andrzej.

Obniżka prowizji o kilka pkt proc. obejmuje wyłącznie kierowców z polskim prawem jazdy. Uber jako jedyna platforma w Polsce zadeklarował, że nie wyłączy możliwości korzystania z aplikacji kierowcom, którzy przed 17 czerwca byli na niej zarejestrowani i nie posiadali polskich dokumentów.

Uber tłumaczy tę decyzję następująco: Ustawodawca dał aplikacjom dodatkowy czas na zweryfikowanie kierowców. Przedstawiciele platformy powołują się na stanowisko Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. GITD stwierdził na łamach "Rzeczpospolitej", że nowelizacja przepisów daje platformom czas na weryfikację kierowców w terminie "trzech miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy". Czyli dokładnie do 17 września.

W efekcie Uber postanowił uniemożliwić rejestrowanie się na platformie nowym taksówkarzom bez polskiego prawa jazdy, jednocześnie "zachęcając" obecnych kierowców do wyrabiania polskich dokumentów.

"Osoby zweryfikowane z niepolskim prawem jazdy" na obniżkę prowizji o 10 pkt proc. liczyć nie mogą. Wyższe opłaty to oczywiście niejedyne niedogodności, bo kierujący narażeni są także na mandat w wysokości 2 tys. zł za brak polskiego prawa jazdy, który może im wystawić policja w trakcie kontroli drogowej. Uber w odpowiedzi przesłanej naszej redakcji zastrzega, że nie będzie płacić mandatów za kierowców.

"Wszyscy kierowcy współpracujący z platformą Uber są zobowiązani do przestrzegania prawa. Uber od wielu miesięcy prowadzi działania komunikacyjne i edukacyjne, by pomóc kierowcom przygotować się na nadchodzącą zmianę. Kierowcy są jednak niezależnymi podmiotami polskiego prawa i muszą wypełniać obowiązki z tego wynikające" - czytamy w stanowisku firmy.

Uber przyznał jednak, że od momentu wejścia w życie nowych przepisów z platformy odeszło 20 proc. kierowców. "Spodziewamy się, że liczba ta będzie rosnąć z każdym tygodniem weryfikacji" - podkreśla platforma.

Rok kryzysu dla taxi?

Amerykańska firma już kilka miesięcy temu ostrzegała, że 2024 r. może być dla sektora taxi rokiem kryzysu. Przedstawiciele aplikacji uważają, że moment na powiedzenie "sprawdzam" nadejdzie dopiero na jesieni, gdy mieszkańcy dużych miast wrócą z wakacji.

Myślę, że za jakiś czas sytuacja się unormuje. Z tego, co zauważyłem, koledzy zza granicy uważają, ze lepiej jeździć na taksówce za 4 tys. zł niż pracować fizycznie. Dla nich to po prostu lżejsza praca - przekonuje pan Andrzej.

Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
taksówkarzeprawo jazdyuber
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (134)
Zobacz także