Wolontariusz – cenny talent w organizacji
Czym jest współczesny wolontariat? W jaki sposób buduje kapitał społeczny Polaków oraz w jaki sposób transfer wiedzy i kompetencji może być przydatny w organizacjach?
Rozmowa ze Zdzisławem Hofmanem,
prezesem Fundacji Rozwoju Wolontariatu
01.04.2014 | aktual.: 01.04.2014 14:13
Czym jest współczesny wolontariat? W jaki sposób buduje kapitał społeczny Polaków oraz w jaki sposób transfer wiedzy i kompetencji może być przydatny w organizacjach? Rozmowa ze Zdzisławem Hofmanem, prezesem Fundacji Rozwoju Wolontariatu.
Czym według Pana jest wolontariat? Jaka jest Pańska definicja wolontariatu i na czym polega jego istota?
Wolontariat to bardzo złożone zjawisko, zmieniające się stale, rozwijające i kształtujące nowe trendy. Wspólną cechą różnych odmian wolontariatu jest wykonywanie pracy bez wynagrodzenia finansowego. Według mnie wolontariuszem jest osoba, która dzieli się z innymi swoim czasem, swoimi umiejętnościami i często sercem, wykorzystując w tej pracy specyficzną uważność, empatię – wrażliwość. Inaczej trochę wolontariat definiuje polski ustawodawca: „Wolontariusz to osoba fizyczna, która ochotniczo i bez wynagrodzenia wykonuje świadczenia […]. Co ciekawe, w definicji ustawowej jest przytoczone polskie słowo „ochotnik” – jakby nawiązanie do tradycji i historii polskiego społecznikostwa. Przed wojną w Polsce było wielu ochotników, którzy z zaangażowaniem realizowali zadania, nazywane obecnie wolontariatem. Wolontariat to słowo obce zaabsorbowane przez nasz język w czasach transformacji ustrojowej. Przyjęło się z trudem i nie jest jednoznaczne. Kiedy ratowników z Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego pytano przed
paru laty, jak czują się w roli wolontariuszy, ci zaskoczeni odpowiadali: „My nie jesteśmy wolontariuszami, tylko ochotnikami”.
Jak obecnie funkcjonuje wolontariat w Polsce, a jak na świecie? Jaki jest społeczny odbiór tego zjawiska?
Porównując do krajów o dłuższej historii rozwoju demokracji – moim zdaniem – wolontariat w Polsce jest stale we wstępnej fazie rozwojowej. Okres do 1989 r. był czasem, gdzie wszelka aktywność obywatelska była podejrzanym działaniem, wówczas prawdziwy, ideowy wolontariat praktycznie nie istniał. Za to we wspomnieniach starszego pokolenia wrył się czyn społeczny – przymusowe działania, bez wynagrodzenia, na rzecz miejsc i środowisk potrzebujących realnej, a czasem pozornej pomocy. Dla tych osób wolontariat nadal kojarzy się z czynami społecznymi, a często wielu uznaje, że wolontariat to taka bardziej elegancka nazwa na wykorzystywanie młodych ludzi do prac nieskomplikowanych, niewdzięcznych i mało atrakcyjnych. Tłumaczenie jest proste: skoro polski rynek pracy jest trudny, a bezrobocie wysokie, to nadal można pozyskiwać tzw. wolontariuszy – bezpłatnych pracowników – np. do obsługi ksero w organizacji. Wolontariat nie rozwinął się jeszcze w pełni, a już narosło wokół niego sporo stereotypów i przekłamań.
Doskonałym przykładem będzie tworzenie prostego związku frazeologicznego „wolontariusz pomaga” i pytanie, skąd się bierze chęć pomagania wśród młodych wolontariuszy, np. studentów, które słyszę często od dziennikarzy. Wtedy próbuję tłumaczyć, że „chęć pomagania” nie wystarcza, aby opisać rolę wolontariuszy – to zbyt mało. Większość z nich angażuje się z innych powodów niż chęć pomagania. Te motywy są bardzo różne i wynikają np. z potrzeby zdobywania doświadczenia, uczenia się zarządzania grupą czy kierowania projektem. Badania prowadzone w naszej Fundacji pokazały, że dla wielu młodych ludzi wolontariusz jest synonimem frajera, kogoś, kto nie radzi sobie w życiu, szuka zajęć związanych z „poświęcaniem” się dla innych. W obecnym świecie, gdzie dominuje pogoń za indywidualną pomyślnością, wolontariat jest trudny do zrozumienia i zaakceptowania. W Polsce powstała warstwa średnia, która w dużej części nie czuje potrzeby rozwijania wspólnoty, wsparcia innych i solidaryzmu. Faktem jest, że jednak wolontariat
najczęściej „wciąga” i „zaraża”. Uczestnicy wolontariatu „dostają” znacznie więcej, niż „dają”. Młodzi ludzie często o tym mówią, że kompetencje współpracy i przywództwa, tak ważne współcześnie, nie sposób rozwinąć w formalnej edukacji szkolnej czy uniwersyteckiej. Podkreślają, że wolontariat to poligon rozwoju i trenowania najcenniejszych umiejętności pracy zespołowej.
Znam szczególnie sytuację rynku pracy wolontariackiej w USA. Prezydent Obama podkreśla i nadaje szczególne znaczenie wolontariatowi. Jest on wliczany do PKB, ma swoją wartość przeliczoną na dolary. Dla Amerykanów w każdym wieku wolontariat jest czymś naturalnym i oczywistym. Pracuje się zarówno za wynagrodzeniem, jak i pracuje się bez wynagrodzenia. Co istotne, niemal każdy to robi! Każdy uczeń szkoły średniej przygotowuje swój indywidualny program prac wolontariackich, wybiera miejsce, czas, odbiorców i pracuje. Podobnie seniorzy, osoby, które są na emeryturze, pracują wolontariacko i jest to często bardzo fachowe, wysokospecjalistyczne zajęcie. Każdy chce się czuć potrzebny i doceniony. A wolontariat świetnie nadaje się do realizacji właśnie tych potrzeb.
Co i w jakim kierunku należy zmienić, by propagować aktywność wolontariacką w polskim społeczeństwie?
Należy przede wszystkim prezentować korzyści, jakie płyną z bycia wolontariuszem. Dla bardzo wielu organizacji wolontariat jest nie tylko sposobem na budowanie wizerunku wrażliwej społecznie firmy, lecz także okazją do gromadzenia doświadczeń i budowania relacji – więzi społecznych. Wolontariat to wyjątkowa okazja dla pracodawców na pomoc w budowaniu i rozwoju relacji w zespołach. Patric Lencioni – znany trener biznesu – twierdzi, że w nowoczesnej organizacji nie da się umocnić i uwewnętrznić odpowiedzialności za efekty pracy bez zbudowania mocnych i ciepłych więzi2. Warto też myśleć o wolontariacie jako o praktycznym nośniku uniwersalnych wartości. Współczesny, praktyczny materializm, nacisk na zysk w biznesie, „niewidzialna ręka rynku”, mimo że rozwijają polską gospodarkę i gospodarność, to jednak ograniczają nasz świat etyczny, prowadzą do prymatu „mieć” nad „być”, pewnego egoizmu i indywidualizmu, nasze doświadczenia realizacji wartości zubożają się. Martin Seligman, twórca psychologii pozytywnej,
uzasadnia, że aby w życiu osiągnąć dobrostan, czuć się szczęśliwym, nie wystarczy świat ekonomii. Eksperymentalnie dowodzi, że poczucie szczęścia u ludzi budują trzy źródła „zasilania”: dobre i liczne relacje rodzinne i przyjacielskie – „życie przyjemne”; interesująca, satysfakcjonująca praca, która nadaje sens naszemu życiu – „życie dobre”; aktywność na rzecz innych, „robić coś dla świata”, dzielić się swoim czasem, umiejętnościami, wiedzą – „życie sensowne”3. Oddając część swoich zasobów, dostajemy gratyfikację psychiczną i rozwojową. Wzmacniamy zasób osobistego szczęścia. Jest bardzo duża grupa tych, dla których nasze kompetencje, nawet w małej „porcji” mogą być bezcenne, ważne, inspirujące. Im więcej transakcji „dzielenia się”, tym bardziej wzrasta zasób naszego wspólnego kapitału społecznego. A ten jest niezbędny do rozwoju, nie tylko wrażliwości, lecz także naszej zasobności ekonomicznej. Łatwiej jest zawierać umowy i prowadzić transakcje, gdy mamy zaufanie do siebie. Potrzebne jest nam ono jak
powietrze.
Jakie cechy i umiejętności można kształtować, angażując się w wolontariat? Czy są one cenne dla pracodawców?
Odniosę się do przykładu z własnego podwórka: bardzo ważne dla rozwoju naszej Fundacji były wspólne warsztaty z przedstawicielami jednej z wielkich, światowych korporacji, której kilkunastoosobowy zespół w ramach zaangażowania wolontariackiego przez 10 dni prowadził dla nas sesję strategiczno-rozwojową. Nasz zespół poprzez wspólną pracę uczył się zarządzać dużym programem społecznym, wolontariusze korporacyjni zaś doskonalili swoje kompetencje trenerskie i coachingowe. Pełna symbioza i synergia. Wolontariat to wyjątkowa okazja dla pracodawców na pomoc w budowaniu i rozwoju relacji w zespołach. Wolontariat staje się wstępem do budowania zespołu współpracowników zarządzanych według reguł empowermentu.
Jakie korzyści odnosi firma, która daje swoim pracownikom możliwość angażowania się w wolontariat?
Twierdzę, że wielu umiejętności można nauczyć się przy odpowiedniej motywacji szybko i sprawnie, ale nie kompetencji pracy z ludźmi. Ten obszar wymaga modelujących liderów i odpowiednich treningów. Pracy z ludźmi – wydobywania z nich najlepszych cech: talentów, skutecznego angażowania do aktywności – motywowania można nauczyć się tylko w praktyce. Żadne teoretyczne kursy tego nie zastąpią. Wolontariat jest takim obszarem, gdzie eksperymentowanie z wykorzystywaniem własnych, najcenniejszych zasobów interpersonalnych staje się koniecznością. Wolontariat jest odkrywaniem nowych zachowań i umiejętności w komunikacji z ludźmi, zwłaszcza tymi, którzy posiadają wyraźne niedostatki kompetencyjne czy życiowe. Istotne jest też to, że wolontariusz może użyć takich metod i środków dotarcia do ludzi, których nie używa zawodowiec, np. lekarz czy nauczyciel. Wolontariuszowi wypada przytulić osobę znajdującą się w sytuacji kryzysowej – przez co może bardzo pomóc – natomiast profesjonaliście przytulić już nie wypada, a wręcz
jest to niewskazane. Wolontariusze „nałogowcy” to osoby, które świetnie potrafią zarządzać sobą w czasie, życie uczy ich, że czas to bardzo cenny zasób, który musi być sprawiedliwie i rozsądnie podzielony pomiędzy pracę, rodzinę, przyjaciół, regenerację sił fizycznych i psychicznych oraz wolontariat. Zarządzanie zmianą to także sztuka, której uczymy się przez wolontariat, bo zwykle praca ta jest zaskakująca, do końca nieprzewidywalna, w zupełnie nowych okolicznościach i z mało znanymi ludzi. Wolontariusze, których znam, to osoby ogromnie elastyczne i łatwo dostrajające się – zyskują ogromną zaradność w zmianach. To bardzo poszukiwana kompetencja w biznesie.
Jak mądrze wprowadzać wolontariat do firm? Jakie są szanse i zagrożenia podczas tego procesu? Na co zwrócić szczególną uwagę?
Ten proces musi odbywać się z wielką ostrożnością i powoli. Wolontariat buduje się starannie i spokojnie. To nie jest namiastka pracy zawodowej, a raczej zajęcie ekskluzywne, dla wszystkich, ale nie dla każdego. Wymaga wyjątkowych procedur i specyficznego stylu. Motywacja odbywa się głównie w obszarze „języka” emocji, nie ma gratyfikacji finansowej i nie powinno być innych materialnych motywatorów. Proponuję zatrudnić do tego celu specjalistę, osobę, która przeszła przez dobrze zorganizowany wolontariat systematyczny – potrafi zidentyfikować u siebie korzyści z uzyskanych w ten sposób kompetencji i wykorzystać je w tworzeniu warunków dla rozwoju wolontariatu pracowniczego. Drugim bardzo ważnym etapem jest precyzyjne badanie potrzeb pracowników, potencjalnych wolontariuszy, czego oni oczekują od tego właśnie stylu pracy, czym chcą się podzielić, jakie uzyskać do tego celu wsparcie. Wyprawa w świat wolontariatu powinna być poprzedzona szkoleniem, precyzyjnie przygotowanym, odpowiadającym na potrzeby, jakby
„szytym na miarę”, tych, którzy tę rolę podejmują. I to, o czym nie wolno zapomnieć, po każdej pracy wolontariackiej trzeba zorganizować sesję, choćby krótką ewaluacyjno-coachingową. Omówić z bohaterami wydarzenie, co było szczególnie ważne, a co trudne. Zwracamy uwagę na emocje i doceniamy wkład pracy. Taka sesja to rzeczywisty czas wzrostu wolontariusza. Refleksja uzasadniająca cel i sens tego, co zostało zrobione i dla kogo. Celowo nie wspominam tu o zagrożeniach związanych z wprowadzeniem wolontariatu pracowniczego – w zasadzie ryzkiem jest niedopasowanie działań wolontariackich do rzeczywistych potrzeb pracowników, niezgodność prowadzonych działań z kulturą organizacyjną bądź przyjętą strategią biznesową. Nie chciałbym bagatelizować, ale ujmijmy to tak… chyba lepiej błądzić w poszukiwaniu właściwej dla naszej organizacji aktywności wolontariackiej, niż nie podejmować jej wcale.
Rozmawiała Małgorzata Rzewuska
"Personel Plus" 04-2014