Wraca pomysł zakazanych słow. Bruksela chce tak pomóc rolnikom w Unii
Parlament Europejski ponownie rozważa zakaz używania nazw mięsnych dla roślinnych alternatyw. Mimo braku dowodów na wprowadzanie konsumentów w błąd, temat wraca do unijnej agendy, budząc kontrowersje wśród producentów i ekspertów.
Komisja Rolnictwa Parlamentu Europejskiego zagłosowała za ograniczeniem stosowania nazw takich jak "burger" czy "stek" dla produktów roślinnych. Decyzja ta budzi sprzeciw, mimo że badania wskazują na brak dezorientacji wśród konsumentów. Pomysł zakazania 29 słów pojawił się już wcześniej.
Zakazy nie są konieczne?
Eksperci, tacy jak Marcin Tischner z Fundacji ProVeg, podkreślają, że zamiast zakazów, lepszym rozwiązaniem jest transparentna komunikacja. Ułatwi to konsumentom świadome wybory i nie zahamuje rozwoju dynamicznie rosnącego rynku roślinnych alternatyw.
Nie ma żadnych danych, które potwierdzałyby, że konsumenci są wprowadzani w błąd przez roślinne burgery, kiełbasy czy inne alternatywy - Rafaela Pinto, Senior Policy Manager w EVU.
Polityczny spór o nazwy
Kwestia nazewnictwa stała się nie tylko sporem dotyczącym tylko kwestii językowych i marketingu, a weszła, co pokazują głosowania, na poziom międzynardowego, ogólnounijnego sporu politycznego.
Stek jest zrobiony z mięsa – i kropka. Wyłączne stosowanie tych oznaczeń w odniesieniu do prawdziwego mięsa gwarantuje uczciwe etykietowanie, chroni rolników i zachowuje europejskie tradycje kulinarne – podkreśliła po głosowaniu europosłanka EPP Céline Imart, cytowana przez Tygodnik Rolniczy
Jak czytamy na portalu branżowym, krajowi rzeźnicy i hodowcy wyrazili nadzieję, że przygotowywane unijne regulacje staną się skutecznym narzędziem do walki z nieuczciwą konkurencją oraz pomogą w zachowaniu kulinarnego dziedzictwa. Ich zdaniem najlepsze efekty mogą przynieść rozwiązania europejskie, uzupełnione odpowiednimi przepisami krajowymi.