Wyprzedaże i promocje potrwają przez cały rok

Handlowcy za wszelką cenę starają się walczyć ze spadkiem popytu konsumpcyjnego. Mamy już drugą połowę lutego, a większość sklepów w dalszym ciągu sprzedaje towary z 50-70-procentowymi rabatami. Obniżki dotyczą nie tylko artykułów typowo zimowych, ale i ubrań czy butów z nowych kolekcji.

Top Secret oferuje 25 proc. rabatu na większość odzieży wiosenno-letniej. Promocja trwa też w sieci sklepów Wallis: każdy, kto zdecyduje się tu na zakup sukienki, płaszcza lub torby, drugi zakup może zrobić z 50-procentowym rabatem. Niektóre sieci nie obniżają wprost cen, ale oferują gratisy. W Qubusie kupujący dwie rzeczy trzecią dostanie za darmo. Salon z bielizną Esotiq oferuje 50 zł zniżki w przypadku zakupu dwóch kompletów z nowej kolekcji.

Nawet w Reserved, jednej z największych polskich sieci odzieżowych, znaczna część kolekcji przeceniona jest o 70 proc. Bluzę, która niedawno kosztowała 69 zł, obecnie można nabyć już za ok. 28 zł, a dziecięcą bluzeczkę - za 16 zł (wcześniej - 49 zł). Jeszcze większe atrakcje możemy znaleźć w centrach wyprzedażowych. W warszawskim i sosnowieckim Fashion Outlet Center niektóre towary mają ceny o 80-90 proc. niższe niż pierwotnie.

Tak długich i głębokich wyprzedaży w historii polskiego handlu jeszcze nie było. _ Sieci handlowe zamawiały kolekcje, gdy w handlu była bardzo dobra koniunktura, a wzrost sprzedaży detalicznej wynosił 18-20 proc. _ - mówi Piotr Haman, ekspert rynku tekstyliów i szef firmy Merchandiser, która doradza sieciom handlowym. _ Teraz, gdy gospodarka słabnie i rośnie bezrobocie, ludzie ograniczają zakupy. W magazynach sklepowych jest mnóstwo towarów, których sklepy chcą się pozbyć za wszelką cenę, by uwolnić gotówkę. _

Sprzedawcy przyznają, że takich problemów z upłynnieniem nadwyżek towarów nie pamiętają. _ Ciągle dostajemy nowe rzeczy z przeznaczeniem na wyprzedaż _- potwierdza pracownica salonu Reserved w Galerii Mokotów. Według Hamana, jeśli kryzys się pogłębi, to promocje i wyprzedaże staną się codziennością. _ Będziemy nimi kuszeni niemal przez cały rok _ - mówi Haman. Niestety, na razie wszystko wskazuje, że kryzys dotknie sprzedaż detaliczną bardziej, niż jeszcze niedawno spodziewali się analitycy. Już teraz, jak wynika z danych GUS, klienci są coraz mniej skłonni do wydawania pieniędzy. Przed rokiem sprzedaż detaliczna rosła w tempie nawet 23,8 proc., w grudniu tempo to spadło do zaledwie 6,6 proc. Analitycy są zdania, że w tym roku średnia dynamika sprzedaży detalicznej nie przekroczy 3 proc.

W miarę jak rosną nasze obawy przed utratą pracy (w styczniu bezrobocie przekroczyło 10,5 proc.), mniej chętnie korzystamy z kart płatniczych i rzadziej kupujemy na kredyt. Nie ma już takiego przekonania, że nasze zarobki będą rosły. Jeszcze w połowie roku dynamika wzrostu płac przekraczała 12 proc., a w grudniu spadła do 6,6 proc. Zdaniem analityków jutrzejsze dane GUS o dynamice za styczeń będą jeszcze gorsze - tempo wzrostu płac zwolni do ok. 4,5 proc. Handlowcy już odczuwają skutki kryzysu.

Wiele sklepów ma przychody niższe niż przed rokiem. Sprzedaż grupy Gino Rossi w grudniu była niższa o 3 proc., mimo że liczba sklepów w sieciach wzrosła. A jeszcze w 2007 r. przychody rosły w tempie 48 proc. rocznie. Podobnie jest w Monnari - firmowe salony zanotowały spadek obrotów o 23,2 proc. Sytuację sieci odzieżowych pogarsza fakt, że złoty jest obecnie bardzo słaby, przez co koszty zakupu towaru w ciągu ostatniego półrocza wzrosły nawet ok. 40-50 proc. W tej sytuacji wiele sieci może mieć kłopoty finansowe. Z pewnością ostrożniej będą zamawiać nowe kolekcje. Zaczną szukać tańszych dostawców i powiększać ofertę z niższej półki. A to oznacza, że w przyszłym roku okazji do zakupu atrakcyjnych rzeczy za grosze będzie zdecydowanie mniej.

Joanna Pieńczykowska, Współpr. Magda Olczak
POLSKA Gazeta Krakowska