Zakupy w lumpeksie w dobie pandemii. Ruch jest, ale tłumów nie widać

Ludzie przychodzą, ale nie tłumnie – to moje obserwacje po odwiedzeniu kilku warszawskich second-handów w dobie pandemii koronawirusa. Ci, którzy się pojawiają, nie zawsze dostosowują się do reżimu sanitarnego. Gorzej, gdy zły przykład dają sami sprzedawcy, którzy nie zakładają maseczek.

Zakupy w lumpeksie w dobie pandemii. Ruch jest, ale tłumów nie widać
Źródło zdjęć: © WP
Agata Wołoszyn

30.08.2020 18:48

Sklepy z odzieżą używaną kojarzą mi się głównie z tłumami ludzi – przynajmniej tak było przed pandemią koronawirusa. Postanowiłam sprawdzić, jak teraz wygląda ruch w second-handach i czy ludzie dostosowują się do obostrzeń sanitarnych.

Bez tłumów przed otwarciem

Poniedziałek. Kilkanaście minut przed 9.00 zjawiam się przed drzwiami popularnego second-handu w Warszawie. Zaraz otwarcie, a oprócz mnie czekają tylko dwie osoby. Gdy sklep zostaje otwarty, zaczynają pojawiać się kolejne klientki. O 9.15 jest już sześć osób. Ruch jest, ale tłumów nie widać. Wszyscy dostosowują się do reżimu sanitarnego, mają maseczki i dezynfekują ręce przed wejściem. Szkoda tylko, że sprzedawczyni nie zasłoniła ust ani nosa.

Obraz
Obraz
© WP | Agata Wołoszyn
Obraz
© WP

Wybieram się jeszcze do trzech innych sklepów z odzieżą używaną na warszawskiej Sadybie. W każdym z nich ludzi jest sporo i nie wszyscy mają maseczki, do tego zdarza się, że klienci wprost na sobie "wiszą", nie zachowując stosownej odległości.

Obraz
© WP
Obraz
© WP
Obraz
© WP

Prof. dr hab. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie zwraca uwagę na to, jak powinniśmy zachowywać się w second-handach. - W tego typu sklepach obowiązują takie same zasady jak w innych miejscach gromadzenia się ludzi, np. w galeriach, czyli utrzymanie dystansu, prawidłowe nałożenie maseczki. Dodatkowo osoby dokonujące zakupów w second-handach powinny bezwzględnie zakładać rękawiczki, właśnie ze względu na dużą częstotliwość dotykania tych samych ubrań – komentuje ekspertka.

Niestety nie zauważam, aby ktokolwiek miał założone rękawiczki, a każda z osób dotyka ogromnej liczby ubrań.

Większe "oblężenie" w Lublinie

Monika, mieszkanka Lublina, która regularnie odwiedza second-handy, mówi, że w dniu kiedy w danym sklepie ma być dostawa towaru, kolejka tworzy się już kilkanaście minut przed otwarciem. - Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia, ale ostatnio był tłum ludzi. Jak jest duży second-hand, to te osoby jakoś się "rozchodzą" po tej powierzchni. W mniejszych "ciuchlandach" zdarza się, że dosłownie "wiszą" na sobie - komentuje kobieta.

Najgorzej nie jest wcale przy wieszakach z ubraniami, ale przy różnych koszach czy pojemnikach z butami czy bielizną. - W tym wypadku ludzie nie zachowują bezpiecznej odległości, a niektórzy na dodatek nie zakładają maseczek – mówi Monika.

Obraz
© WP
Obraz
© WP
Obraz
© WP

A co zrobić z ubraniami kupionymi w second-handach? - Po zakupie, odzież powinna jak najszybciej zostać wyprana – komentuje prof. dr hab. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

Ruch w second-handach zależy zazwyczaj od tego, czy danego dnia jest dostawa nowego towaru. Z drugiej strony nie ma aż takich tłumów, jak przed pandemią koronawirusa. Niektórzy w obawie przed zarażeniem po prostu unikają tego typu miejsc.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie

Źródło artykułu:WP Finanse
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)