Zapłacą klienci i akcjonariusze

Kiedy znajomi pytają mnie, dlaczego wybuchł kryzys finansowy, odpowiadam, że amerykańskie banki udzielały po prostu niezwykle ryzykownych kredytów. Później przepakowywały je w "bezpieczne" (i niezwykle skomplikowane) instrumenty i jako takie sprzedawały innym instytucjom.

22.10.2008 | aktual.: 22.10.2008 09:00

Przegląd dnia

Znajomi odpowiadają: i ktoś to kupował? Przecież to zwykła głupota. I dodają: czy oni nie wiedzieli, że to się tak skończy? Trudno jest się z taką diagnozą nie zgodzić. Równie trudno jednak wytłumaczyć, dlaczego prezesi banków, którym płaci się kilkadziesiąt milionów dolarów rocznie, popełniali takie błędy, za które teraz płacą podatnicy.

Te same osoby, które na co dzień nie czytają raportów naszych banków, pytają też: czy w Polsce ta sytuacja się nie powtórzy? W tym przypadku o odpowiedź jest jednak znacznie trudniej. Zapewniam ich, że polskie instytucje są bezpieczne, bo nie prowadziły tak ryzykownej polityki kredytowej. Natrafiam wówczas jednak na wiele zdroworozsądkowych argumentów: A kredyt na dowód? A raty pochłaniające większość dochodu? Trudno się z tym nie zgodzić.

Teraz jednak straciłem kolejny argument - okazuje się bowiem, że nawet NBP wytyka polskim bankom niebezpiecznie niski współczynnik wypłacalności. Bank centralny ostrzega, że jeśli polskie instytucje nie zmienią swojej polityki, wkrótce będą musiały szukać dodatkowych kapitałów. I poszukają. W kieszeniach klientów, którym już zwiększają marże, i akcjonariuszy, którym wypłacą mniejsze dywidendy. Tak się właśnie kończy pogoń za zyskami.

Piotr Rutkowski

Tekst z kolumny nr 2 Gazety Giełdy Parkiet

finansekredytyparkiet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)