Zarobki - kto chce strzec tej tajemnicy?
Według pracodawców jawne zarobki mogą prowadzić do konfliktów między pracownikami. Jednak wielu pracowników popiera ujawnianie zarobków. Ich zdaniem jawny system pensji tworzy w firmie poczucie sprawiedliwości, które może być ważnym czynnikiem motywującym. Kto ma rację?
14.04.2014 | aktual.: 14.04.2014 10:20
Czy ujawnianie wysokości pensji pomaga w pracy? Czy koledzy zza biurka powinni wiedzieć, ile zarabiają inni w firmie? O tym komu to przeszkadza, a komu pomaga, mówi nam Marzena Potepa, dyrektor operacyjny w ArchitekciKariery.pl
W większości firm płace pracowników nie są ujawniane. Szefowie najczęściej różnie ich wynagradzają. Proszą, żeby nie opowiadali o zarobkach i premiach. Chodzi o to, by nie wzniecać zazdrości wśród innych. Pracownicy mówią jednak, że chcieliby wiedzieć, ile zarabia kolega zza biurka. Słusznie?
Kiedy spojrzy się na badania robione w tym zakresie wśród Polaków – okazuje się, że często ponad połowa jest zdecydowanie za ujawnieniem wysokości zarobków do wiadomości publicznej. Postulują za tym zarówno związki zawodowe, kandydaci na rynku pracy, jak i przedstawiciele instytucji społeczno – gospodarczych. Można w ich podejściu doszukiwać się wielu ciekawych argumentów, które rzeczywiście pokazują korzyści z upublicznienia zarobków.
Jakie to argumenty?
Podkreślają, że jawność lepiej i szybciej doprowadzi do wyrównania płac między kobietami a mężczyznami, czy innych nierówności (dziś te różnice wynoszą średnio 15 proc.). Mówi się też że oszczędzi to masę czasu kandydatom i pracodawcom, kiedy informacja o proponowanym zatrudnieniu pojawiłaby się w ogłoszeniach o pracę. Wreszcie, że jawność szybciej skłoniłaby twórców systemów wynagrodzeń do sprawiedliwości. To hasło najczęściej przewijało się wśród uzasadnień, jako wiodące jeśli chodzi o charakterystykę wynagrodzeń. Okazuje się bowiem, że mniej dla nas ważne jest to, abyśmy zarabiali więcej, ale aby to było w sprawiedliwym systemie.
Z czyjej pozycji ujawnienie wysokości zarobków wydaje się najważniejsze?
Szczególnie ważne wydaje się to być dla kandydatów poszukujących pracy. Często podkreślają oni, jak wiele czasu i nerwów udałoby im się zaoszczędzić wiedząc, że dana oferta pracy jest dla nich nieodpowiednia. Praktyka podawania wynagrodzenia w ogłoszeniach rekrutacyjnych jest powszechna w krajach zachodnich. Wydaje się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby wprowadzić ją do Polski. Ale bariera mentalna, z którą trzeba się tu zmierzyć, jest chyba zbyt wysoka.
Co tak naprawdę stoi na przeszkodzie? Nie lubimy rozmawiać o pieniądzach?
Polacy nie mają w naturze otwartego rozmawiania o pieniądzach, wynagrodzeniach i zarobkach. Mówienie o nich otwarcie rodzi niechęć rozmówców – milczenie o nich i ukrywanie informacji – rodzi niechęć jeszcze większą. Dodatkowo kultura biznesowa, a w niej aspekt konkurencyjności, jest wciąż dla pracodawców zbyt ograniczający. Mało która firma jest skłonna ogłaszać wszem i wobec, ile płaci swoim pracownikom. To układ naczyń połączonych: jeśli nie ma jawności poziomu zarobków wewnątrz w firmie, to dlaczego mielibyśmy ujawniać to na zewnątrz.
W firmie też nie chcemy rozmawiać o pieniądzach? Przecież nikt nie chce zarabiać mniej niż kolega na równorzędnym stanowisku.
Ciekawy w tym jest jeszcze jeden aspekt – psychologiczny. Tu zdecydowanie potwierdza się zasada: tak, chcę wszystko wiedzieć o innych, ale lepiej aby o mnie nikt nie wiedział. Oznacza to, że jawność wcale nie musi przyczynić się do wzrostu motywacji i zaangażowania pracowników. Potwierdzają to amerykańscy psycholodzy: ich badania z 2012 r. udowodniły, że owszem, świadomość że mniej zarabiamy działa na nas demotywująco, ale i fakt, że zarabiamy więcej niż inni też nie wpływa na wzrost naszej motywacji.
Jak może wygląda przyszłość w temacie jawności pensji w firmie?
Eksperci podkreślają, że zmiany w Polsce w tym temacie to kwestia nieunikniona. Globalizacja, przepływ siły roboczej, wyrównanie trendów i zjawisk, to czynniki, które powodują, że coraz częściej i coraz mocniej będziemy się temu przyglądać. Wskazują, że można choćby zacząć od jawności płac podstawowych, a wysokości prowizji i premii zostawić poza publiczną wiadomością.
Marta Legieć