WAŻNE
TERAZ

MSWiA potwierdza incydent. Rosyjski kuter przy rurociągu

Zrób swoje i idź do domu - czy szef na to pozwoli?

Pracuj mniej, a lepiej – radzą psycholodzy biznesu. Tylko który szef pozwoli, byśmy zrobili swoje i poszli do domu?

Obraz
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

Pracuj mniej, a lepiej – radzą psycholodzy biznesu. Tylko który szef pozwoli, byśmy zrobili swoje i poszli do domu? Tak więc siedzimy w firmie do późna, bo jest to niby oznaką dyspozycyjności. A że połowę czasu marnujemy na plotki, kawki, herbatki, internet – to już zupełnie inna sprawa.

Po budowie pędzi robotnik z pustą taczką. Już ledwo dyszy, bo od paru ładnych godzin nie miał nawet pięciominutowej przerwy.

– „Mógłbyś się wreszcie zatrzymać i załadować cegły” – wołają koledzy. A on na to: – „Nie mogę. Przecież widzicie, że się spieszę”.

Robienie pustych kilometrów. To zjawisko dotyczy nie tylko pracowników fizycznych, ale także menedżerów i specjalistów. Polega na tym, że pracujemy ciężko, w pocie czoła, ale bez planu i jasno określonego celu. W rezultacie cała para idzie w gwizdek. Dariusz Lewandowski, trener rozwoju zawodowego, uważa, że nie zawsze mamy wybór. Według niego czasem to my sami wybieramy bezowocne, acz wyczerpujące działanie. Jednak zwykle zmuszają nas do tego przełożeni.

– Bo odciągają nas od roboty, zwołując wielogodzinne nasiadówy albo każąc wypełniać tony nikomu niepotrzebnych raportów. Lub po prostu nie potrafią zorganizować pracy i delegować zadań – wyjaśnia Lewandowski.

Bezowocne zmęczenie

Grzegorz Labuda, szef zespołu agentów ubezpieczeniowych, denerwuje się, kiedy trzy czwarte dnia w firmie schodzi mu na bezproduktywnych zebraniach.

– Siedzimy, rozmawiamy, decydujemy o różnych sprawach albo formułujemy wnioski, które spisuje sekretarz – opowiada kierownik. – Ale za tydzień nikt już nie pamięta o podjętych razem ustaleniach. Jego zdaniem łatwo pomylić słowa z działaniem, informacyjny chaos z wielością zadań, a zmęczenie z wysoką wydajnością pracy. - Wracam po tych nasiadówkach do domu skonany, z przeświadczeniem, że odwaliłem kawał dobrej roboty – mówi Labuda. – A tak naprawdę tylko się nagadałem albo wynudziłem przemowami prezesa, dyrektorów, kierowników, asystentów i wszystkich świętych. Zdeklarowanym wrogiem służbowych narad jest również Marek, dyrektor komórki IT w małym banku. A w tej niechęci posunął się tak daleko, że ostatnio w ogóle zrezygnował ze wspólnego planowania i oceny pracy. Niestety, menedżer jest też zbyt miękki, by wydawać podwładnym polecenia. Efektem jest kompletny bałagan organizacyjny w jego dziale. Jak to określił jeden z podległych mu informatyków, każdy robi, co chce, a wielu po prostu zbija bąki.

Koncentracja i mobilizacja

Prof. Heike Bruch z Instytutu Przywództwa i Zarządzania na University of St. Gallen w Szwajcarii twierdzi, że tylko 10 proc. fachowców jest w pełni zorganizowana i skoncentrowana na działaniu. Dzięki czemu osiąga najwyższą skuteczność. Aż 40 proc. kadry pracowniczej według niej to osoby maksymalnie pobudzone, a zarazem zupełnie rozkojarzone. Wiele zaczynają, ale mało rzeczy kończą. Nie wiedzą, w co mają ręce włożyć, jednak nic z tego nie wynika. Natomiast około 30 proc. ludzi umie się skupić na zadaniu o tyle, o ile ktoś stoi im nad głową. Reszta przychodzi do biura, aby wypić kawę, poszperać w internecie i zadzwonić do znajomych ze służbowego telefonu. W jaki sposób zwiększyć liczbę pracowników zaangażowanych, a zarazem produktywnych i przynoszących firmie największy zysk? Prof. Bruch uważa, że klucz do efektywności tkwi w koncentracji i mobilizacji.

– Koncentracja zależy od jasności celów, przejrzystych standardów i precyzyjnych instrukcji. Zaś mobilizacja od kultury organizacyjnej – tłumaczy Jacek Santorski, psycholog biznesu, trener i coach. Z koncepcji szwajcarskiej badaczki Santorski korzysta na szkoleniach, które prowadzi dla przedstawicieli top-managementu. Jak twierdzi, dzięki nim łatwiej unaocznić tym ludziom, ile marnują energii. Zarówno własnej, jak i swoich zespołów. – Uczę ludzi biznesu, że można pracować bardzo dużo i z lepszym skutkiem, a jednocześnie mieć z tego frajdę i nie być zmęczonym – tłumaczy ekspert. *Byle się nie wychylić *

Mariuszowi, dyrektorowi HR w firmie farmaceutycznej, na pewno przydałby się dobry kurs z zakresu komunikowania swoich oczekiwań. Jego ulubione powiedzonko brzmi: pracownik musi być na tyle samodzielny i zorganizowany, aby nie trzeba mu było dawać dodatkowych wskazówek. Menedżer denerwuje się, gdy podwładni pytają go, jak wykonać to czy inne polecenie. A później, już przy ocenie realizacji zadań, zawsze kręci nosem. Do czego prowadzi takie podejście? Jak tłumaczy Bożena, asystentka Mariusza, wszyscy próbują czytać w myślach szefa, odgadnąć jego intencje. Duży wysiłek idzie właśnie w tym kierunku. Ale przede wszystkim pracownicy unikają rzeczy naprawdę trudnych, przy których najłatwiej się pomylić, a w konsekwencji – narazić się na gniew przełożonego.

– To nie znaczy, że nic nie robimy – zastrzega specjalistka. – Wręcz przeciwnie. Pędzimy od jednej pilnej sprawy do następnej. Byle nie uczestniczyć w projektach o najwyższej wadze, które są oczkiem w głowie dyrektora. Bożena ma już dość uważania na to, by nie podpaść zwierzchnikowi. Zamierza napisać wypowiedzenie. Podobnie jak kilka innych osób z działu personalnego, które marzą o rozwoju zawodowym, a nie spełnianiu widzimisię szefa.

W zgodzie ze sobą

A jednak są ludzie, którzy – zgodnie z radą trenerów – pracują mniej, a lepiej. Dzięki czemu za jednym zamachem osiągają dwa istotne cele: są bardziej efektywni i mają wreszcie czas dla swojej rodziny czy na własne hobby. Do nielicznego grona szczęśliwców należy Krystyna, młoda graficzka komputerowa, która już na rozmowie kwalifikacyjnej zaznaczyła, że chce pracować w trybie zadaniowym (zamiast od godz. 8 do 16 lub dłużej). – Szef wie, że potrafię się sprężyć i w dwie godziny zrobić to, na co inni potrzebują pół dnia. Oczywiście, bez straty na jakości – podkreśla.

Krystyna szybko przekonała do siebie swego przełożonego. Gorzej było ze współpracownikami, którzy zaczęli okazywać jej niechęć. W końcu to przez nią wyszło na jaw, ile faktycznie czasu potrzeba na wykonanie danej pracy. Ale z czasem poszli w jej ślady. To znaczy uzgodnili z kierownictwem, że też będą pracować w systemie zadaniowym. Teraz cieszą się, że mogą pogodzić życie firmowe i dom.

– Z nie lubianego przez wszystkich prymusa i lizusa stałam się kimś, kogo warto naśladować – śmieje się graficzka.

A co by było, gdyby nie znalazła uznania w oczach szefów i współpracowników? – Poszłabym do innej firmy, która akceptowałaby moje priorytety oraz styl działania – mówi Krystyna. – Dzisiejszy rynek pracy na taki komfort pozwala.

Janusz Sikorski

Wybrane dla Ciebie

Gdzie wyrzucić styropian po telewizorze albo lodówce? Oto odpowiedź
Gdzie wyrzucić styropian po telewizorze albo lodówce? Oto odpowiedź
Problemy giganta. Makro zamyka cztery hale w Polsce
Problemy giganta. Makro zamyka cztery hale w Polsce
Już omijają nowe prawo. Były radny zrobił akcje w markecie
Już omijają nowe prawo. Były radny zrobił akcje w markecie
Butelka wody Ustronianka wywołała burzę. Mamy komentarz Kauflandu
Butelka wody Ustronianka wywołała burzę. Mamy komentarz Kauflandu
Duża zmiana w Biedronce. Klienci szybko ją zobaczą
Duża zmiana w Biedronce. Klienci szybko ją zobaczą
To już plaga na Podlasiu. Rolnicy znajdują niebezpieczne przedmioty
To już plaga na Podlasiu. Rolnicy znajdują niebezpieczne przedmioty
Nocowanie w studio. Wyjazd busem. Nietypowa oferta pracy dla Polaków
Nocowanie w studio. Wyjazd busem. Nietypowa oferta pracy dla Polaków
Zamienią ulicę w deptak? Mieszkańcy mają dość nocnych rajdów
Zamienią ulicę w deptak? Mieszkańcy mają dość nocnych rajdów
Gminy zmieniają zasady segregacji odpadów. Koniec z "za darmo"
Gminy zmieniają zasady segregacji odpadów. Koniec z "za darmo"
Lotnisko w Radomiu pustoszeje. W zimę tylko jeden kierunek
Lotnisko w Radomiu pustoszeje. W zimę tylko jeden kierunek
Zamykają sklep za sklepem. Słynna szwedzka sieć znika w oczach
Zamykają sklep za sklepem. Słynna szwedzka sieć znika w oczach
Jazda autobusami za darmo. Chcą, by mieszkańcy porzucili samochody
Jazda autobusami za darmo. Chcą, by mieszkańcy porzucili samochody