Zwalniam cię, bo… Kilka przyczyn, dla których można stracić pracę

Z sondażu firmy Deloitte wynika, że aż 80 proc. Polaków nie lubi tego, czym zajmuje się zawodowo

Zwalniam cię, bo… Kilka przyczyn, dla których można stracić pracę
Źródło zdjęć: © ˆ Syda Productions - Fotolia.com

07.02.2014 | aktual.: 10.02.2014 08:50

Z sondażu firmy Deloitte wynika, że aż 80 proc. Polaków nie lubi tego, czym zajmuje się zawodowo. Przy tym średnio spędzamy w pracy ponad 2 tys. godzin rocznie. Osoba pracująca po 8 godz. przez 5 dni w tygodniu przebywała w swojej firmie w 2013 roku dokładnie 2008 godzin. W takiej sytuacji nie brakuje okazji do ryzykownych zachowań i błędnych decyzji, mogących prowadzić nawet do utraty zajęcia. Za co można utracić pracę?

Za zwymyślanie szefa

Mogłoby się wydawać, że taka sytuacja jest ewidentna. Pracownik obraził przełożonego, np. wulgarnymi słowami, więc nie ma już czego szukać w firmie. Zwalnia się i odchodzi, bo inaczej wyrzuci go szef. W rzeczywistości wcale nie musi tak być. Jeśli nie ma świadków rozmowy, w której doszło do obrazy przełożonego, a ten nie wpadł na pomysł, by ją nagrać, sąd pracy może dać wiarę pracownikowi, który twierdzi, że nie obrażał. Sądy często dają wiarę zapewnieniom podwładnego, gdyż jest on postrzegany jako strona słabsza w sporze. Naturalnie pracownik musi okazać się „twardzielem” takim, co to nie przerazi go perspektywa dalszej współpracy z człowiekiem, którego najpierw zwymyślał, a potem wystrychnął na dudka.

To, wbrew pozorom, przypadłość nie do wybaczenia bynajmniej nie tylko u kucharzy. Smak w sensie przenośnym, rozumiany jako dobry gust, niezbędny jest np. projektantom mody czy architektom wnętrz. Brak smaku to jedna z głównych przyczyn, oprócz niepunktualności i pijaństwa, za które najłatwiej podpaść Magdzie Gessler. Przyznała się do tego przed kilkoma laty w programie Kuby Wojewódzkiego. Restauratorka postawiła brak smaku, jako wadę u pracownika, na równi z brakiem lojalności. Obrażeni na nią gastronomicy mogliby z kolei spytać, czy używanie zwrotów w rodzaju „O k… co to jest? Zamknijcie tę budę!” dowodzą braku smaku, czy czegoś jeszcze bardziej nagannego.

Za nadmiar zaangażowania

Co prawda dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło, ale one same to jeszcze pół biedy. Jednak gdy łączy się z nimi brak wyników, dni pracownika są najczęściej policzone. Dlatego warto dokładnie przemyśleć każdy pomysł, który chcemy forsować w firmie. Doskonały przykład to losy trenera angielskiej drużyny piłkarskiej z miasta Sunderland, Włocha Paolo Di Canio. Zabronił on piłkarzom używać komórek w ośrodku treningowym, jeść majonez i keczup, a za przybranie na wadze powyżej 2 kg chciał nakładać kary finansowe. Jakie były skutki tej polityki? Jego zespół przez 6 miesięcy wygrał… dwa mecze ligowe. Trenera zwolniono, a w Sunderlandzie śmieją się z niego do dziś. Choć niektórzy przyznają też, że chciał dobrze i że w poprzednim sezonie uratował drużynę przed spadkiem.

Za jedzenie tego, co nie swoje

Naturalnie każdemu pracownikowi przysługuje w ciągu dnia pracy przerwa na posiłek i nie o tego rodzaju jedzenie tu chodzi. Mowa o przypadkach utraty pracy za zjedzenie nadpsutego owocu czy wyrzuconej kanapki ze sklepowej półki. Przypadki wypowiedzenia pracy z tej przyczyny zdarzały się w sieciach globalnych, jak Starbucks. Firma ta podeszła do zjedzenia kanapki z kosza przez pracownika jak do kradzieży towaru. Podobne przypadki miały miejsce także w różnych sklepach w Polsce. Rodzimi pracodawcy przypominali, że zjedzenie banana czy plasterka wędliny było jedynie bezpośrednim powodem wyrzucenia pracownika. Straty były większe – na koniec miesiąca brakowało im np. 60 kg szynki. Nic dziwnego, skoro codziennie po parę plasterków brała sobie cała 20-osobowa załoga.

Za naruszanie dobrych obyczajów

Zwolnienie za to uchybienie przewiduje nawet Kodeks pracy, jeśli pracownik narusza obyczaje stale, rażąco i utrudnia takim zachowaniem pracę innym. Kłopot niekiedy w tym, jak ustalić granicę między „rażącym” a „nierażącym” zachowaniem i między tym, co może utrudniać innym pracę, a co nie. Zasadnicze znaczenie ma też branża – co innego oznacza naruszenie dobrego obyczaju w biznesie, co innego np. w oświacie, a co innego w budownictwie. Za pokazanie pośladków na scenie przez znaną aktorkę nie spotkały jej jakieś poważne nieprzyjemności. Co by jednak się stało z pracownikiem dokonującym podobnej czynności na spotkaniu biznesowym, albo z nauczycielem na lekcji?!

Za częste chorowanie

246 mln – tyle wyniosła łączna suma dni absencji chorobowej w naszym kraju w 2012 roku. Na wypłaty związane ze zwolnieniami ZUS wydał ok. 18 mld zł. Nic dziwnego, że kontrolerzy przyglądają się bacznie zwolnieniom, zwłaszcza jeśli pracownik choruje często. Kiedyś branie zwolnień nie miało takiego znaczenia, ale dziś mogą umożliwić one dorabianie do pensji, dlatego wielu pracowników jest gotowych nawet zapłacić za L4. Warto jednak zorientować się, co mówią na ten temat przepisy, bo umożliwiają one w określonych sytuacjach zwolnienie pracownika, który choruje zbyt dużo. Tryb postępowania zależy przede wszystkim od stażu pracy w danej firmie i od długości okresów absencji.

Utrata zaufania

Kolejny „nieostry” powód, trudny niekiedy do precyzyjnego określenia i pojawiający się w najrozmaitszych przypadkach. Nie uniknęły go nawet osoby znane, z dużymi sukcesami na koncie. Do laureata Oscara, reżysera Zbigniewa Rybczyńskiego, stracił niedawno zaufanie dyrektor Centrum Technologii Audiowizualnych – i dlatego go zwolnił. Pod koniec ub. roku głośno też było o przypadku pracownicy pewnej firmy produkcyjnej. Szef miał ją zwolnić, gdy dowiedział się o jej ciąży, a jako przyczynę podać właśnie utratę zaufania. Eksperci podają, że utrata zaufania często bywa przedstawiana jako przyczyna rozstania z pracownikiem. Przełożony powinien jednak zawsze w podobnym przypadku mieć w zanadrzu jakieś konkrety, bo sądowi pracy ogólniki mogą nie wystarczyć.

TK,MA,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)