Proces za kredyt we frankach

W Krakowie ruszył proces bez precedensu - za kredyt zaciągnięty we frankach szwajcarskich. Klient Raiffeisena pozywa bank za kredyt hipoteczny. Sprawa jednak, tuż po rozpoczęciu procesu została odroczona, ponieważ przed sądem nie stawiła się była pracownica banku, która w 2007 roku namawiała klienta do zaciągnięcia kredytu.

Proces za kredyt we frankach
Źródło zdjęć: © AFP | FABRICE COFFRINI

W Krakowie ruszył proces bez precedensu - za kredyt zaciągnięty we frankach szwajcarskich. Klient Raiffeisena pozywa bank za kredyt hipoteczny. Sprawa jednak tuż po rozpoczęciu procesu została odroczona, ponieważ przed sądem nie stawiła się była pracownica banku, która w 2007 roku namawiała klienta do zaciągnięcia kredytu.

Tomasz Sadlik chce przed sądem udowodnić, że pracownicy banku udzielając mu kredytu w obcej walucie oszukali go. Po zmianie kursu franka w stosunku do złotówki raty krakowianina są dwukrotnie wyższe. Jego zdaniem, przed zaciągnięciem pożyczki został wprowadzony w błąd.

Tomasz Sadlik kilka lat temu pożyczył ponad 600 tysięcy złotych, raty spłaca do dziś. - Pożyczyłem 230 tysięcy franków. Spłaciłem już ćwierć miliona, a zdaniem banku muszę jeszcze oddać 277 tysięcy plus odsetki - bagatela 10 tysięcy złotych miesięcznie - skarży się Sadlik w rozmowie z IAR.

Tłumacz z Krakowa założył stowarzyszenie osób poszkodowanych przez hipoteki Pro Futuris, które ma już ponad tysiąc członków. Chcą oni walczyć z bankami w sądach i zmienić prawo tak, aby podobne operacje finansowe nie były w przyszłości możliwe.

Szacuje się, że w podobnej sytuacji do krakowianina jest 700 tysięcy Polaków.

W pozwie Tomasz Sadlik wnioskuje o stwierdzenie nieważności umowy kredytowej, zasądzenie od pozwanego banku kosztów sądowych oraz wstrzymanie prowadzenia egzekucji bankowej z nieruchomości objętej kredytem i innych składników majątkowych kredytobiorców do czasu zakończenia prawomocnym wyrokiem postępowania sądowego. Krakowianin wnioskuje też o zwolnienie od obowiązku ponoszenia kosztów sądowych, w tym opłaty sądowej z powodu swojej ciężkiej sytuacji finansowej.

Jak uzasadnia powód, pracownica banku, która przygotowywała wszelkie dokumenty oraz udzielała odpowiedzi na pytania kredytobiorców, przekazała im informację, iż wzięcie przez nich kredytu jest bezpieczne, bowiem bank posiada wystarczające zabezpieczenia na wypadek braku możliwości spłaty kredytu przez kredytobiorców.

O tym, że tak nie jest, kredytobiorcy dowiedzieli się w styczniu 2013 r., kiedy to bank rozwiązał z nimi umowę kredytu mieszkaniowego, informując, że prowadzić będzie egzekucję z nieruchomości obciążonej hipotekami, a ponadto z innych źródeł majątku kredytobiorców, w tym wynagrodzenia za pracę jednego z małżonków. Wynikało to z faktu, iż wartość kredytowanej nieruchomości jest mniejsza niż wysokość zadłużenia wobec banku.

W pozwie napisano, że małżeństwo prowadziło rozmowy i negocjacje z bankiem, jednak ten odmówił udzielenia pomocy, wszczynając postępowanie egzekucyjne przeciwko obojgu kredytobiorcom.

Małżeństwo uważa, że zawarta przez nich umowa kredytu winna zostać uznana za nieważną w całości. Jak napisano w pozwie - gdyby kredytobiorcy nie pozostawali w błędzie, co do istotnych elementów umowy, w ogóle nie doszłoby do jej zawarcia. Ponadto - zwracają uwagę - umowa wprowadziła ich w błąd, gdyż nie zawierała istotnych elementów, co do których bank zobowiązany jest informować kredytobiorców.

Krakowianin przyznaje, że kredytobiorcy podpisali w umowie ogólne klauzule wskazujące, iż znane im jest ryzyko wynikające ze zmiany kursu waluty obcej w stosunku do złotego oraz ryzyko wynikające ze zmiennej stopy procentowej kredytu. Jak podkreślił, klauzule te jednak są bardzo ogólne i nie wskazują, na czym owe ryzyka miałyby polegać, a takiej informacji kredytobiorcy nie otrzymali od pracownika banku. Do podpisania klauzul doszło też bez ich uprzedniej znajomości, w sytuacji stresu i pośpiechu.

Rzecznik Raiffeisen Bank Polska Marcin Jedliński poinformował, że bank jest prawnie ograniczony w możliwości ujawniania informacji stanowiących tajemnicę bankową.

Jak zaznaczył, wszyscy klienci, którzy mieli zamiar skorzystać i korzystali z kredytów walutowych, byli informowani przez bank o ryzyku walutowym, co znajduje potwierdzenie w dokumentacji kredytowej.

- Ostateczną decyzję o wyborze rodzaju kredytu i jego waluty zawsze podejmował klient. Każdy przypadek opóźnień czy braku możliwości spłaty kredytu przez klienta jest szczegółowo analizowany przez bank pod kątem znalezienia optymalnego rozwiązania dla obu stron - zaznaczył rzecznik.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (219)