150 telefonów, setki CV i nic!
Szukają zatrudnienia średnio przez pół roku, w sprawie pracy muszą dzwonić przynajmniej 150 razy. Dlaczego jest tak trudno?
Doradcy personalni twierdzą, że nawet wykwalifikowani kandydaci szukają zatrudnienia co najmniej przez sześć miesięcy, w tym czasie wykonują oni setki telefonów. Potwierdzają to osoby bezrobotne.
- Myślę, że pół roku to minimum. Ja szukam już od początku roku i nic. Pracowałem jako elektryk w dużej firmie. Zwolnili mnie, bo cięli etaty. Teraz nie ma dla mnie pracy, zarejestrowałem się w urzędzie i powiedzieli mi, że jeszcze rok temu miałbym prace od ręki, a teraz nic. Ale nie rozpaczam, w lecie pracowałem na budowie, zarobiłem tyle, co w poprzedniej firmie. Wysłałem już jakieś 50-60 CV, na wydzwanianie straciłem już chyba z tysiąc złotych – twierdzi Andrzej Felicjański, bezrobotny z Tczewa.
Specjaliści od rekrutacji mówią, że błędne jest myślenie: im więcej wyślę CV, tym większe mam szanse na znalezienie pracy. Podanie należy pisać z myślą o konkretnym stanowisku, a nie jakimkolwiek.
Szef czytając CV musi mieć wrażenie, że kandydat chce pracować wyłącznie w jego firmie. CV napisane więc „uniwersalnie” lub skopiowane kilkakrotnie i wysłane do kilku pracodawców nie będzie dobrze postrzegane. Musi ono być napisane pod konkretnego szefa, musi też zawierać te informacje, które będą właśnie dla niego istotne.
Rekruterzy radzą, żeby zadzwonić do firmy po dwóch tygodniach, jeśli nie otrzymaliśmy informacji zwrotnej. Powinniśmy też zapytać, dlaczego nas nie przyjęto.
Jak twierdzą osoby rekrutujące, ta wiedza jest istotna do tego, by na drugi raz poprawić niedociągnięcia. Osoby szukające pracy powinni mówić znajomym, że są bezrobotne. To zwiększa szanse na zatrudnienie. Błędem jest zamykanie się i uciekanie od ludzi. Bezrobocie nie jest wstydliwą sprawą.
(toy)/JK