150 zł pensji, 12 godzin pracy – tak pracują, bo nie mają wyjścia

10, 8, 5 złotych za godzinę – takie stawki w polskich realiach należą już do zdecydowanie niskich

150 zł pensji, 12 godzin pracy – tak pracują, bo nie mają wyjścia
Źródło zdjęć: © Thinkstock

*10, 8, 5 złotych za godzinę – takie stawki w polskich realiach należą już do zdecydowanie niskich. A jednak… w skali światowej to naprawdę niezłe zarobki! *

Polski pracownik otrzymujący gażę ok. 2 tys. zł zarabia 50 razy więcej od milionów robotników, zatrudnionych w urągających ludzkiej godności warunkach w krajach Trzeciego Świata.

Błędne koło biedy

Minimalne dochody to zmora większości ludzkiej populacji. Według danych zebranych przez BBC, dwie trzecie mieszkańców Ziemi musi przeżyć za mniej niż dwa dolary dziennie. Gdzie szukać najuboższych pracowników świata? Pakistańczyk, Hindus czy mieszkaniec Filipin zarabiają bardzo często mniej niż 300 dolarów miesięcznie. Do 1 tys. dol. średniej pensji dużo brakuje nawet u takich wschodzących potentatów rynków światowych, jak Chiny czy Brazylia. To jednak tylko uśrednione dane. Robotnicy często zarabiają tam kilkakrotnie mniej.

W wielu rejonach świata zarobki są jeszcze znacznie niższe. W Azji – Bangladesz, Nepal i Bhutan. W Afryce – Mozambik, Sudan, Zimbabwe. Szczególnie w krajach afrykańskich można wynająć robotnika gotowego do pracy dosłownie za 2-3 dolary miesięcznie.

A wyjścia nie widać

Kiedy buszujemy w stosach koszul, swetrów i kurtek wielkich sklepów sieciowych, powinniśmy pamiętać, ile zarabiają ich zwykli, szeregowi wytwórcy. W krajach takich jak Bangladesz robotnicy w fabrykach odzieży dostają wypłatę nie przekraczającą w przeliczeniu 120 – 150 złotych. W dodatku inflacja w ostatnich latach sięga tam kilkudziesięciu procent, a stawki, mimo protestów i rozruchów, stoją w miejscu. Zatrudnieni w szwalniach znanych światowych marek pracują tam od świtu do nocy, z jednym dniem wolnym w miesiącu. Często rozpoczynają pracę jeszcze jako dzieci.

Według wyliczeń ekspertów, pracownicy szwalni w najuboższych regionach musieliby zarabiać przynajmniej trzykrotnie więcej. Dopiero po takich podwyżkach byłoby ich stać na opłacenie podstawowych potrzeb, jak czynsz czy żywność.

Czy może być coś gorszego od tego systemu, opartego na bezlitosnym wyzysku? Ekonomiści ostrzegają, że jeszcze gorszy mógłby okazać się… jego brak. Światowi potentaci, nie tylko odzieżowej branży, chętnie zakładają fabryki tam, gdzie produkcja wychodzi najtaniej. Co by się stało, gdyby wycofały się z biednych krajów Afryki i Azji? Na pewno byłby to wstrząs dla gospodarek tych krajów, i to o niewyobrażalnych skutkach. Utrata pracy przez miliony pracowników spowodowałaby, że zostaliby oni pozbawieni nawet tych groszowych stawek, które obecnie otrzymują.

Na dole polskiej drabinki

W Polsce do najgorzej opłacanych należą zajęcia w takich branżach, jak sprzątanie, szycie, ochrona i gastronomia. Kiepsko zarabiają także kasjerki w marketach. Płace w tych zawodach kształtowały się w ostatnim czasie w granicach 1,5-1,6 tys. zł. Okazuje się jednak, że zawsze można spotkać kogoś, kogo zarobki są jeszcze niższe. Pracownik call center, którego dzienna stawka wyniesie 40 zł, przez miesiąc zarobi niewiele ponad 800 zł. Zbliżone zarobki może osiągnąć osoba rozdająca ulotki.

Poza tym, że marnie płatne, są to wszystko zawody źle oceniane, należące do najmniej lubianych przez wykonujących je pracowników. Stanowią typowy przykład zajęć postrzeganych jako rozpaczliwa ucieczka przed bezrobociem.

Ale są i tacy, którzy zarabiają jeszcze mniej, choć w ich przypadku najczęściej można mówić raczej o dorabianiu. Mieszkańcy miejscowości położonych w pobliżu wielkich kompleksów leśnych od czerwca do września sprzedają zebrane jagody i grzyby. Przy mniej uczęszczanych drogach ich zarobek przez długie tygodnie nie przekracza 20, 30 zł dziennie. Daje to w sumie nie więcej niż 600 zł na miesiąc. Jeśli zbieracz nie osiągnął jeszcze wieku emerytalnego i nie otrzymuje pieniędzy z tego tytułu, jego dochody sytuują go na poziomie mieszkańca Bombaju czy Kalkuty. *Zobacz inne nasze artykuły dotyczące wysokości zarobków *

Imigrant – pracownik gorszej kategorii?

Na marne zarobki ogromny wpływ na całym świecie ma to, czy pracownik jest imigrantem. Jeśli nim jest, a przy tym nie zna obcego języka, szansa znalezienia przez niego jako tako płatnej pracy automatycznie maleje. I to nawet w krajach znacznie bogatszych od Polski. Na przykład w Wlk. Brytanii imigranci z Chin, których jest tam około miliona, pracują za 2 funty na godz. przy zbiorze warzyw na polu. Bywa też, że płaca zbieraczy jest jeszcze niższa i nie sięga nawet 1 funta. Natomiast w miastach, jako pracownicy restauracji, chińscy imigranci zarobkowi otrzymują po 5 funtów za 13 godzin pracy. Kelnerzy praktycznie nie mają pensji, utrzymują się wyłącznie z napiwków. I to w chińskich lokalach, a więc u rodaków, którym się powiodło.

Podobna zasada działa też w przypadku imigrantów przybywających do Polski, i to nawet legalnie zatrudnionych. Przed kilkoma laty w naszym kraju pojawili się pracownicy branży budowlanej z Bangladeszu. Portal wnp.pl podawał, że zarobią po 1,2-1,3 tys. zł. Średnia płaca w polskim budownictwie wynosiła wówczas 3,3 tys. złotych.

TK/MA

wynagrodzeniepolskapensja

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (130)