Bjoergen, Johaug, Kowalczyk - ile zarobią?
4 mln zł – na tyle szacowano wartość reklamową Marit Bjoergen jeszcze przed tym sezonem.
Jej koleżanka Therese Johaug, drobna i ładna blondynka, zdaniem analityków od reklamy ma jeszcze większy potencjał. Nasza Justyna Kowalczyk w 2010 roku zarobiła na bieganiu i kontraktach ponad 4 mln zł.
05.01.2012 | aktual.: 17.06.2014 10:35
Pieniądze to nie wszystko
Sama Kowalczyk mówi, że w trakcie sezonu o pieniądzach nie myśli. Liczy się walka! W tym roku kasa może stanowić zresztą najmniejszą motywację. Dlaczego? Otóż jeszcze nigdy dotąd stawki za zwycięstwo w Tour de Ski nie były tak niskie. Tegoroczna pula nagród wynosi 590 tys. euro, czyli nieco ponad 720 tys. franków szwajcarskich.
Zwycięzcy klasyfikacji generalnej otrzymają po 82 tys. euro (ok. 110 tys. franków). W ubiegłym roku dostali 150 tys. franków. Justynie i jej koleżankom rywalizacja w TdS i tak opłaca się bardziej niż ich kolegom. Podczas dziewięciu wyścigów kobiety pokonają 60, a mężczyźni 110 km. Te odległości oznaczają, że tegoroczny Tour, rozgrywany w ciągu zaledwie 11 dni, jest najdłuższy z dotychczasowych.
Justyna Kowalczyk triumfowała w TdS po raz pierwszy w 2010 roku. Za zwycięstwo w klasyfikacji generalnej otrzymała 100 tys. euro. Do tego doszły premie za lokaty w poszczególnych biegach. Udział w imprezie przyniósł jej w przeliczeniu ponad 450 tys. zł. Łączna suma nagród wyniosła wówczas 1 mln 55 tys. franków szwajcarskich. 2010 rok oznaczał dla Justyny przebicie się do czołówki najlepiej zarabiających polskich sportowców. Polski Komitet Olimpijski docenił jej trzy medale, zdobyte na olimpiadzie w Vancouver. Otrzymała za nie pół miliona złotych. Kolejne 200 tys. dorzucił Polski Związek Narciarski.
Wszystkich sportowych „pracodawców” przebił jednak Polbank EFG, z którym narciarka podpisała lukratywny kontrakt. Zarobiła na nim ok. 1,8 mln zł. Jej konto powiększyło się o dalsze pół miliona dzięki kontraktom z firmami Rafako i Fischer. W sumie Justyna zarobiła w 2010 roku 4,25 mln zł. Czy miniony rok był bardziej obfity? Raczej nie – nie było w nim przecież olimpiady.
Największa kasa – z kontraktów
Główna rywalka naszej mistrzyni, Marit Bjoergen, jest od niej o trzy lata starsza i znacznie bardziej utytułowana. Na igrzyskach w Vancouver zdobyła złoto trzy razy, ustępując Justynie tylko raz. Na mistrzostwach świata cztery razy stawała na najwyższym podium.
Marit może liczyć na wsparcie norweskiego związku narciarskiego, który od zeszłego roku wypłaca kadrowiczom średnio w przeliczeniu 175 tys. zł rocznie. Pensja mistrzów jest oczywiście kilkukrotnie wyższa.
Wysokość otrzymywanych pensji zależy od wyników sportowych i wpływów z reklam. Specjalną premię otrzymują zawodnicy… najczęściej opisywani przez media. W przypadku Norweżek nie wchodzą natomiast w grę nagrody pieniężne za medale olimpijskie, otrzymywane od krajowych związków sportowych. W Norwegii po prostu nie ma takiego zwyczaju. Zawodniczki mogą liczyć jedynie na premie za zwycięstwa w biegach pucharowych. Może dlatego Justynie idzie z nimi tak ciężko? W tym sezonie, jeszcze przed rozpoczęciem Tour de Ski, Marit Bjoergen zarobiła na bieganiu prawie 110 tys. franków szwajcarskich, dwukrotnie więcej od Justyny. Tak procentuje doskonała forma!
"Podniebne" kontrakty Norweżek
Poważnym źródłem dochodów są oczywiście prywatne kontrakty sponsorskie. Pierwszy w życiu Bjoergen podpisała w maju 2010 roku z… norweskim stowarzyszeniem rybackim. W ciągu dwóch lat za reklamę ryb i przepisów kulinarnych miała otrzymać 1 mln koron, czyli ok. 500 tys. zł.
Co ciekawe, zawodniczka jest pierwszą narciarką norweską, której przyznano prawo do podpisania indywidualnego kontraktu. Wcześniej sponsorzy podpisywali je wyłącznie z krajową federacją narciarską. Po dokonaniu tego wyłomu do norweskich mistrzyń ustawiła się kolejka sponsorów.
Therese Johaug została np. twarzą austriackich czarterowych linii lotniczych. Jej kontrakt, ze względu na wysokość, określono jako… „podniebny”. Kolejne kontrakty zrobiły z niej osobę majętną na tyle, że stać ją było na zakup apartamentu w najbardziej prestiżowej dzielnicy Oslo, Holmenkollen. Za sąsiadkę ma tam… Marit Bjoergen. O cenie luksusowych mieszkań sportsmenek oficjalnie się nie mówi. Wiadomo, że licytacje w Holmenkollen zaczynają się od 40 tys. koron, czyli ok. 20 tys. zł, za metr kwadratowy.
Przed ubiegłorocznymi mistrzostwami świata wartość reklamową Bjoergen szacowano w norweskiej branży na 8 mln koron rocznie. Po zwycięstwie Johaug w biegu na 30 km, jej wartość miała być jeszcze wyższa. Stało się tak z uwagi na jej „typowo norweską” urodę i fakt, że była kimś świeżym, nowym dla sponsorów.
Jak to będzie w tym sezonie, zobaczymy. Norweżki mogą jednak czuć się bezpiecznie, mając solidne oparcie w rodzimej federacji narciarskiej. Przed bieżącym sezonem zgromadziła ona dzięki sponsorom równowartość 28 mln zł. Dla porównania, sekretarz PZN mówił niedawno w TVN24 o budżecie polskiego związku. Dzięki sukcesom Małysza i Kowalczyk w ostatnim czasie przekroczył on 10 mln zł.
Therese Johaug z kolei nie tak dawno utrzymywała się ze stypendium i musiała korzystać z pomocy rodziny! W 2009 roku Therese zarobiła trochę więcej od średnio zarabiającego Polaka – 55 tys. zł. Jej koleżanka w tym samym okresie była mniej więcej dwukrotnie bogatsza.
tk/ak