Cała prawda o łowcach głów
Zdaniem head hunterów każdego można nakłonić do zmiany pracy. Powtarzają oni, że praca w jednej firmie aż do emerytury to mit. Czy rzeczywiście tak jest?
03.10.2011 | aktual.: 03.10.2011 13:10
Piotr Majkowski jest head hunterem, twierdzi że każdego jest wstanie nakłonić do zmiany pracy. Nie ukrywa, że na zlecenie klientów zwyczajnie podkupuje pracowników. - To dziś norma. Po prostu ustalam z klientem ile więcej jest w stanie dać za specjalistę. Potem dzwonię do kandydata i umawiam się z nim na spotkanie. Na spotkaniu oferuję stawkę. Moja praca polega na tym, by wiedzieć. Muszę wiedzieć, kto jest najlepszy i ile zarabia. Analizuję płace, spotykam się z pracodawcami, znam doskonale zarobki specjalistów. Tylko raz specjalista odmówił przejścia do innej firmy, chociaż proponowano mu wyższą płacę. Twierdził, że w firmie jest od początku, identyfikuje się z marką i pieniądze nie są dla niego najważniejsze. We wszystkich innych przypadkach, mimo że pracownik miał imponujący staż lub nawet budował firmę od podstaw, czynnik finansowy był jedynym argumentem, by przejść do nowej pracy. Zdarzyło mi się też pośredniczyć w rekrutacji pracowników zagranicznych, niemieckich i belgijskich. W ich przypadku płaca
nie była najistotniejsza. Dla nich liczyło się gdzie będą pracować, na jakich zasadach, jak długo. Chcieli wcześniej zobaczyć umowę. Dla Polaków inne czynniki najczęściej są drugorzędne – twierdzi Piotr Majkowski, jest doradcą personalnym, pośredniczy w zatrudnianiu specjalistów i kierowników średniego i wyższego szczebla.
Remigiusz został zwerbowany przez łowcę głów. Był informatykiem w znanej firmie. Pewnego dnia zatelefonowano do niego. Łowca głów powiedział mu, że dostanie płacę wyższą o 10%. Już na pierwszym spotkaniu podpisał umowę. Jak mówi, że bardzo żałuje. - Miałem kredyt i zależało mi na podwyżce. Chodziłem do szefa i prosiłem o wyższą płacę. Niestety bezskutecznie. Myślałem o zmianie pracy i przypadek sprawił, że akurat w tym czasie zadzwonił head hunter z propozycją. Miałem robić to samo, tyle że za wyższą płacę. Nie zastanawiałem się, bo wszystko było jasne. Firma była niewielka, ale dobrze rokująca, podobna do tej, w której pracowałem. Rzeczywiście przez pół roku byłem zadowolony. Niestety firma zaczęła podupadać. Obcięli nam płace, mówiąc że to chwilowe trudności. Wreszcie po kilkunastu miesiącach mnie zwolnili, twierdząc, że mam najkrótszy staż w tej firmie. Byłem wściekły. Łatwo dałem się kupić, nawet nie zainteresowałem się jak firma radzi sobie na rynku, czy gwarantuje stabilność. Nie zrobię tego błędu –
mówi Remigiusz Polewka, informatyk z Torunia.
Kasia też została „zwerbowana” przez pośrednika. Miała pracować w brytyjskiej klinice jako stomatolog. Gwarantowano zarobki dwa razy wyższe niż te, które Kasia miała w Polsce. Jak twierdzi, nie było się nad czym zastanawiać. Rachunek był prosty. Niestety i ona podjęła złą decyzję.
- Moja płaca miała być uzależniona od ilości pacjentów. Okazało się, że początkowo będę pracować wieczorami i w weekendy. Szybko okazało się, że klinika nie ma najlepszej renomy, mimo że pracowali w niej specjaliści. Jakiś błąd lekarski z przeszłości wyrył się w pamięci pacjentów. Po prostu nie można było zmienić złej opinii. Niestety moje zarobki były nieznacznie wyższe od tych, które otrzymywałam w Polsce. Po czterech miesiącach wróciłam do Polski i poprzedniego miejsca pracy. Moim błędem było to, że nie zasięgnęłam informacji na temat kliniki. Wiadomo, że zarobki są najważniejszym argumentem zmiany pracy, ale można się łatwo naciąć. Warto ostrożnie podejmować decyzje, gdy proponują nam wysoka stawkę – mówi Katarzyna Limanowska, z Katowic. Zdaniem specjalistów pracownicy powinni średnio co dwa lata zmieniać pracę, tak by nie wypalić się. Ich zdaniem znany z ubiegłego systemu model pracy jednej przez całe życie, jest dziś anachroniczny i niemożliwy.
- Oczywiście pracownik, który pracuje w sztywnej branży, z takimi a nie innymi zarobkami, nie specjalnie ma pole do manewru. Kolejarz raczej nie ma gdzie się przenieść, chyba że się przekwalifikuje. Większość nauczycieli również pracuje w jednej i tej samej szkole. Pracownicy firm powinni się jednak liczyć ze zmianami. Muszą być elastyczni, koniunktura jest zmienna, a zatrudnienie zależy od kondycji firmy na rynku. Muszą liczyć się ze zwolnieniami, przeniesieniami na inne stanowiska. W firmach raczej nie zdarzają się sytuacje, by pracownik pracował na tym samym stanowisku do emerytury – dodaje Piotr Majkowski, head hunter.
Krzysztof Winnicki/MA