Czy twoi rodzice nie chcieli, żebyś został prezesem?
Twoje imię znaczy wiele. Nie tylko dlatego, że posiada swoją stronę w imienniku
03.10.2012 | aktual.: 03.10.2012 15:07
Twoje imię znaczy wiele. Nie tylko dlatego, że posiada swoją stronę w imienniku, a na niej spisaną genezę, zwykle łacińską, staropolską, biblijną, niemiecką lub rosyjską. Otóż twoje imię może ci pomóc lub przeszkodzić w karierze zawodowej, w osiągnięciu sukcesu.
– Imię ma moc – uważa Dorota Szcześniak-Kosiorek, doradca wizerunku i etykiety, właścicielka firmy DSK Consulting. – Jest to słowo, które powtarzamy i słyszymy każdego dnia. Jesteśmy na nie szczególnie wyczuleni. Gdy je usłyszymy, natychmiast czujemy się lepiej. Co ciekawe, niekoniecznie musi chodzić konkretnie o nas. Ponadto, osoby, które lubią swoje imię i utożsamiają się z nim, czują się pewniejsze siebie i mają wyższą samoocenę, niż osoby które nie cierpią swojego imienia i najchętniej by je zmieniły.
– Imię jest bardzo ważnym elementem budowania własnej tożsamości oraz funkcjonowania w społeczeństwie – dodaje Anna Łukasiewicz, psycholog biznesu, mediator ds. gospodarczych i pracowniczych. – Szczególnie, gdy w danym środowisku dane imiona kojarzą się z konkretnymi poglądami lub postaciami historycznymi. Tak było dawniej, gdy popularne były imiona świętych. Tak jest również dziś, gdy dzieci często dostają imiona sławnych piosenkarzy czy aktorów.
Pozytywny wpływ imienia widać w życiu zawodowym i w wysokości dochodów. Amerykańscy dyrektorzy firm z listy Fortune 500 najczęściej noszą imienia Peter, Bob, Jack (panowie) oraz Sally, Cynthia, Deborah (panie). Wśród amerykańskich prezydentów, 6 razy urząd obejmował James, 5 razy – John, 4 razy – William. W Polsce zaś, wśród prezesów zarządu firm notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych, znajdziemy aż 20 Piotrów i 17 Krzysztofów. 14 razy trafimy na Dariusza (w tym najwięcej bo aż 7 razy w firmach największych, wchodzących w skład indeksu WIG20)
, 13 razy na Wojciecha, 11 razy na Andrzeja, 10 razy zobaczymy na tabliczce na drzwiach imię Marek.
– Nic w tym dziwnego, że najwięcej prezesów nosi imię Piotr – komentuje z przymrużeniem oka Dorota Szcześniak-Kosiorek. – Imię „Piotr” pochodzi od greckiego słowa „petros” czyli skała. Z kolei Dariuszowi przypisuje się odegranie niebagatelnej roli w życiu. Panowie o tym imieniu starannie opracowują plany swoich ekspansji i uparcie dążą do ich realizacji. Te imiona po prostu pasują do prezesów wielkich spółek. Żeby nie popełnić błędu, należy te wyniki odnieść do ogólnej liczby ludzi posiadających dane imię. Zestawienie najpopularniejszych imion męskich w latach 1951-1970 (czyli dzisiejszych 40-60-latków na kierowniczych stanowiskach) ukazuje, że na czołowych miejscach znajdowali się: Andrzej, Jan, Krzysztof, Stanisław, Marek, Jerzy i Piotr. Trudno jednak znaleźć wśród najwyższej kadry zarządzającej Janów (tylko pięciu prezesów zarządu spółek na GPW)
i Stanisławów (żadnego prezesa zarządu). Jeśli przyjmiemy, że znaczenie imienia faktycznie coś znaczy, jest to dziwna sytuacja. Imię „Stanisław” oznacza bowiem
człowieka, który stanie się sławny ze względu na swój stan posiadania. Najwyraźniej więc Stanisławowie nie mieli szczęścia w dobie gospodarczej transformacji.
Podobna rzecz ma się z osobami, którym rodzice postanowili na pierwsze urodziny sprezentować niezbyt popularne imię. Osoby te pracują uczciwie i sumiennie – to na pewno. Być może mają odpowiedni talent do bycia dyrektorami. Ale na najwyższych stanowiskach, w najważniejszych firmach ich nie ma. Gdy przychodzi do ostatecznej rozgrywki, ostatecznego wyboru, przegrywają z innymi, może mniej utalentowanymi kandydatami, może mniej fachowymi, ale za to bardziej swojskimi, łatwiejszymi do utożsamienia się przez obywateli, wyborców, akcjonariuszy, dziennikarzy, pracowników.
– Posiadając imię, które jest charakterystyczne i oryginalne, można być zauważonym i zapamiętanym, zwrócić swoją uwagę np. wśród klientów. Z drugiej jednak strony imiona rzadkie mogą budzić zazdrość i być okazją do żartów. Te popularne często są odbierane pozytywnie, bo kojarzą się z czymś znanym, stabilnym, bezpiecznym – tłumaczy Anna Łukasiewicz.
Tę prawidłowość widać wyraźnie w wynikach wyborów prezydenckich w USA. Praktycznie w każdym przypadku, gdy jeden z dwóch głównych kandydatów miał dziwne lub mniej popularne imię, ponosił porażkę. W 1812 roku kandydat o imieniu DeWitt przegrał wybory z kandydatem o imieniu James, a w 1816 roku Rufus przegrał z Jamesem. W 1852 roku Franklin wygrał z Winfieldem, w 1904 roku Theodore pokonał Altona, a w 1936 roku Franklin zwyciężył Alfreda.
Jaki zatem sformułować ogólny wniosek o wpływie imienia na karierę? Im bardziej popularne imię, tym większa szansa na sukces. Z drugiej strony, imię nie przesądza zawsze i o wszystkim. Prezydentem USA był i Dwight, i Herbert, a teraz jest także Barack. Żeby jednak dostać wysokie stanowisko, trzeba wykazać się czymś więcej niż standardowy James czy Piotr. Dwight Eisenhower był generałem opromienionym zwycięstwami podczas II wojny światowej. Barack Obama był pierwszym prezydentem pochodzenia afroamerykańskiego, poprowadził również jedną z najbardziej błyskotliwych kampanii wyborczych w historii.
Na koniec słówko o paniach. Wśród prezesów zarządu po dwa pojawiają się imiona: Ewa, Halina, Małgorzata, Anna. Po jednym razie: Grażyna, Katarzyna, Karina, Izabela, Monika, Barbara, Hanna, Zofia, Aneta. Niestety, paniom w ogóle jest trudniej dotrzeć na sam szczyt korporacyjnej drabiny. Imię ma tu mniej do powiedzenia niż płeć. Powoli będzie się to zmieniać, na razie trzeba się uzbroić w cierpliwość i skupić na bieżących obowiązkach.
Mario Ludwiński/MA