Dakar, czyli najdroższy sport świata

Nawet kilka milionów złotych może kosztować start w Dakarze. Choć koszty są ogromne, to rajd uzależnia. Pieniądze wydają i sponsorzy, i miliarderzy.

Dakar, czyli najdroższy sport świata
Źródło zdjęć: © AFP | FRANCK FIFE

16.01.2014 | aktual.: 17.01.2014 12:46

W sporcie podobno wygrywają najlepsi. W Dakarze jest podobnie, tyle że wygrywają najlepsi z najbogatszych. Sam wpis do rajdu to dla motocyklisty wydatek rzędu 14 800 euro, w przypadku ekipy samochodowej to już minimum 26 tys. Nawet 40 tys. muszą zapłacić jadący ciężarówkami.

A to nie wszystko. Opłacić trzeba też udział mechaników i innych członków załogi. Koszt za osobę waha się od 8,7 tys. do 12 tys., w zależności kiedy opłatę się wniesie. Ponieważ ekipa musi mieć swoje auta serwisowe, zapłacić trzeba kolejne tysiące. Ceny wyznaczone przez organizatorów wahają się od 2,5 tys. za zwykłe 4x4 potrzebne do obsługi motoru czy quadu, przez 4,5 tys. za samochód transportowy lub kampera, aż po 50 tys. za tira. Wszystkie ceny są oczywiście w euro.

Za te pieniądze organizatorzy nie zapewniają zbyt wiele. Opłacone zostanie ubezpieczenie OC, GPS, opieka medyczna i przede wszystkim transport auta z portu we Francji do Ameryki Południowej i z powrotem. No i udział w największym rajdowym widowisku świata. Za resztę kierowcy muszą płacić już sami.

Ekipa z Dakaru, czyli dwie uczennice, fizjoterapeuta i ksiądz

To dlatego w Dakarze jest ponadprzeciętna reprezentacja milionerów i miliarderów. Najbardziej znany to Nasser Al-Attiyah. Katarczyk jest członkiem rodziny emirów, czyli monarchów tego arabskiego kraju. Na brak pieniędzy więc nie narzeka.

Także Polak Rafał Sonik nie musi szukać sponsorów. Choć nie ma go na liście najbogatszych "Wprost" czy "Forbesa", to tajemnicą poliszynela jest jego majątek wart co najmniej kilkadziesiąt milionów złotych. Sonik pieniądze zarabia na deweloperce, a od pięciu lat wydaje właśnie na Dakarze.

Na tegoroczne zawody quadowiec zabrał: samochód campingowy (4,5 tys, euro), ciężarówkę (4,5 tys. euro), dwa quady (15 tys. euro), dwa zapasowe silniki oraz mnóstwo drobnego wyposażenia. No i aż 11 osób ekipy wspierającej.

- W skład drużyny wchodzą m.in. fizjoterapeuta, dwóch mechaników, kierowca mana, kierowca campera, quadowiec wspierający na trasie oraz dwie dziewczyny, które Rafał wziął aby przyjrzały się Dakarowi, bo chcą w nim startować w przyszłości - tłumaczy Kajetan Cyganik, który wspiera organizacyjnie start Sonika w Polsce.

W tym roku Sonik dodatkowo zabrał ze sobą też...księdza. Ponieważ kierowca i biznesmen jest także filantropem, więc w ramach tej ostatniej działalności wziął do Argentyny twórcę fundacji Siemacha ks. Andrzeja Augustyńskiego.

Dla Sonika dodatkowy bilet lotniczy to pikuś. Koszt samych opłat startowych na Dakarze to wydatek rzędu 150-200 tys. euro. A to dopiero początek. W rajdzie nie można wystartować z marszu. Potrzebne są wielomiesięczne przygotowania i starty w innych podobnych zawodach.

- To też są koszty, które obowiązkowo trzeba ponieść. Dodatkowo poza startami doliczyć trzeba na przykład jazdy przygotowawcze po pustyniach. Ekipa co roku jeździ do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W tym roku był to wypad pięciodniowy - tłumaczy Cyganik.

Kosztuje też cała logistyka: przeloty, wizy, dokumenty, itp. Mechanicy, którzy przecież nie są panem Zdzisiem z warsztatu na końcu ulicy, też swoje kilka tysięcy euro wziąć muszą.

Autko za milion złotych

Gdy podliczymy te wszystkie koszty w excelu już powinna się wyświetlić kwota rzędu 250 tys. euro dla motocyklisty oraz 300 tys. dla kierowcy samochodu. A to sumy w ogóle nie uwzględniające ceny sprzętu: auta czy motoru i niezbędnych części zapasowych.

- Na Dakar jedzie quad za ok. 50 tys. euro. Do tego bierzemy warte mniej więcej tyle samo części zapasowe, z których bez najmniejszych problemów można by złożyć jeszcze jeden pojazd. No i oczywiście ok. 60 kompletów opon - mówi członek teamu Rafała Sonika.

Ekipa techniczna codziennie wymienia m.in. komplet filtrów, olej. Spory koszt to benzyna, bo nie tylko quad przemierza dziennie po kilkaset kilometrów, ale też cała ekipa. Organizatorzy rajdu paliwa nie zapewniają, tankuje się więc na zwykłych stacjach benzynowych. W przypadku samochodów rajdowych jest już nieco inaczej. One spalają po kilkadziesiąt litrów na każdą setkę. I to dwu-trzykrotnie droższego paliwa rajdowego, którego byle gdzie się nie zatankuje. Tylko ono kosztować może nawet 100 tys. zł.

Oczywiście kierowcy aut mają też droższy sprzęt. Koszt pojazdu Krzysztofa Hołowczyca wynosi około miliona euro.
- Krzysztof Hołowczyc jest kierowcą fabrycznym Monster Energy X-raid Team, więc nie ponosi żadnych kosztów związanych ze startem. To on dostaje wynagrodzenie z tytułu kontraktu kierowcy - mówi WP.PL Anna Kapusta z Hołowczyc Management.

Popularny Hołek dzięki temu nie musi się martwić praktycznie o nic.
- Ekipa X-raid na Dakar liczy ok. 100 osób, ale obsługują oni 10 aut: cztery fabryczne Monster Energy X-raid Team Peterhansel, Roma, Hołowczyc, Terranova i pozostałe sześć klientów X-raid - tłumaczy Kapusta.

Jednym z takich klientów jest uczeń Hołowczyca z Lotto Team, Martin Kaczmarek. Lotto nie udzieliło WP.PL informacji, czy auto jest kupione czy tylko wynajęte na potrzeby młodego rajdowca.

- Koszt wynajęcia Mini All 4 Racing wraz z pełną obsługą techniczną to około 600. tys - 1 mln euro, w zależności od specyfikacji auta i zakresu obsługi - tłumaczy asystentka Hołowczyca.

Nasz najlepszy kierowca rajdowy, dodatkowo współpracuje jeszcze z dwoma drużynami. Pieniądze dostaje od Lotto Team oraz dodatkowo jest członkiem Poland National Team, czyli nieformalnej reprezentacji Polski w rajdach terenowych.

- Ideą reprezentacji jest w długiej perspektywie czasowej rozłożenie kosztów uczestnictwa w Dakarze na więcej osób. Część aut dostawczych może być przecież wspólnych. Na razie jednak to dopiero początki. Może w kolejnych latach współpraca się zacieśni i przyniesie rzeczywiste oszczędności - przyznaje Kajetan Cyganik.

6 mln Orlenu, 2 mln Lotto, 2,5 mln Sonika?

Ani Orlen Team, w barwach którego jeżdżą Jacek Czachor, Marek Dąbrowski, Jakub Przygoński czy Adam Małysz, ani Lotto Team nie chcą ujawniać sum, jakie przeznaczają na start w najtrudniejszym rajdzie świata. Nieoficjalnie mówi się, że Orlen wydaje około 6 mln zł, a do Argentyny, nie licząc kierowców i pilotów, wysyła zaledwie 12 osób. Trzeba jednak pamiętać, że na kasku Małysza jest jeszcze logo jego innych sponsorów: Red Bulla oraz Generali. Z kolei nasz najlepszy motocyklista Kuba Przygoński ma zagwarantowanych mechaników po stronie KTM, czyli fabrycznego zespół swojego motocykla.

Drugi z polskich sponsorów Dakaru, czyli Lotto wydaje mniej, bo ma tylko Hołowczyca (zespół fabryczny), jego ucznia Martina Kaczmarskiego oraz Jarosław Kazberuk i Roberta Szustkowskiego. Taki sponsoring to koszt rzędu 3-4 mln zł. Dakar dla finansującego się z własnej kieszeni i praktycznie bez sponsorów Rafał Sonika to ok. 2,5 mln zł. Może nawet więcej.

To oczywiście budżety skrojone na potrzeby zwycięstwa lub co najmniej czołowych miejsc w rajdzie. Rafał Sonik od kilku lat jest bowiem w czołówce quadowców. Nie bez powodu Hołowczyc jedzie w jednym teamie i tym samym autem co słynni Stephan Peterhansel czy Nani Roma.

Amatorzy, którzy chcą się "pobawić" w Dakar i go tylko ukończyć, wydać mogą znacznie mniej. Oszczędną, czy wręcz dyskontową cenę proponuje firma Rally Management Services. Twierdzi ona, że dla motocyklisty ze Stanów Zjednoczonych (dochodzi więc koszt transportu sprzętu) jest w stanie zorganizować udział w rajdzie za ok.75 tys. dolarów, czyli około 230 tys. zł.

Wygrywać się nie opłaca

Co ciekawe, koszty startu w Dakarze są zupełnie oderwane od nagród za zwycięstwo. Zwycięzca rajdu wśród ciężarówek otrzyma 5 tys. euro, a wśród motocyklistów 25 tys. euro. Łączna kwota nagród wśród kierowców samochodów to 58,5 tys. euro, a wśród motocyklistów i quadowców - 156 tys. euro. Dla porównania organizator rajdu francuska firma Amaury Sport Organisation z samych tylko wpisowych zgarnia rok rocznie kilka milionów euro.

Dla uczestników wyścigu dużo ważniejsza od nagród finansowych jest satysfakcja z samego ukończenia zawodów czy słynna złota statuetka Beduina. Pieniądze liczą natomiast sponsorzy. O Dakarze, gdy na początku nowego roku nie odbywa się zbyt dużo prestiżowych zawodów sportowych, mówi bowiem cały świat.

Na Facebooku stronę rajdu polubiło już blisko milion internautów. Na samej trasie kierowców obserwuje ok. 4,3 mln osób. Informacje z rajdu docierają do miliarda telewidzów w 190 krajach. Szacunkowa wartość tylko samego czasu antenowego poświęconego na relacja z Dakaru to blisko 400 milionów dolarów. Czym przy tym jest więc parę milionów złotych?

rajdhołowczyclotto
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (370)