"Dewiza Tuska: po rządach PO - choćby potop"
Donald Tusk wspierając drastyczne obniżenie składek do Otwartych Funduszy Emerytalnych sformułował dewizę, która brzmi mniej więcej tak: "ludzi, którzy są tu i teraz w Polsce nie można poświęcić dla tych którzy będą pobierali emerytury w przyszłości”, co wolnej interpretacji brzmi: "po nas (czyli po rządzie PO) - choćby potop” - pisze prof. Magdalena Środa w felietonie dla Wirtualnej Polski.
10.01.2011 | aktual.: 10.01.2011 08:24
Na Mazurach i zapewne wszędzie tam, gdzie mamy jeszcze lasy - polowania idą pełną parą. Lasy wraz ze wszystkimi w nich dobrami są dziś traktowane jak zakład produkcyjny, z którego trzeba jak najwięcej i jak najszybciej wszystko wydusić. Dla obecnych pokoleń, dla gospodarki leśnej, dla leśników. Wycinka drzew i zabijanie zwierząt są doskonale zracjonalizowane: wszystko służy rzekomo dobru lasu. Nie da się jednak ukryć, że polują głównie cudzoziemcy z krajów, gdzie dobro lasów i zwierzyny pojmuje się zupełnie inaczej, oszczędzając raczej, niż niszcząc naturę dla przyszłych pokoleń. W związku z tym - polowania są rzadkie i bardzo drogie. W Polsce jest tanio i satysfakcja gwarantowana. Zwłaszcza dziś, gdy zwierzęta są wykończone brodzeniem w głębokim śniegu i brakiem pożywienia. Nawet kompletnie pijany Duńczyk, Szwed czy Niemiec są więc w stanie zabrać z Polski bogate trofeum za niewielką cenę.
W czasie gdy cała Polska wzruszała się uratowaniem małej sarenki z kry w Ustroniu Morskim, w całym kraju, w sposób jak najbardziej legalny, ginęły dziesiątki podobnych sarenek zabijanych ku uciesze cudzoziemskich myśliwych. Z moich obserwacji wynika, że myśliwi to najczęściej zaawansowani w latach panowie o mocno już zużytych zmysłach (niedowidzą, niedosłyszą, zabijaniem leczą kompleksy i zawodowe porażki). Nie znam też myśliwych, którzy stroniliby od alkoholu (piją przed zabijaniem, po, w trakcie), można więc bez trudu sobie wyobrazić, jaką masakrę pozostawiają po sobie w lesie. A sarenkom czynią szkody większe niż dryfująca kra.
Mimo to każdy leśniczy będzie bronił racji stanu czyli uboju zwierzyny leśnej oraz rabunkowej wycinki drzew, bo to się opłaca. Teraz. O przyszłości niech myślą inni. Tylko jak ta przyszłość będzie wglądała?
Zwolennikiem troski o dzień dzisiejszy kosztem tych, które nadejdą, okazał się też pan premier. Kilka dni temu, wspierając drastyczne obniżenie składek do Otwartych Funduszy Emerytalnych, Donald Tusk sformułował dewizę, która brzmi mniej więcej tak: "ludzi, którzy są tu i teraz w Polsce nie można poświęcić dla tych którzy będą pobierali emerytury w przyszłości”, co wolnej interpretacji brzmi: "po nas (czyli po rządzie PO) - choćby potop”.
Dziwne to stanowisko, wyznam, jak na premiera rządu, który krótką kołderką emerytur dla przyszłych pokoleń powinien zarządzać bardziej roztropnie. Bo zdanie przeciwne "ludzi którzy w przyszłości będą pobierać emerytury nie można poświęcić dla tych, którzy biorą je dzisiaj" wydaje się politycznie bardziej poważne, choć dużo mniej populistyczne.
Oczywiście mogło być jeszcze gorzej. Rząd - tak z pewnością zrobiłby Kaczyński - mógłby kierować się dewizą: "ludzi którzy są tu i teraz spokojnie można poświęcić dla pokoleń które umarły, bo polityka to przede wszystkim zarządzanie pamięcią i naszymi drogimi klęskami". Ale to że Tusk ciągle jeszcze nie jest Kaczyńskim stanowi niewielkie pocieszenie.
Osobiście nie podoba mi się żadna z dewiz, a premierom i leśniczym polecam starą formułę ekologów: świat i jego dobra zarówno naturalne jak i materialne należy zostawić następnym pokoleniom co najmniej w takim stanie i w takiej ilości w jakiej zastało je nasze pokolenie. Co znaczy ze mamy naprawdę poważne obowiązki wobec przyszłych pokoleń.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski