Dlaczego tworzymy robotnicze drużyny sportowe?

Biegają, grają w piłkę nożną lub uprawiają sporty motorowe

Dlaczego tworzymy robotnicze drużyny sportowe?
Źródło zdjęć: © newspix.pl

18.04.2013 | aktual.: 19.04.2013 08:46

Biegają, grają w piłkę nożną lub uprawiają sporty motorowe. Przybywa drużyn sportowych zrzeszających pracowników np. jednej firmy lub branży. Pracodawcy wspierają te inicjatywy. Ale czy chodzi tu tylko o zwiększenie sprawności fizycznej i wydajności w pracy swoich podwładnych?

Wystarczy popatrzeć na listy uczestników zakładowych turniejów piłki nożnej czy siatkówki. W VIII Mistrzostwach Polski Branży Budowlanej w halowej piłce nożnej wzięło udział 27 zespołów, w tym drużyny z Poznania, Gdańska, Wałbrzycha, Bielska Podlaskiego, Płocka, Bełchatowa, Warszawy. Podobnie szeroki przekrój geograficzny można było zaobserwować podczas VIII Mistrzostw Polski Firm Komunalnych (udział wzięło 15 firm) i VIII Mistrzostw Polski Branży Motoryzacyjnej (21 firmowych drużyn). Wiele z tych drużyn to turniejowi wyjadacze, którzy brali udział w większości lub wręcz we wszystkich edycjach mistrzostw. Pracodawcy, którzy wspierają takie inicjatywy, robią to nie tylko z poczucia społecznej odpowiedzialności za zdrowie pracowników. To również dobra okazja do zbudowania kampanii promocyjnej, wzmacniającej wizerunek firmy w regionie. Większość lokalnych czasopism, rozgłośni radiowych, portali informacyjnych, z chęcią zamieści newsa o udziale drużyny w mistrzostwach lub wywiad ze zwycięskim kapitanem i poda
przy tym nazwę firmy, z której wywodzą się pracownicy. To dobry argument, który powinien zapewnić pozytywną decyzję działu HR, gdy pracownicy przyjdą z pomysłem „zakładamy zespół sportowy”.

Oczywiście, nie wszystkie firmy decydują się na wspieranie sportu wśród pracowników. Podstawową przeszkodą jest jego niezbyt nowoczesna reputacja. Pierwsze skojarzenie, które przyszło ci na myśl po przeczytaniu tytułu tego tekstu, zapewne dotyczyło poprzedniego ustroju i przymusowej gimnastyki na miejskich trawnikach. Faktycznie, władza ludowa kładła wielki nacisk na sport. Tekst „Dlaczego tworzymy robotnicze drużyny sportowe?”, opublikowany już w 1927 roku w piśmie „Głos Młodzieży Robotniczej” (via Lewicowo.pl), pokazywał to dokładnie. Sport był zapewnieniem, że do walki z wyzyskiem klasy robotniczej staną jednostki silne i wytrzymałe. Wzmacniał duchowo, pozwalał nawiązywać więzi z kolegami z pracy, aby udaremnić pokusy burżuazyjno-endeckiej propagandy. Z drugiej strony, sport był ogromną wylęgarnią hipokryzji. Publicznie podkreślano, że celem nie jest zwycięstwo, rekordy, zaś ambicje, rywalizacja, otrzymywanie dochodów z racji udziału w zawodach, to przejawy gwiazdorzenia i oderwania od wspólnych ideałów.
A po cichu każdy prominent dokładał starań, by zespół, reprezentujący jego region lub zakład, wypadł jak najlepiej – a przynajmniej, nie gorzej niż zespół nielubianego sąsiada.

Drugą przeszkodą w rozwijaniu sportu w miejscu pracy jest obawa, że aktywność sportowa zabierze cenny czas pracy. Tomasz Jarosz, design director w agencji marketingu zintegrowanego Focus Advantage, przyznaje, że pogodzenie pasji do biegania z pracą zawodową było dla niego sporym wyzwaniem. – W bieganiu największą przyjemność sprawia mi pokonywanie coraz dłuższych odległości i bycie na trasie możliwie najdłużej – przyznaje. – Znalezienie na to kilku godzin dziennie nie tylko kolidowałoby z pracą, ale musiałoby odbywać się kosztem czasu rodzinnego. Dlatego moje bieganie raczej ma charakter okresowych zrywów niż codziennego treningu. Czasem jestem gotowy wstać i biegać o 4:00 rano lub grubo po 22:00, a czasem mam „przestoje” kiedy nie robię nic.

Zdecydowanie najbardziej popularne podejście to bieganie poranne. – Z bieganiem po pracy są same kłopoty. Aby mieć na to czas, trzeba czegoś nie zrobić albo się z kimś nie spotkać. W głowie kiełkują jeszcze niezrealizowane pomysły. I zamiast odpoczywać, pracuję – mówi Jane Stoykov, creative director w tej samej agencji. Właśnie tę korzyść – spokojny czas bez aktywnego myślenia – jako najważniejszą z uprawiania sportu wymienia wielu biegaczy, rowerzystów, pływaków, adeptów sztuk walk.

Mimo tych wątpliwości, większość dyrektorów i menedżerów patrzy przychylnym okiem na sportowców w swoich firmach, działach i zespołach. Wielu z nich również osobiście zakłada dresy, wygodne buty i wskakuje na siodełko lub wybiega na chodniki i ścieżki w parkach. Dlatego wzmianka o uprawianym sporcie może pomóc na rozmowie kwalifikacyjnej – jeśli okaże się, że rozmówca dzieli pasję, to na pewno spojrzy na ciebie bardziej przychylnym okiem.

Mariusz Ludwiński,MA,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)