Dwie firmy mają straty wielkości budżetu Polski
Początek czwartkowych notowań był neutralny, a więc inny niż wszystkie sesje tego tygodnia kiedy indeksy zawsze rozpoczynały od dużego ruchu na otwarcie.
26.02.2009 17:55
Tym razem mimo porannego ogłoszenia wyników m. inn. przez TPSA, PKO BP czy ORLEN żadna ze stron giełdowej walki nie zdecydowała się na ruch. Same raporty finansowe największych spółek nie znajdywały odzwierciedlenia w notowaniach. Gracze jedynie surowej potraktowali ORLEN, który najwięcej tracił, ale przy ogłoszeniu straty netto rzędu 3 mld złotych trudno było oczekiwać optymizmu inwestorów.
Ogłaszane rano nastroje konsumentów oraz biznesu w Eurolandzie okazały się nieznacznie gorsze od prognoz, ale nie wpłynęły na rynki. Znacznie większe wrażenie zrobiło ogłoszenie przez bank Royal Bank of Scotland największej kwartalnej straty w historii Wielkiej Brytanii. Bank stracił 24,1 mld funtów (34 mld dolarów), a ponad 760 mld dolarów w różnych aktywach przekaże do nowo tworzonego oddziału w którym będą wszystkie ryzykowne instrumenty. Dodatkowo RSB wycofa się aż z 36 na 54 krajów w których prowadzi działalność.
Trudno było jednak znaleźć jednoznacznie odzwierciedlenie tych miliardowych strat na parkietach. Co prawda podaż zaczęła śmielej spychać indeksy na niższe poziomy, ale wszystkie zachodnie giełdy odnotowywały wzrosty. Nawet WIG20, który zszedł na minusy szybko złapał drugi oddech i przeszedł na zieloną stronę głównie za sprawą zwyżkującego o 6 proc. KGHM. Od tego czasu rynki zastygły w oczekiwaniu na dane z USA.
Pierwsza informacja była niespodziewana. Ogłoszona strata General Motors wyniosła w 2008 roku niemal 31 mld dolarów, co jest drugą największą stratą koncernu w 100 letniej historii (większa była tylko w 2007 roku). Oczekiwano dwukrotnie mniejszych problemów, ale rynki solidarnie zignorowały tak duży spadek przy ogólnym kompromisie, że GM i tak będzie uratowane przez rząd i przetrwa nawet największe kłopoty. Dalej opublikowano tygodniową liczbę nowych bezrobotnych w USA, która również bije rekordy (667 tysięcy) oraz informację o spadku o 5,2 proc. zamówień na dobra trwałego użytku, które obecnie znajdują się najniżej od 6 lat. Na koniec rynki dobiła informacja o spadku sprzedaży nowych domów w USA do minimum nie widzianego co najmniej od 46 lat.
Myliłby się jednak ten kto sądził, że taka mieszanka danych wywoła spadki! Godzinę przed zamknięciem rynki europejskie ruszyły do góry a WIG20 zyskał 3,5 proc. Podobnie jak zachodnie indeksy. Sesja identyczna jak wczoraj z tą różnicą, że ostatnie minuty należały od byków a nie do niedźwiedzi. Wszystko rozgrywa się w ostatnich minutach i żadne dane makro czy też raporty z firm nie mają żadnego znaczenia. Liczą się nastroje, a te dziś na koniec były dobre bo amerykańskie rynki otworzyły się na plusach. Przewidywanie co się stanie jutro w takich warunkach mija się kompletnie z celem.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse