Euro rozczarowało handel
Oczekiwania były ogromne. Wszyscy liczyli na zyski z piłkarskiego
szaleństwa. Zagraniczni kibice mieli zostawić u nas miliony euro. Już jednak wiadomo, że przeszacowaliśmy zyski z organizacji Euro 2012. Najbardziej zawiedziony jest handel detaliczny.
02.07.2012 | aktual.: 02.07.2012 16:04
- Nie jest tak różowo, jak by się wydawało. Nie zauważyliśmy znacznego wzrostu sprzedaży - mówi Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.
Nieco lepszy od przewidywań wzrost sprzedaży w maju dawał nadzieje na to, że czerwiec będzie naprawdę udany dla całego handlu. Niestety, badania koniunktury GUS-u w tym miesiącu takie optymistyczne nie są. Sondaż przeprowadzony na początku czerwca wśród właścicieli sklepów pokazuje duże rozczarowanie. Sytuację oceniają gorzej niż maju. Co więcej, pod względem przewidywań jest to najgorszy czerwiec od siedmiu lat.
Jedynie 14 proc. badanych przedsiębiorstw przewidywało poprawę koniunktury w sprzedaży, 20 proc. sądziło, że sytuacja się pogorszy. Nie najlepiej obrotom w trakcie mistrzostw wróży nadmierny poziom zapasów, jakie zgromadziły sklepy. W konsekwencji większość z nich planowała ograniczenie kolejnych zamówień.
Inaczej kupowaliśmy na Euro
Widoczny ruch w sklepach w czasie Euro 2012 oraz tuż przed to przede wszystkim zmiany w koszyku klientów oraz w czasie robienia zakupów. Większe niż zwykle kolejki wynikały ze wzmożonego popytu przed meczami. W tym czasie zdecydowanie rosła sprzedaż piwa, a także przekąsek.
- Wśród pewnych grup produktów rzeczywiście nastąpił znaczący wzrost sprzedaży. Przede wszystkim dotyczy to tych produktów, które związane są z oglądaniem meczu. I tak na słonych przekąskach odnotowaliśmy 83-proc. wzrost obrotów. Sprzedaż piwa wzrosła o 50 proc., alkoholu mocnego natomiast o kilka do kilkunastu proc. - mówi Maciej Ptaszyński.
Jak wskazuje dyrektor generalny PIH, niektóre wzrosty, jak choćby 12-25 proc. skok na napojach bezalkoholowych, to z kolei wynik zapotrzebowania sezonowego.
Jednocześnie przedstawiciele Izby zauważyli spadek sprzedaży w wielu pozostałych obszarach. Podobne spostrzeżenia ma PKPP Lewiatan.
- Po rozpoczęciu Euro ogromna część konsumentów nie miała ochoty na sklepy. Ci, którzy robili zakupy, wybierali z kolei raczej towary tańsze. Wynika to z niepewnej sytuacji ekonomicznej i wysokiej inflacji - mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan.
Puste galerie
- Przede wszystkim galerie handlowe świeciły pustkami. Z autopsji wiem, co się działo choćby w Galerii Mokotów w Warszawie w czasie meczu Polska - Czechy. Odwiedzających można było policzyć na palcach jednej reki - dodaje Maciej Ptaszyński.
Zgadza się z tym Piotr Kalisz, główny ekonomista banku CityHandlowy. - Centra handlowe mogły ucierpieć na piłkarskiej gorączce. Jednak nas to nie dziwi. W zasadzie od początku nie liczyliśmy na widoczne przełożenie organizacji Euro 2012 na handel detaliczny - stwierdza analityk.
Zarazem także tutaj nie wszyscy byli stratni. Już w poprzednich miesiącach można było zauważyć wzmożony ruch w sklepach z elektroniką. Wiele rodzin właśnie przed piłkarskimi mistrzostwami postanowiło kupić nowy telewizor. W maju branża RTV/AGD zanotowała aż 22,5 proc. wzrostu obrotów.
- Dzięki dużym obniżkom cen sprzedaż płaskich telewizorów trwała także w trakcie turnieju - mówi Wioletta Batóg, rzecznik sieci Media Markt oraz Saturn.
- Jeszcze 9 czerwca widziałam, jak ludzie wynoszą telewizory ze sklepów, a pamiętajmy, że przed nami jeszcze olimpiada - dodaje Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z PKPP Lewiatan.
Euro i cała reszta
- Jednocześnie przedsiębiorcy, którzy nie oferowali usług w jakiś sposób powiązanych z oglądaniem meczów, nie byli w stanie przyciągnąć klientów - wskazuje Maciej Ptaszyński.
- Co najwyżej więcej zarobili handlarze, którzy stali w pobliżu stadionów. Eldorado miały także lokale gastronomiczne, choćby w Warszawie i Wrocławiu - mówi Andrzej Maria Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Z naszych rozmów z hotelarzami i restauratorami, którzy podsumowali już fazę grupową we Wrocławiu i Poznaniu, wynika jednak, że nie wszyscy zarobili. Ci, którym Euro przyniosło dodatkowy dochód, twierdzą z kolei, że zysk nie był taki, jak się spodziewali.
Efekt psychologiczny
Gorsze nastroje w handlu to przede wszystkim jednak efekt rozdmuchanych nadziei. Perspektywą wielkich zysków z Euro politycy karmili nas przez ostatnie cztery lata. Z roku na rok nadzieja ta rosła jak śniegowa kula. Gdy przyszło do konfrontacji z rzeczywistością, rozczarowani są niemal wszyscy.
- Organizacja mistrzostw w Polsce powinna przynieść w skali całej gospodarki jakieś 100 mln zł. Jednocześnie sama sprzedaż żywności w ciągu roku w normalnych warunkach wynosi 260 mld zł - mówi Andrzej Maria Faliński.
Gdy minie entuzjazm po Euro, a następnie rozczarowanie po podliczeniu twardych danych za czerwiec, należy oczekiwać chłodnej analizy naszej gospodarki. Ta, biorąc pod uwagę sytuację w Europie, wciąż jest dość dobra.
- Zawsze przed wakacjami optymizm przedsiębiorców spada. Według mnie dynamika handlu zostanie jednak zachowana - dodaje Andrzej Maria Faliński.
- Z konkretnymi danymi musimy jeszcze poczekać, gdy będzie można zrobić podsumowanie. Już teraz można powiedzieć jednak, że dla handlu nie był to okres żniw - podsumowuje Maciej Ptaszyński.