Fachowcy mogą spać spokojnie
Najtrudniej o dobrze wyszkolonego pracownika fizycznego. To zresztą problem ogólnoświatowy. Na brak fachowców narzekają pracodawcy i klienci w Polsce, Europie i USA.
Panuje opinia, że fachowiec, „złota rączka”, poradzi sobie i w kryzysie. Doświadczony hydraulik, elektryk, murarz, spawacz może się nie przejmować zamykaniem zakładów, brakiem unijnych funduszy, redukcją etatów. Robota dla niego zawsze się znajdzie. Być może stanie przed decyzją przeprowadzki do innego miasta, albo i kraju. Ale taka zmiana w dzisiejszej, znacznie bardziej niż kiedyś mobilnej Europie nie jest problemem nie do przeskoczenia.
To się szybko nie zmieni
Ten temat powraca jak bumerang. Media podają listy profesji, w których brakuje pracowników. Od lat czołówka w tych rankingach niewiele się zmienia. Wiadomo nie od dziś, że najtrudniej o dobrze wyszkolonego pracownika fizycznego. To zresztą problem ogólnoświatowy. Na brak fachowców narzekają pracodawcy i klienci w Polsce, Europie i USA. Zaś ci, którzy są, często nie spełniają naszych oczekiwań. Skarżymy się, że ekipy remontowe robią po łebkach, są niekompetentne, bywają też bezmyślne.
- Mam mieszkanie w starym budownictwie. Niedawno przeprowadziłam gruntowny remont – opowiada 40-letnia Anna. – W kuchni, tuż nad podłogą tkwiło praktycznie nieużywane gniazdko elektryczne. Poprosiłam, żeby przeniesiono je wyżej. Parę dni po zakończeniu prac okazało się, że „fachowcy” owszem, przenieśli je, ale… nie doprowadzili kabla. W rezultacie miałam gniazdko na odpowiedniej wysokości, tyle że kompletnie bezużyteczne.
W Polsce deficyt fachowców tłumaczy się kilkoma przyczynami. Jedną z nich jest masowy odpływ tam, gdzie lepsze płace, a więc do krajów zachodniej Europy. Ale ta przyczyna nie może wyjaśnić wszystkiego. Inna wiąże się ze stopniowym upadkiem i rozwiązywaniem branżowych szkół zawodowych. Przez lata podkreślano wagę kształcenia na poziomie uczelnianym. Zawodówki poszły w odstawkę.
Stopniowo jednak zaczęła rosnąć liczba mieszkań, prywatnych posiadłości, kupowanego sprzętu. Ruszył boom inwestycyjny, otworzyły się rynki krajów europejskich. I okazało się, że specjalistów brakuje. Ich solidne wykształcenie wiąże się z odbyciem dłuższej praktyki, musi więc potrwać. W związku z tym można się liczyć z niższą jakością wykonywanych usług. A także z trudnościami ze znalezieniem odpowiedniego fachowca. Przy tym wszystkim, w związku z deficytem pracowników, ceny za ich usługi na pewno nie będą malały. Fachowy, ale mniej
Czy można mówić o końcu rynku pracodawcy i nastaniu rynku pracownika? Nie do końca tak jest. Z jednej strony, fachowcy mają przewagę. Przedsiębiorcy muszą honorować ich wymagania. Z drugiej jednak, firmy unikają przyjmowania byle kogo. Szukają specjalistów z konkretnymi, dokładnie sprecyzowanymi umiejętnościami. Nie każdy spełnia te kryteria. Braki kadrowe nie oznaczają automatycznie, że o zdobycie pracy będzie łatwo.
- Prowadzę zakład remontowo-budowlany. Od paru lat mam kłopoty ze skompletowaniem naprawdę fachowej ekipy – tłumaczy anonimowo przedsiębiorca z Trójmiasta. – Kiedyś było z tym lepiej. Widzę to po tempie pracy, po ilości zgłaszanych reklamacji. Skąd to się bierze? Wydaje mi się, że jest dziś wśród ludzi mniejszy nacisk na fachowość. Mało jest speców w jednej, ściśle określonej dziedzinie. Zdaniem pracodawcy, przyczyna leży po części w tempie życia i zmian. Pracownicy przestają wiązać całą swoją przyszłość z określonym zawodem. Dlatego mniej chętnie inwestują w doszkalanie, stałe podnoszenie poziomu specjalizacji. – Wczoraj człowiek był cieślą, dziś jest hydraulikiem, kto wie, co będzie robił jutro? Ludzie łapią różne sprawności, chodzą na kursy. Mają wiedzę o wielu sprawach, ale w żadnej nie są prawdziwymi specjalistami. Żeby się takim stać, potrzeba czasu – tłumaczy przedsiębiorca.
Pieniądze nie najważniejsze?
Firma powinna umieć przytrzymać fachowca, jeśli już go znajdzie. Czym? Wydawałoby się, że przede wszystkim pieniędzmi. Jednak wyniki badań podane przez firmę doradczą Deloitte wykazują, że czynnik finansowy nie stoi wcale na pierwszym miejscu. Ankietowani stawiają wyżej możliwości rozwoju i awansu. Jeśli ktoś widzi, że w jednej firmie nic ciekawego już go nie spotka, rozgląda się za inną. Tu widać dążenie do zmian, o którym mówił cytowany wcześniej pracodawca. Potwierdzają to badania Centrum Studiów nad Polityką Europejską. Wynika z nich, że przeciętny Europejczyk zmienia pracę co 11 lat, a więc kilkakrotnie w ciągu kariery zawodowej.
Inną ważną przyczyną skłaniającą do zmiany pracy może być brak dobrej współpracy z szefem. Widać po tym, że pracodawcy nie mają racji, przyczyn niedoboru fachowców szukając wyłącznie poza firmą. Wielu z nich przydałoby się doszkolenie, jeśli chodzi o umiejętność nawiązywania dobrych kontaktów z pracownikami, na których tak bardzo im zależy.
Tomasz Kowalczyk