Fakt: Skandal! Wydali 200 tys. na ucztę w resorcie pracy!

Polędwiczki wieprzowe w sosie grzybowym, schab pieczony ze śliwką, dorsz w sosie śmietanowo-szpinakowym, pstrąg pieczony w ziołach. To nie menu z ekskluzywnej restauracji, ale przykładowy zestaw obiadowy, jaki zamawia dla swoich ludzi Minister Pracy Władysław Kosiniak-Kamysz (31 l.)

Fakt: Skandal! Wydali 200 tys. na ucztę w resorcie pracy!
Źródło zdjęć: © newspix.pl

18.04.2012 | aktual.: 18.04.2012 09:22

Urzędników, którzy wydłużają nam wiek emerytalny, czekają wystawne uczty! To na to będą pracować Polacy do 67. roku życia! Smakołyki serwowane na 194 resortowych spotkaniach będą kosztować podatnika 206 tys. zł. To farsa rodem z czasów PRL!
Ministerstwo Pracy organizuje szereg konferencji i szkoleń. Ale urzędnicy nie chcą dyskutować tylko przy wodzie mineralnej i słonych paluszkach. O... co to, to nie! Będzie wystawnie i za nasze.

Na początek oczywiście kawka, niezbędny element każdej udanej konferencji. Potem chwila nudy, jakiś wykład i przerwa. I znów kawka, do tego herbata i soki. Ale uwaga: na stołach nie będzie żadnych słodzonych napoi owocowych i nektarów. Urzędnicy to nie dzieci w szkołach, które poi się byle czym. Biurokraci mają dostać oryginalny sok, a nie jakiś rozwodniony, tani koncentrat. Do kawki obowiązkowo musi być też coś słodkiego np.: rogalik drożdżowy nadziewany jabłkiem. Ludzie ministra zgodzą się też przełknąć babeczkę z kremem albo owocami.

Po szkoleniu czy wykładzie jest czas na obiad. Urzędnicy zamawiają więc lunch bufetowy – czyli normalny obiad, tyle że tak nazywany w warszawskich biurach. Do wyboru będą mieć dwa rodzaje zup – choć nam wyboru w sprawie emerytur dać nie chcieli. Jakie zupki? Na przykład krem pomidorowy i brokułowy. Potem na stołach ma pojawić się danie główne. Będzie można przebierać z kilku rodzajów mięs albo ryb. Musi być też deser, ale nie każdemu urzędnikowi pasują takie same słodkości. Serwowany może być sernik, szarlotka albo tarta z owocami.

Kiedy urzędnicy będą zajadać frykasy, Polacy będą z miesiąca na miesiąc dłużej tyrać na nędzną emeryturę. Władysław Kosiniak-Kamysz jest najmłodszym minister w rządzie Donalda Tuska (55 l.). Z wielkim zapałem promuje reformę emerytalną, która skazuje Polaków na pracę do śmierci. Ale jak widać, o swoich podwładnych młody minister potrafi zadbać. Póki „pracują” w resorcie, na pewno na konferencjach i szkoleniach nie będą przymierać głodem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)