Gdy szef każe powiększać dekolt

Dziś pracodawcom nie wystarcza, że pracownik sprawnie i szybko wykonuje swoje obowiązki. Doceniony i dostrzeżony został wreszcie potencjał jaki zamrożony jest w tzw. kapitale ludzkim.

04.08.2008 06:16

Przedsiębiorcy w pogoni za zyskiem do maksimum chcą wykorzystać zatrudnionych, robiąc z nich firmowe "wizytówki", czy powierzając im dodatkowe role w akcjach promocyjno - marketingowych. Dlatego np. niektórzy właściciele barów chcą kusić rozgrzaną wakacyjnym słońcem klientelę wdziękami kelnerek, które zmuszają do serwowania posiłków w... większych dekoltach. Takie pomysły szefowie mają nie tylko na lato. Przykładowo, w sezonie Świąt Bożego Narodzenia panie pracujące na kasach w hipermarketach zakładają śmieszne czapki elfów mimo, że zostały zatrudnione do szybkiego przesunięcia towarów przed czytnikiem kasy i pobrania należności.

|

Obraz
Obraz

Pracodawca może wymagać od swoich ludzi noszenia w czasie pracy określonego rodzaju strojów. Najczęściej obowiązek taki jest zapisany w regulaminie pracy, czasem wystarczy presja otoczenia by pracownik zaczął nosić się tak jak inni. Niedopuszczalne jest jednak by podwładni ponosili koszty związane z dostosowaniem swojej garderoby do wymagań firm, a co ważniejsze, by uniform nie naruszał ich dóbr osobistych.

Każdy pracownik ma inną wrażliwość i nie można określić w przepisach jaka długość spódnicy, czy wycięcia w bluzce jest obraźliwa i narusza dobra chronione prawem. Ważny jest też charakter pracy i to czy strój jest dostosowany do specyfiki danej branży.

Jeśli dziewczyna pracuje jako tancerka w klubie go - go, trudno spodziewać się, że szef zgodzi się na strój "dopięty po szyję". A jeśli ta uzna, że skąpe wdzianka naruszają jej godność, powinna chyba poszukać innej pracy.

Tomasz Zalewski - dziennikarz Działu Prawa "Rzeczpospolitej"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)