Giełda energii zmniejszy nasze rachunki za prąd
Już od lipca ceny prądu mogłyby znacznie spaść, nawet o 30 proc. Poseł PO Antoni Mężydło przygotował projekt ustawy, która zakłada powołanie giełdy energii i sprzedaż przez nią w 100 proc. wytwarzanego w Polsce prądu.
To zaostrzyłoby konkurencję i zbiło ceny, które teraz producenci narzucają odbiorcom. Jednak zmiany blokuje lobby wytwórców energii. Na tyle skutecznie, że projekt Mężydły nie może nawet wejść pod dyskusję na forum sejmowej komisji energetycznej.
Zdaniem posła PO to samo lobby stoi za przygotowanym w Ministerstwie Gospodarki kontrprojektem. Choć jest on pozornie zbliżony do jego inicjatywy, blokuje ją.
_ Nie dziwi mnie to. Wiceministrem odpowiedzialnym za energetykę w resorcie gospodarki jest Joanna Strzelec-Łobodzińska. Zanim trafiła do resortu, pracowała w Tauronie, największym producencie prądu w Polsce _ - podkreśla Mężydło. Z panią minister nie udało nam się wczoraj skontaktować.
Projekt był już gotowy w grudniu.
_ Cały czas napotykam na problemy proceduralne, które blokują proces legislacyjny _ - żali się Antoni Mężydło. Dokument spędził ponad dwa miesiące w komisji redakcyjnej, która potrzebowała tyle czasu na jego cyzelowanie. Dziś miał trafić na komisję ds. energetyki, jednak - zdaniem Andrzeja Czerwińskiego, posła PO i członka komisji, wyparły go "ważniejsze sprawy". Zdaniem Mężydły nie przypadkowo. Czerwińskiego, swego partyjnego kolegę, też zalicza do lobby energetycznego.
Jeśli nowa ustawa Prawo energetyczne nie zostanie szybko uchwalona, będziemy zdani na dalsze, duże podwyżki cen prądu. Z szacunków Urzędu Regulacji Energetyki (URE) wynika, że jego podrożeje on w tym roku średnio aż o 43 proc. Szczególnie odczują to odbiorcy przemysłowi, którzy i tak już płaca znacznie więcej za kilowatogodzinę niż gospodarstwa domowe.
Dla wielu z nich oznacza to bankructwo. Na przełomie roku huta aluminium w Koninie ogłosiła zwolnienia grupowe, a jako główną przyczynę podała wzrost cen energii. To podnosi bowiem koszty produkcji, która stała się nieopłacalna. Z tego powodu zmniejsza produkcję huta szkła w Krośnie.
Energetycy zwalają ciągłe podwyżki na wysokie ceny węgla i konieczność ogromnych wydatków na modernizację elektrowni i sieci przesyłowej. Eksperci zarzucają polskim firmom energetycznym wykorzystywanie dominującej pozycji na rynku i brak przejrzystości przy ustalaniu opłat za prąd. Cztery spółki (mają 80 proc. rynku) kontrolują państwo.
Lekiem na wysokie ceny miała być liberalizacja rynku energii elektrycznej, która nastąpiła 1 lipca 2007 roku. Dawała ona prawo swobodnego wyboru dostawcy elektryczności - co w konsekwencji miało doprowadzić do zwiększenia rywalizacji wytwórców prądu o klienta i zaowocować niższymi cenami. Teoria nie przeszła jednak w praktykę.
Dziś 92 proc. prądu w Polsce sprzedawana jest na podstawie bezpośrednich umów między producentem i klientem, a ten ostatni nie ma wyboru. jest skazany na działający na danym terenie koncern energetyczny, a i tak różnice cenowe między dostawcami prądu są niewielkie.
Antoni Mężydło twierdzi, że mimo wysokich podwyżek cen prądu rząd Donalda Tuska nie robi prawie nic, by to zmienić - choć wystarczyłoby zastosować u nas rozwiązania, które wcieliły Hiszpania czy Skandynawia. Tam stawka za prąd jest ustalana na giełdach energetycznych, co wymusza na jego producentach konkurencję i - w konsekwencji - obniżkę cen.
_ Wysokie rachunki za prąd są efektem braku konkurencji oraz uprzywilejowanej pozycji dostawców w stosunku do konsumentów _- twierdzi Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).
_ Mimo że ceny ciągle idą w górę nie widzę żadnych wydatków na inwestycje. Widzę natomiast ciągłe próby blokowania zmian w przepisach _- podkreśla Antoni Mężydło.
Henryk Sadowski, Agaton Koziński
POLSKA Gazeta Krakowska