Według najnowszego pomysłu handel w niedziele dozwolony byłby tylko do godziny 13. Nie dotyczyłby aptek i stacji benzynowych. Taką propozycję opracował Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego. - Ten wariant pracy sklepów w niedziele popiera cała branża handlowa - zapewnia szef zespołu poseł Adam Abramowicz.
- Prace nad projektem ws. zakazu handlu w niedziele trwają w parlamencie. Poczekajmy, aż zostanie wypracowane ostateczne rozwiązanie; w ciągu najbliższych tygodni albo miesięcy będzie wiadomo coś więcej - uspokajał we wtorek rzecznik rządu Rafał Bochenek na antenie Polsat News.
Przypomniał, że projekt został zgłoszony przez stronę społeczną. - My oczywiście bardzo poważnie podchodzimy do tej inicjatywy. Rząd premier Beaty Szydło przygotował stanowisko, które zostało wypracowane na posiedzeniu Rady Ministrów i zostało skierowane oczywiście do Sejmu - dodał Bochenek. Jak podkreślił, w stanowisku tym nie ma wyraźnie dookreślonej liczby dni i niedziel, w których zakaz handlu miałby obowiązywać. Według Bochenka to powinno wynikać z "szerokiej" dyskusji w parlamencie.
Tymczasem nawet w krajach, w których wprowadzono zakaz handlu, pojawiają się głosy, aby te przepisy liberalizować. W Niemczech, podobnie jak w Austrii, obowiązuje tzw. "niedzielna cisza": zamknięte są wszystkie sklepy nie licząc tych na stacjach benzynowych, dworcach kolejowych i lotniskach. Choć przepisy nieco złagodzono, to i tak u naszych zachodnich sąsiadów toczy się spór o to, czy w siódmy dzień tygodnia wolno handlować, czy nie.
Wśród walczących z zakazem wyróżnia się sieć domów towarowych Kaufhof, która zaskarżyła zakaz do niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał skargę odrzucił.