Hipoteki: wiosna, która nie nadchodzi

Kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich są już na naszym rynku praktycznie niedostępne, euro coraz trudniej osiągalne, a kredyty w złotych raczej drożeją niż tanieją.

Hipoteki: wiosna, która nie nadchodzi
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

16.04.2012 14:21

O 0,2 pkt proc. wzrosła w ciągu ostatniego pół roku średnia marża kredytów hipotecznych w złotych wyliczana na potrzeby Indeksu Dostępności Kredytowej Open Finance i TVN CNBC. Potencjalni kredytobiorcy, którzy oczekiwali wiosennego ożywienia są zapewne rozczarowani, bo tylko kilka banków przygotowało ciekawe oferty, więcej było zmian na minus.

Marzec i pierwsza połowa kwietnia to przede wszystkim okres dalszego wycofywania się banków z kredytów walutowych. Exodus ruszył pełną parą jesienią ubiegłego roku. Wtedy to z kredytów walutowych zrezygnowały m.in. BPH, DnB Nord, Kredyt Bank i PKO BP, potem w ich ślady poszły Alior i BOŚ, aż w końcu padł ostatni bastion: Nordea Bank. Wybór banków nadal gotowych pożyczyć w euro ogranicza się do siedmiu instytucji, ale w Deutsche Banku PBC i Polbanku trzeba zarabiać grubo powyżej przeciętnej (odpowiednio 12 i 10 tys. zł netto), a w Banku Zachodnim WBK mieć 20-proc. wkład własny. Chyba że ktoś zarabia w euro, wtedy może ubiegać się o kredyt także w Aliorze, Banku Ochrony Środowiska i Pekao.

Ale nawet te banki, które kredyty walutowe nadal w ofercie mają, dają jasne sygnały o zbliżającym się końcu. Należące do Grupy BRE mBank i MultiBank podniosły oprocentowanie kredytów, a zmiana dotyczyła także już złożonych i procesowanych wniosków - do takich chwytów poniżej pasa musimy się przyzwyczaić. Oprocentowanie wzrosło także w BZ WBK i Deutsche Banku PBC. Znalezienie kredytu w euro z marżą poniżej 2 pkt proc. jest obecnie niezwykle trudne, a w przypadku większości klientów wręcz niemożliwe. Warto przy tym zaznaczyć, że przy wysokich marżach zaciąganie kredytu hipotecznego w euro traci sens, bo umyka nam największa zaleta kredytów walutowych: niskie oprocentowanie.

W kredytach złotowych też trudno o dobre wiadomości. Nordea nie tylko wycofała się z kredytów walutowych, ale i podniosła marże dla tych w złotych. Wprawdzie najniższa marża wynosi tam teraz 0,95 pkt proc., ale dotyczy klientów VIP z wkładem własnym w wysokości 70 proc. W ING Banku z kolei wróciła 2-proc. prowizja za wcześniejszą spłatę kredytu w ciągu trzech lat, a Alior obniżył maksymalny poziom LtV do 95 proc. i skrócił maksymalny okres kredytowania do 30 lat. Z kolei PKO BP kredyt na mieszkanie (jedynie w złotych) bez ubezpieczenia wkładu własnego zaciągniemy jedynie posiadając co najmniej 20 proc. wkładu własnego (wcześniej było to 15 proc.).

Wiosennych jaskółek na rynku jest niewiele. Kredytem z marżą 1 pkt proc. (bez progu dochodowego) zaatakował Bank BGŻ, na co Credit Agricole odpowiedział hasłem „Kredyt mieszkaniowy bez marży”. Oczywiście marży nie ma tylko w pierwszym roku, ale bank utrzymał jednocześnie brak prowizji za udzielenie kredytu we własnych placówkach. Po 12 miesiącach marża oczywiście już jest. Osoby z 10-40 proc. wkładu własnego otrzymają (pod warunkiem mocniejszego związania się z bankiem za pomocą innych produktów) marżę z przedziału 1,1-1,3 pkt proc. Marża niższa niż 1 pkt proc. dostępna jest tylko dla klientów z 70-proc. i większym wkładem własnym. W Kredyt Banku marże obniżono o 0,2 pkt proc., ale tylko dla tych, którzy zdecydują się na ubezpieczenie na życie w Warcie. Dodatkowo podpis na umowie ubezpieczeniowej zwalnia z prowizji za udzielenie kredytu.

Marcin Krasoń
Open Finance

kredytbankdeweloper
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)