Ceny karpia na święta 2024. Hodowcy: "Jest ciężko"
Karp co roku króluje na wigilijnych stołach, ale zmieniają się preferencje. - Coraz więcej osób stawia na wygodę i kupuje przygotowane ryby - słyszymy od hodowców. Właściciele gospodarstw rybackich wskazują, ile w tym roku zapłacimy za karpia i dlaczego prowadzenie biznesu jest coraz trudniejsze.
07.12.2024 | aktual.: 07.12.2024 10:44
Polska należy do czołówki producentów karpia Unii Europejskiej (UE), a krajowa produkcja to około 20 proc. całej produkcji unijnej. Z danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) wynika, że w 2022 r. produkcja karpia wyniosła 17,8 tys. ton.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Polsce funkcjonuje ponad 850 gospodarstw rybackich. Właściciele dwóch z nich, z którymi skontaktowała się redakcja WP Finanse, wskazują, że połowy są podobne, jak w ubiegłym roku.
- Łącznie mamy około 500 ton - mówi Witold Rapacewicz z Gospodarstwa Rybackiego Kock (woj. lubelskie). - Obecnie w sprzedaży mamy 20 ton karpia - dodaje Monika Idziak z Rybackiego Zakładu Doświadczalnego w Żabieńcu (woj. mazowieckie).
Ile będzie kosztował karp na święta 2024 r.?
Z ofert przedstawionych w ubiegłym roku wynikało, że karp nie dał się inflacji i kosztował mniej więcej tyle samo co w 2022 r. W przypadku świeżego karpia w całości ceny oscylowały na poziomie 28-30 zł/kg.
Za płaty i filety z karpia trzeba było zapłacić od 45 do 80 zł/kg. W 2023 r. średnia cena dzwonka z karpia wynosiła około 50-60 zł/kg. Co nas czeka w tym roku?
Myślę, że cena nie wzrośnie i będzie na podobnym poziomie jak w 2023 r. W naszym sklepie sprzedajemy żywego karpia z wody za 23 zł/kg - przyznaje Rapacewicz.
Z kolei Idziak przyznaje, że w ich sklepie karp w tym roku jest tańszy. - W 2023 r. karp kosztował u nas 28 zł/kg, a obecnie jest to 25 zł/kg - wylicza.
Dopytywana o powody spadków, wskazuje, że są to ceny rynkowe. - Ceny spadają m.in. z powodu dotacji. Prywatne łowiska, które dostały wsparcie, zaniżają ceny, bo po prostu chcą się pozbyć ryby, jeśli mają jej zbyt dużo - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Rapacewicz wskazuje, że w jego gospodarstwie karp jest hodowany w czystej wodzie i jest karmiony czystym zbożem, bez żadnej chemii. Pracownicy nie korzystają z żadnych wspomagaczy i utleniaczy. Spora część produkcji trafia do przetwórni, więc ryby z gospodarstwa można kupić także w sieciówkach - firmy przerabiają je i sprzedają na tackach, jako dzwonek czy tusza.
Z obserwacji właścicieli gospodarstw rybackich wynika, że Polacy chętnie kupują karpie przez cały rok. - Polacy jedzą dużo karpi, również w innych miesiącach. Jednak to w grudniu zainteresowanie jest największe - w tym miesiącu sprzedajemy 90 proc. produkcji - wskazuje Rapacewicz.
Również Rybacki Zakład Doświadczalny w Żabieńcu sprzedaje karpia przez cały rok. - Od połowy listopada klientów mamy codziennie. Niektórzy wolą kupić rybę wcześniej i ją przymrozić przed Wigilią, bo taka im najbardziej smakuje. Wszystko zależy od gustu, ale bardzo dużo osób przychodzi do nas też tuż przed świętami - podkreśla Idziak.
Trudny biznes rybny. "Dokucza nam susza"
W pozostałych miesiącach gospodarstwa rybackie mają większy problem ze zbyciem swoich produktów. - Działamy tak, żeby się utrzymać. W sklepie oferujemy też filety czy mrożoną rybę i to schodzi przez cały rok - wskazuje właściciel Gospodarstwa Rybackiego Kock.
Z kolei Idziak wyjaśnia, że poza grudniem jej gospodarstwo prowadzi głównie sprzedaż hurtową. Klienci detaliczni, którzy chcą kupić np. świeżą rybę na obiad, pojawiają się sporadycznie.
Nasi rozmówcy zgodnie przyznają, że prowadzenie gospodarstwa rybackiego nie należy do najłatwiejszych. Wynika to m.in. z czynników środowiskowych.
- Jest ciężko, bo dokucza nam pogoda - przez suszę brakuje wody. Poza tym pojawiają się drapieżniki takie jak bobry czy wydry. W hodowli przeszkadzają też czaple i kormorany, które są pod ochroną, więc nie można ich nawet dotknąć. Jak przyleci stado tysiąca ptaków, to możemy stracić nawet tonę ryby w ciągu dnia - podkreśla Rapacewicz.
Dla hodowców dużym wyzwaniem są także zmiany preferencji wśród klientów.
- Prowadzenie gospodarstwa rybackiego jest coraz cięższe z każdym rokiem. Ryba jest tańsza, więc trudniej się utrzymać. Osoby ze starszego pokolenia cenią sobie żywego karpia, bo są przyzwyczajone do samodzielnego przyrządzania ryby w domu. Natomiast młodsze osoby stawiają na wygodę i wolą kupować gotowe, wypatroszone ryby. My sprzedajemy całe ryby i zdarza się, że klient rezygnuje, bo wolałby dostać wyfiletowanego karpia. Trzeba się do tego dostosować - przyznaje Idziak.
Ostatni rok z żywymi karpiami?
Tymczasem na horyzoncie jawią się nowe ograniczenia w handlu żywymi karpiami. Do Sejmu trafił projekt ustawy, który precyzuje warunki przetrzymywania żywych ryb. Nowe przepisy mogą w praktyce doprowadzić do całkowitego zakazu handlu żywym karpiem.
Obywatelski projekt ustawy przewiduje, że transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie, będzie uznane za znęcanie się nad zwierzęciem, jeżeli nie zapewni mu się wystarczającej ilości wody do oddychania i swobodnej zmiany pozycji ciała. Przewidywane kary to od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Jeżeli sąd uzna, że działania sprzedawcy nosiły znamiona szczególnego okrucieństwa, kara może wzrosnąć do 8 lat pozbawienia wolności. Jeśli przepisy zostaną uchwalone, to będą obowiązywały najwcześniej od przyszłego roku.
Maria Glinka, dziennikarka WP Finanse i money.pl