Hossa na rynkach wschodzących, na głównych parkietach nudno
Na głównych europejskich parkietach nie działo się dziś zbyt wiele. Inwestorzy nie mieli ochoty na podejmowanie bardziej zdecydowanych działań. Ci zaś, którzy się na to zdobyli, operowali na rynkach wschodzących.
11.10.2010 16:58
Prym we wzrostach wiódł Istambuł, gdzie indeks ustanowił kolejny rekord wszech czasów. Bardzo dobrze radziły sobie także wskaźniki w Atenach, Moskwie i Tallinie. Warszawa niewiele im ustępowała. Początek handlu na Wall Street nie był zbyt emocjonujący. Indeksy zyskiwały symboliczne ułamki procent.
Polska GPW
Początek poniedziałkowej sesji na warszawskim parkiecie stał pod znakiem odrabiania strat po piątkowym osłabieniu w końcówce handlu. Nasi inwestorzy nieco się speszyli niezdecydowaniem swych kolegów z Wall Street i nie wzięli pod uwagę tego, że tamtejsze indeksy mogą jednak pójść w górę. Dziś nasze wskaźniki odrabiały straty. WIG20 zyskiwał na otwarciu 0,5 proc. a indeks szerokiego rynku tylko nieznacznie mu ustępował. Nieco gorzej zachowywały się wskaźniki małych i średnich firm. W gronie największych spółek prym wiodły dziś akcje PGE. Ich kurs zwyżkował nawet o ponad 2 proc., a jeszcze kilka dni temu spadał, po informacji o zamiarze sprzedaży przez Skarb Państwa 10 proc. pakietu walorów tej spółki.
Widać, że powodzenie tej błyskawicznie przeprowadzonej transakcji zrobiło na inwestorach wrażenie. Nieźle radziły sobie papiery naszych firm surowcowych. Akcje KGHM i PKN Orlen szły w górę po ponad 1,5 proc., od 0,9 do 1,5 proc. zyskiwały także papiery Telekomunikacji Polskiej. Generalnie jednak zmiany w ciągu dnia były niewielkie. Indeks największych spółek poruszał się w bardzo wąskim przedziale 2620-2634 punktów. Ostatecznie zyskał 0,64 proc., WIG wzrósł o 0,5 proc. a mWIG40 o 0,34 proc. Jedynie wskaźnik najmniejszych firm stracił na wartości 0,31 proc. Obroty były dziś znacznie mniejsze, niż ostatnio i wyniosły zaledwie 1,3 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Zakończona na wyraźnym plusie piątkowa sesja na Wall Street stanowiła dobrą podstawę do kontynuacji w poniedziałek wzrostów na pozostałych światowych parkietach. S&P500 po zwyżce o 0,6 proc. dotarł do poziomu 1165 punktów, wykazując chęć do dalszego marszu w górę. Jeśli amerykańskie spółki, publikujące wyniki finansowe nie rozczarują, będziemy mieć szansę oglądać indeks przy kwietniowym szczycie. Brakuje już tylko 52 punktów. Trudno sobie wyobrazić, by byki nie spróbowały ataku, będąc tak blisko „celu”. Na giełdach azjatyckich przeważały bardzo dobre nastroje. Shanghai B-Share zwiększył swoją wartość o 1,5 proc. a Shanghai Composite aż o 2,5 proc. Można to uznać za dalszą część odrabiania zaległości po ubiegłotygodniowej przerwie w notowaniach na chińskim parkiecie, a także oddech ulgi po tym, jak na szczycie Międzynarodowego Funduszu Walutowego nie podjęto żadnych konkretnych ustaleń w sprawie „wojny walutowej”. Amerykańsko- europejskie pohukiwania w kwestii zbyt słabego juana nie zostały nadmiernie
wzmocnione.
Główne giełdy europejskie, które piątkową sesję kończyły w nienajlepszych nastrojach, nowy tydzień zaczęły od niewielkich wzrostów. Indeks w Paryżu na otwarciu zyskiwał 0,45 proc., we Frankfurcie i Londynie zwyżka sięgała 0,3 proc. W trakcie pierwszej godziny doszło do przejściowego osłabienia, szybko jednak zostało ono skorygowane i przez większą część dnia działo się niewiele. Marazmowi sprzyjał brak ważniejszych informacji i danych makroekonomicznych. Znów widać było zwiększoną ochotę inwestorów na ryzyko. We wzrostach przodowały Istambuł, gdzie wskaźnik przed południem rósł o 1,5 proc. czy Ateny, Budapeszt i Moskwa, ze zwyżkami sięgającymi 0,7-0,8 proc. Do końca dnia niewiele się już zmieniło, poza tym, że w Istambule skala zwyżki zwiększyła się do 2,5 proc. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 zyskiwał 0,25 proc., DAX rósł o 0,5 proc. a FTSE o 0,8 proc.
Waluty
Po dotarciu do 1,4 dolara za euro, kurs wspólnej waluty zaczął mieć problemy z kontynuacją zwyżki. Trudno się temu dziwić. To bariera nie tylko psychologiczna, zaś wcześniejszy znaczny wzrost jak najbardziej zasługuje na przynajmniej małą przerwę, jeśli nie na korektę. Chęć do wystąpienia tej ostatniej jest widoczna, ale determinacja niezbyt wielka. W piątek „zielonemu” udało się już odzyskać nieco pola, ale w poniedziałkowy ranek znów było powyżej 1,4 dolara a późniejszy ruch w dół niezbyt dynamiczny i przekonujący. Spokojniej było w przypadku franka szwajcarskiego, jednak jen rano znów ustanowił rekord siły. Za dolara trzeba było płacić przez moment jedynie 81,55 jena.
Na naszym rynku mieliśmy dziś do czynienia z niewielkimi wahaniami. Kurs dolara poruszał się w przedziale 2,835-2,85 zł, kontynuując osłabienie, zapoczątkowane jeszcze w piątkowe popołudnie. Podobnie było w przypadku euro. Rano można było kupić ja za niecałe 3,96 zł, około południa było o niecałe dwa grosze droższe. Kurs franka zmieniał się od 2,95 do 2,97 zł.
Podsumowanie
Trzydniowa korekta, jaka miała miejsce na naszym parkiecie, dziś dała inwestorom trochę odsapnąć. Od niedawnego szczytu odebrała indeksowi największych spółek ledwie 80 punktów, czyli niecałe 3 proc. licząc według wartości osiągniętych w trakcie sesji. Na razie posiadacze akcji nie mają się więc czym przejmować. Dzisiejsza zwyżka też nie była zbyt okazała, a jedyne, czym wyróżniała się poniedziałkowa sesja, to zdecydowanie mniejsze niż ostatnio obroty oraz to, że we wzrostach uczestniczyło nieco bardziej liczne grono dużych firm, niż działo się to w ostatnich dniach.
Roman Przasnyski