Kiedy uparty klient trafi na upartego sprzedawcę wędlin. Po czyjej stronie stoi prawo?

Często zdarza się sytuacja, kiedy klientowi nie do końca odpowiada ukrojona w sklepie wędlina. Wolałby z nowego kawałka, chudsze, większe, cieniej albo grubiej krojone. Sprzedawca staje okoniem a w sklepie rodzi się konflikt. Awantura gotowa? Można jej łatwo uniknąć. Sprawdź, kto ma rację.

Kiedy uparty klient trafi na upartego sprzedawcę wędlin. Po czyjej stronie stoi prawo?
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kaczmarczyk

12.05.2019 | aktual.: 12.05.2019 15:00

– Chciałam kupić baleron, ale nie z kawałka, który był już napoczęty. Był dla mnie po prostu za tłusty. Pani ekspedientka nie chciała tego jednak zrobić. Twierdziła, że kierowniczka zabroniła im otwierania nowej wędliny, póki poprzednia nie jest sprzedana. W sklepie obawiali się, że nie sprzedadzą otwartego już baleronu – opowiada nam czytelniczka, która skontaktowała się z nami przez dziejesie.wp.pl.

Argumentowała, że jest dopiero południe, w sklepie jest ruch i nie ma obawy o to, że coś zostanie. Ostatecznie obyło się bez rozmowy z kierowniczką i dostała wędlinę z nowego kawałka.

Czytelniczka zwróciła się do nas z pytaniem, czy sklep może tak po prostu odmówić ukrojenia wędliny z nowego kawałka, jeśli poprzedni nie został jeszcze skrojony i sprzedany oraz jakie zasady rządzą tymi kwestiami.

Okazuje się, że żadna ustawa, rozporządzenie bądź zapis nie reguluje tych kwestii.

– Prawo nic nie mówi na temat tego, z której strony, czy z jakiego opakowania sprzedawca kroi wędlinę. Można to rozważać jedynie w kontekście dobrych obyczajów kupieckich czy troski o klienta. Jeżeli klientka jest niezadowolona, to może zrobić zakupy w innym sklepie. A sklep musi się liczyć z tym, że straci klienta – mówi nam Agnieszka Majchrzak z biura prasowego UOKIK.

Te słowa potwierdza Katarzyna Kielar z katowickiej Inspekcji Handlowej. Mówi nam, że w takich sytuacjach trzeba się kierować po prostu zdrowym rozsądkiem. Jasne jest, że klient chce coś, co według niego jest lepsze lub bardziej mu pasuje. Sklepowi zaś zależy na sprzedaży. Ich interesy powinny po prostu znaleźć wspólny punkt.

A jeśli interesy sklepu i klienta są rozbieżne, do gry wchodzi niewidzialna ręka rynku – klient powinien zagłosować swoimi pieniędzmi i znaleźć inny sklep, w którym zostanie lepiej obsłużony. A sprzedawcy muszą liczyć się z tym, że stracą klienta.

Gdy w grę wchodzi buzia misia

To, że w relacjach klienta ze sprzedawcą da się utrzymać poprawne stosunki, świadczy przykład innej naszej klientki, która ma dość specyficzne wymagania. A w zasadzie nawet nie ona, lecz jej dzieci.

– Regularnie kupuję dla dzieciaków wędlinę, na której jest buzia misia. Moje dzieci wędlinę jedzą nie dla smaku, ale ze względu na tego misia. Kiedy raz nie skontrolowałam tego, co dostaję, przyniosłam do domu wędlinę z "końcówki". Dzieciaki towaru "bez uśmiechu" nie chciały po prostu jeść - opowiada. Na szczęście, jak dodaje, w sklepie, w którym regularnie robi zakupy, sprzedawczyni wie, że chodzi właśnie o buzię misia. I jak jest końcówka tej wędliny, to od razu ją zostawia i kroi z nowej partii. – Bez proszenia – zapewnia.

Co w takim razie dzieje się z końcówkami i skrawkami wędlin?

Zabrania się? Oficjalnie nikt nie przyzna

Przedstawiciele sieci handlowych niechętnie mówią o swoich finansach. Trudno też precyzyjnie określić, ile wynosi marża na wędlinach. Na jednych produktach można zarobić kilka, na innych kilkanaście procent.

– Nasza marża musi po prostu uwzględniać drobne straty. Nie są one duże, to najwyżej kilka dekagramów na sporym kawałku wędliny. Oczywiście przy dużym poziomie sprzedaży robią się z tego kilogramy, ale w sumie jest to naprawdę drobny procent – mówi nam zaprzyjaźniony właściciel sklepu.

Jak dodaje, w każdym sklepie panują pewne reguły – ale oficjalnie nikt nie przyzna się, że zabrania sprzedawcom rozpoczynania nowych kawałków wędliny. Trzeba jednak pamiętać, że sklep nie może sobie pozwolić na zbyt duże straty. Małe są wliczone w koszty prowadzenia biznesu.

Warto jednak zauważyć, że sami producenci wędlin robią sporo, by ewentualne straty były jak najmniejsze. Bloki, zwane często batonami, są tak formowane, by mieć jak najbardziej jednolity kształt. Końce bloków rzadko się zwężają – bo małe plasterki oznaczałyby konieczność ich wyrzucenia.

Sprzedawcy wędlin zwracają też uwagę na fakt, że niesprzedane końcówki wędlin są dla nich problemem. Muszą je wyrzucić, zgodnie z prawem nie mogą ich sprzedać na przykład na karmę dla zwierząt.

Dotyczy to zrzynków z krajalnicy – pomieszanych gatunków różnych wędlin. Zgodnie z prawem można jednak sprzedawać końcówki wędlin, jeśli zostaną one odpowiednio zapakowane oraz oznaczone – chodzi o nazwę, skład i termin przydatności do spożycia.

Zwróć uwagę na skład

Agnieszka Majchrzak z UOKIK przypomina, że podczas kupowania wędlin warto przyjrzeć się temu, z czego produkt został wytworzony. I takie informacje muszą być dostępne nie tylko w przypadku wędlin paczkowanych, ale i tych krojonych przez sprzedawcę.

– Na wywieszce musi być informacja o tym, co to za wędlina, kto ją wyprodukował i koniecznie wykaz składników wraz z alergenami. Jest też dopuszczalne oznakowanie opisujące rodzaj wędliny, producenta wraz z informacją, że szczegółowy wykaz składników znajduje się w katalogu, który jest dostępny np. na ladzie. W obu przypadkach chodzi o to, żeby konsument nie musiał pytać sprzedawcę o skład wędliny, tylko mógł to sam przeczytać przed zakupem – mówi nam Agnieszka Majchrzak.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:dziejesie.wp.pl
żywnośćwędlinyhandel
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)