Koszt podwyżek stóp w tym roku dla firm zbliża się do 2 mld zł
Wpływ zaostrzania polityki pieniężnej na wyniki finansowe przedsiębiorstw jest oczywisty – zyski kredytobiorców będą mniejsze, szanse na poprawę wyników ma natomiast sektor bankowy. Trudniej o zmierzenie tego wpływu.
09.06.2011 07:34
W końcu marca zadłużenie krajowych firm notowanych na warszawskiej giełdzie wynosiło ok. 190 mld zł. Tylko w części były to zobowiązania wobec banków (ponadto część kredytów jest denominowana w walutach obcych). Można jednak szacować, że jeżeli marże wierzycieli by się nie zmieniły, a oprocentowanie byłoby określane na podstawie zmian stóp oficjalnych, to tegoroczne podwyżki stóp procentowych zwiększyłyby koszty obsługi zadłużenia krajowych przedsiębiorstw o 1,9 mld zł.
Wpływ na zadłużonych
– Podwyżki stóp generalnie szkodzą podmiotom niskomarżowym i bardzo zadłużonym – mówi Marek Juraś, szef działu analiz w UniCredit CAIB. – Obecnie ten wpływ jest ograniczony ze względu na spadek marży kredytowej.
Pięć branż o największym zadłużeniu to sektor paliwowy, energetyczny, telekomunikacyjny oraz budownictwo i surowce. W ich przypadku kwota zobowiązań przekraczała 120 mld zł. Nie dla wszystkich spośród nich podwyżki stóp procentowych są najbardziej bolesne.
Porównanie wpływu wzrostu kosztów obsługi zadłużenia o 1 pkt proc. z wynikiem netto za I kwartał 2011 r. wskazuje, że z branż o dużym zadłużeniu ucierpieć może budownictwo (i tu jednak sytuacja poszczególnych firm znacznie się różni). Wśród branż o mniejszym zadłużeniu ze wzrostem kosztów obsługi zadłużenia muszą się liczyć przede wszystkim spółki mediowe i z sektora spożywczego.
Co za dużo, to niezdrowo
Nie dla wszystkich podwyżki stóp procentowych oznaczają jednak problemy. Wygrane są banki, które mimo rosnących stóp oficjalnych i rynkowych zwykle zwlekają z podnoszeniem oprocentowania depozytów.
Oprocentowanie kredytów rośnie zaś wraz ze stopami rynkowymi (które często wyprzedzają podwyżki stóp oficjalnych) albo zależy bezpośrednio od poziomu stóp NBP. Tak jest np. w części kredytów konsumpcyjnych, gdzie obowiązuje maksymalna stawka, jaką dopuszcza tzw. ustawa antylichwiarska – czterokrotność stopy lombardowej NBP. Od dziś ta stopa wynosi 6 proc.
– Podwyżki stóp procentowych pozwalają bankom na poprawę marży odsetkowej – podsumowuje Piotr Palenik, analityk ING Securities. Zastrzega jednak, że poprawa wyników banków jest możliwa wówczas, gdy skala podwyżek stóp procentowych jest ograniczona. – Jeśli w ciągu dwóch lat podwyżki przekraczają 2 pkt proc., to pojawia się ryzyko, że odbije się to negatywnie na jakości portfela kredytowego, co oznaczałoby większe rezerwy i ograniczenie zysków – dodaje.
Belka: robimy sobie przerwę
„Rada ocenia przy tym, że dokonane od początku tego roku istotne zacieśnienie polityki pieniężnej powinno umożliwić powrót inflacji do celu inflacyjnego w średnim okresie – napisała Rada Polityki Pieniężnej w komunikacie po wczorajszym posiedzeniu. – Rada nie wyklucza dalszego dostosowania polityki pieniężnej, gdyby pogorszyły się perspektywy powrotu inflacji do celu”.
– Jeżeli będzie potrzeba, to podniesiemy stopy do końca roku do 4,75 proc., ale jeśli nie będzie potrzeby, to nie – stwierdził na konferencji po spotkaniu RPP prezes banku centralnego Marek Belka. – Po trzech podwyżkach bardzo skoncentrowanych w czasie chcemy się przyjrzeć, co będzie się działo w gospodarce.
W przeprowadzonej przez „Parkiet” kilka dni temu ankiecie wśród analityków 21 krajowych instytucji finansowych tylko pięć osób wskazało, że spodziewa się kolejnej podwyżki stóp w III kwartale, natomiast dziewięć kolejnych stwierdziło, że główna stopa NBP sięgnie 4,75 proc. w ostatnich trzech miesiącach bieżącego roku.
– W najbliższych miesiącach inflacja będzie na podwyższonym poziomie. Ale ostatnio ceny surowców na globalnych rynkach nieco spadły, a ponadto w I kwartale nie było widać w gospodarce presji inflacyjnej – tak Michał Dybuła, ekonomista BNP Paribas, tłumaczy, dlaczego RPP może zrobić sobie przerwę w podwyżkach.
Czy inwestorzy powinni się bać?
Podwyżki stóp procentowych są kolejnym elementem, który nie sprzyja w tym roku kursom akcji na warszawskiej giełdzie. Zaostrzanie polityki pieniężnej nakłada się na widoczne od kilku miesięcy sygnały utraty impetu przez wzrost gospodarczy (zwłaszcza w przemyśle). Pod tym względem sytuacja przypomina poprzedni cykl podwyżek. Kiedy w grudniu 2007 r. RPP po raz czwarty podniosła stopy, wskaźnik PMI obrazujący aktywność w przemyśle był już najniżej od ponad dwóch lat. Jak reagował na to rynek akcji? WIG20 utkwił w trendzie bocznym, wkrótce zaś – na początku 2008 r.
– ostro ruszył w dół. Obecnie czwartej podwyżce stóp towarzyszy również spadek wskaźnika PMI – w maju był najniżej od lipca 2010 r. Na razie jednak WIG20 reaguje na to jedynie spowolnieniem tempa zwyżki i wciąż znajduje się nieopodal szczytów hossy. Najgorszym scenariuszem dla rynku akcji byłaby powtórka wydarzeń z 2008 r. Wówczas mimo coraz słabszego tempa wzrostu gospodarczego RPP kontynuowała podwyżki aż do lipca 2008 r., a powodem była inflacja napędzana przez bujające w obłokach ceny surowców na świecie.
Wniosek jest taki, że spowolnienie ekonomiczne i szybki wzrost cen surowców to scenariusz, jakiego najbardziej powinni się obawiać posiadacze akcji. Teoretycznie podwyżki kosztów pieniądza oddziałują na giełdę na kilka sposobów. Zwiększają koszty finansowania firm i zmniejszają posiłkowany pożyczkami popyt konsumentów. Zmniejszają atrakcyjność akcji na rzecz bezpiecznych lokat. Sprzyjają też umacnianiu się złotego, co z kolei uderza w eksport.