Kto może zostać kurierem rowerowym?

Można ich znaleźć w każdym większym mieście na świecie. Przewożą najczęściej dokumenty, ale zdarzają się bardziej osobliwe zlecenia

Kto może zostać kurierem rowerowym?
Źródło zdjęć: © Thinkstock

24.02.2012 | aktual.: 24.02.2012 14:17

Można ich znaleźć w każdym większym mieście na świecie. Przewożą najczęściej dokumenty, ale zdarzają się bardziej osobliwe zlecenia. To całkiem nowy trend, który jest odpowiedzią na wielkomiejskie korki i wpisuje się w modę na ekologię.

Najwięcej jest ich w dużych miastach takich jak Warszawa, Poznań, Kraków. Choć nie tak wielu jak w Nowym Jorku czy Kopenhadze. Mogą pokonać nawet 100 km dziennie. Zasada jest taka – im więcej przesyłek dostarczą, tym większą pensję uda się wyciągnąć.

Najczęściej przewożą dokumenty i protezy dentystyczne. Ale zdarza się, że kurierzy słyszą bardziej osobliwe zlecenia.

– Koledzy z branży z Warszawy opowiadali, że ludzie dzwonią z prośbą o przewiezienie zwierząt. Myślą, że można włożyć je w pudełku do plecaka. Oczywiście nikt nie przyjmuje takich zleceń. Słyszałem też, że jedna firma z Warszawy przewozi krew. Wystąpili o specjalne pozwolenie i czasem mają takie zamówienia. Nieraz też zadzwoni ktoś i prosi o transport czegoś drogocennego, na przykład obrazu, a my możemy zabierać przesyłki do maksymalnej wartości 1000 zł – opowiada Łukasz Gurfinkiel, założyciel trójmiejskiej firmy City Bees.

Jakie trzeba spełniać warunki, żeby zostać rowerowy kurierem? Rower to nie wszystko. Niezwykle praktyczny może się okazać kask, odpowiednie ubranie, odporne na warunki atmosferyczne i obuwie. Trzeba mieć dużo samozaparcia – siły w mięśniach i siły woli. To raczej jest praca dla ludzi w sile wieku.

– Kurierzy to głównie ludzie młodzi, studenci. Najstarsi, których znam, są po trzydziestce. To są często osoby, które miały dosyć pracy w dużych firmach i sami postanowili założyć własną – mówi Gurfinkiel.

Potrzebna jest również znajomość topografii miasta, a także skupienie, żeby nie narazić się na wypadek. Kurierzy są także narażeni na problemy zdrowotne: kłopoty z kolanami, kręgosłupem. A że ich praca staje się często sposobem na życie, zanika granica między życiem prywatnym i zawodowym. Jedna z kurierek wspominana przypadek innego kuriera, który więcej wydawał na naprawy i sprzęt, niż zarabiał.

Łukasz Gurfinkiel prowadzi firmę kurierską City Bees w Trójmieście. Do założenia takiej działalności zainspirowała go Kopenhaga. – Mieszkałem tam cztery lata i pracowałem jako rykszarz. W Kopenhadze jest dużo firm, oferujących usługi kurierów rowerach. Chciałem tam tak pracować, ale za słabo znałem język do wykonywania tego zawodu. Po powrocie do Polski chciałem zatrudnić się jako kurier, ale szukając zatrudnienia doszedłem do wniosku, że w mojej okolicy nie ma żadnej firmy z tej branży. Wtedy narodził się pomysł na założenie tej działalności – mówi Łukasz Gurfinkiel.

Na początku pracował sam. Pierwszy miesiąc to było jeżdżenie po firmach i składanie ofert. Udało się zdobyć dużego klienta z branży energetycznej. Współpracują do dzisiaj. – Z kurierstwem rowerowym w Trójmieście, to jest ciężka sprawa – mówi właściciel City Bees. – Ludzie wątpią w jego skuteczność. Nie znają też specyfiki działania i zdarza się, że dzwonią i pytają czy przewiozę im meble, mimo, że na stronie podajemy informacje, w jakim zakresie świadczymy usługi. Inne trudności? Rozległa przestrzeń Trójmiasta.

– Warszawa na przykład, jest skupiona w okręgu. W Trójmieście trzeba pokonywać nieraz długie dystanse – mówi .

Ale znalazł na to sposób.

– Kurierzy mogą się przemieszczać na niektórych odcinkach SKM-ką, co zdecydowanie ułatwia im pracę.

Najlepszy rower dla kuriera? Ostre koło – rower, na którym nie ma możliwości jazdy bez pedałowania. Lekki, mało atrakcyjny dla złodziei. Ale nie ma hamulców, więc nie trudno o wypadek.

– Osobiście nie wyjechałbym na nim na polskie ulice – mówi Łukasz Gurfinkiel, który jako kurier jeździł na kolażówce. – Kierowcy samochodów traktują w Polsce rowerzystę jak zawalidrogę i dają mu to często do zrozumienia. Przyzwyczaiłem się do jeżdżenia po Kopenhadze i jeśli chodzi o kulturę jazdy, to nie ma w ogóle o czym mówić. W Polsce po prostu jej nie ma– mówi Gurfinkiel.

Właściciel City Bees uważa, że usługi kurierski to jeszcze „świeża innowacja”.

– W Kopenhadze działają dopiero od jakiś piętnastu lat – mówi. – Ale w prawie każdym większym mieście na świecie można ich znaleźć i radzą sobie całkiem dobrze. To całkiem nowy trend, który jest odpowiedzią na wielkomiejskie korki – dodaje. Cena przesyłki zależy od wielkości i od wagi, a także od czasu realizacji. Wahają się od 10 zł do 50 zł, w zależności od miasta. Jednak usługa zdecydowanie lepiej sprawdza się w przypadku lżejszych przesyłek.

– Zdarzyło się raz, że przyjęliśmy zlecenie na przesyłkę. Dostaliśmy informację o rozmiarze, ale nie dopytaliśmy o jej wagę. To był błąd. Klient miał do przewiezienia kafelki łazienkowe o wadze 30 kilogramów. Kurier ledwo dał radę – opowiada właściciel City Bees.

Dlatego zaczął rozważać inny środek dostarczenia przesyłek i postanowił, oprócz roweru, zaoferować dowóz samochodem.

- Brakuje prężnie działających firmy kurierskich, które oferują dowóz w ciągu godziny – mówi. Zdarza się, że w takiej sytuacji klienci zamawiają taksówkę, tyle że w takim przypadku wysyłka nie jest ubezpieczona i taksówkarz nie ponosi za nią odpowiedzialności, bo nie ma uprawnień do wykonywania takich usług.

Ile może zarobić kurier rowerowy? Firmy kurierskie mają różne sposoby wynagrodzenia pracowników. Niektóre oferują stałe stawki godzinowe. Najpopularniejsze jednak są wynagrodzenia prowizyjne. Zazwyczaj kurier dostaje 30 – 35 proc. wartości zlecenia. Ale dla wielu bonusem jest poczucie wolności, jakie daje ta praca.

- Ta wolność, to jest właśnie powód, dla którego narzekam, będąc w samochodzie. Bo kiedy człowiek jedzie na rowerze ma z tego przyjemność – mówi założyciel City Bees.

Kurierka rowerowa to jeszcze w Polsce nisza. W Stanach Zjednoczonych na przykład, jeden z właścicieli sklepów z gadżetami erotycznymi, zatrudnia kurierów rowerowych do dostarczania klientom wibratorów i prezerwatyw. Usługa okazała się strzałem w dziesiątkę. Ponoć zdesperowani klienci dzwonią i proszą o dowóz towaru w godzinę. Bo czy ktoś szybciej niż rowerzysta zrealizuje takie zamówienie w godzinach szczytu?

Michalina Domoń/MA

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)