Lepsze nastroje po danych z USA
Otwarcie kontraktów wypadło wczoraj aż 12 punktów ponad piątkową ceną odniesienia. Poranna poprawa nastrojów na rynkach światowych została zatem dostrzeżona także przez inwestorów działających na warszawskim rynku terminowym.
03.04.2012 08:19
Warto podkreślić, że już w trakcie pierwszej godziny handlu bykom udało się wykreować stosunkowo silny ruch cenowy. W efekcie lokalna strefa oporu: 2302 – 2304 pkt. została przełamana i tym samym kontrakty zaczęły zbliżać się do kolejnej zapory podażowej: 2311 – 2313 pkt.
Tak jak sugerowałem w komentarzach online, przedział plasował się nieco wyżej w hierarchii ważności, gdyż głównym filarem konstrukcyjnym były tutaj projekcje niewielkiej, symetrycznej formacji ABCD (widocznej jedynie na wykresie w skali intradayowej). Dodatkowo w tym wąskim korytarzu cenowym plasowało się także zniesienie pięćdziesięcioprocentowe poprzedniego impulsu spadkowego.
Strefa okazała się nieprzypadkowym obszarem cenowym, gdyż właśnie tutaj doszło do lokalnego przesilenia. Co istotne, ta dość wyraźna zmiana rynkowych nastrojów nastąpiła pod wpływem słabnącego z każdą minutą Eurolandu.
W konsekwencji kontrakty zaczęły dość wyraźnie tracić na wartości, a wizualnym odzwierciedleniem tego gwałtownego wzrostu presji podażowej było przełamanie intradayowej zapory popytowej Fibonacciego: 2298 – 2300 pkt. (po tym wyłamaniu spadki przyspieszyły).
Inicjatywa sprzedających okazała się jednak bardzo nietrwałą tendencją. W efekcie nie doszło w ogóle do konfrontacji w przedziale wsparcia: 2272 – 2276 pkt. Końcowa faza handlu dla odmiany ułożyła się natomiast po myśli obozu popytowego (wpływ nieco lepszego od oczekiwań odczytu indeksu ISM dla przemysłu).
Ostatecznie zamknięcie czerwcowej serii kontraktów uplasowało się na poziomie 2311 pkt. Stanowiło to wzrost ich wartości w relacji do piątkowej ceny odniesienia wynoszący aż 1.27%. W końcówce notowań kontrakty powróciły zatem do przetestowanego wcześniej obszaru cenowego: 2311 – 2313 pkt., który jak się okazało pełnił przez całą sesję stosunkowo istotną rolę.
W swoich opracowaniach podkreślałem, że w następstwie zanegowania wspomnianego układu fal na kontraktach powinno dojść do wykrystalizowania się kolejnej podfali wzrostowej. Problem jednak w tym, że od dłuższego już czas nasz rynek zachowuje się zdecydowanie słabiej w stosunku do wiodących parkietów europejskich (nie wspominając już o rynkach amerykańskich). Niezwykle często inicjowane działania zakupowe nie wynikają z naszej wewnętrznej siły, lecz stanowią odpowiedź (zazwyczaj wymuszoną) na ruchy cenowe kreowane w Eurolandzie i za oceanem.
Tak czy inaczej wynikiem przełamania strefy: 2311 – 2313 pkt. powinien być dalszy marsz kontraktów w kierunku zdecydowanie istotniejszego przedziału oporu: 2340 – 2343 pkt. Wcześniej należałoby także zwrócić uwagę na pojedyncze zniesienie wewnętrzne Fibonacciego (poziom 2324 pkt.) wraz z przebiegającą tutaj median line. Co prawda jest to jedynie lokalna przeszkoda cenowa, niemniej następstwem jej zanegowania winien być właśnie test wspomnianego już węzła podażowego: 2340 – 2343 pkt.
Podsumowując, trudno w tym momencie napisać coś odkrywczego o bieżącej sytuacji technicznej wykresu. Na rynku nadal dominuje bowiem ruch boczy, choć być może wczorajsza akcja popytu zainicjowana w końcówce sesji stanie się zalążkiem nieco silniejszego ruchu odreagowującego. W moim odczuciu istotnym sygnałem wskazującym na stopniowe umacnianie się wiary byków w możliwość wykreowania kolejnego impulsu cenowego byłoby sforsowanie górnej median line wraz z plasującym się tutaj zniesieniem 68.5%.
Porażka w tym rejonie oznaczałaby natomiast, że popyt nie jest jeszcze przygotowany do walki na zdecydowanie wyższych (i istotniejszych) poziomach cenowych. W najlepszym wypadku rynek ponownie wszedłby wówczas w fazę ruchu bocznego.
Paweł Danielewicz
Analityk Techniczny