Wielka awantura w spółdzielni. Ludzie muszą dopłacać ogromne kwoty
Ogromne emocje lokatorów Otwockiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Mieszkańcy dostali rozliczenie za ogrzewanie. Muszą dopłacać setki złotych. Nie rozumieją tylko, dlaczego.
Kontrowersje wokół rachunków za ogrzewanie w blokach w Otwocku i Karczewie, które należą do Otwockiej Spółdzielni Mieszkaniowej, opisał reporter "Interwencji" Polsatu. Mieszkańcy skarżą się, że w tym roku z rozliczenia wynika, że muszą dokonać ogromnych dopłat.
80-letnia schorowana emerytka, która ledwo wiąże koniec z końcem, musi dopłacić 1,3 tysiąca złotych za grzejniki - choć lokal ma niewielki, bo mieszka w kawalerce. Niedawno dostała podwyżkę czynszu i teraz musi już płacić 600 zł miesięcznie (w tym zawiera się zaliczka na ogrzewanie).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Licytacje mieszkań. Kupujący sami windują ceny. Ekspertka ma dobrą wiadomość
Inna mieszkanka bloku należącego do spółdzielni ma 30-kilkumetrowe mieszkanie i płaci 750 złotych czynszu, z czego 200 zł to zaliczka na ogrzewanie. Ale i tak musi dopłacić 900 złotych. Kolejna lokatorka płaciła 120 zł zaliczki i dostała 700 zł dopłaty.
Wielka zagadka ze stawkami
Jak tłumaczy reporter "Interwencji", dla mieszkańców największą zagadką jest to, na jakich zasadach naliczane są dopłaty. Prezes spółdzielni Józef Smorąg w rozmowie z dziennikarzem przekonuje, że kwestia stawek za ogrzewanie jest niezależna od spółdzielni i leży w gestii miejscowej ciepłowni.
W ciepłowni jednak twierdzą, że coś jest na rzeczy. - Była taka niejasność, której nie byliśmy w stanie rozwiązać: dlaczego cena ciepła, którą my mamy dla wszystkich naszych odbiorców, jest to cena ustawowa, jest inna na rachunkach mieszkańców. Są zdecydowanie wyższe stawki za ciepło, niż my sprzedajemy – powiedziała dziennikarzowi "Interwencji" Sylwia Więcławska, prezes Komunalnego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Karczewie.
Prezes tłumaczy
Prezes spółdzielni tłumaczy z kolei, że mieszkańcy nie musieliby teraz dopłacać, gdyby wcześniej mocniej podnieść miesięczną zaliczkę za ciepło, stanowiącą część czynszu. Na mocne podwyżki nie zgadzała się jednak rada nadzorcza.
Zresztą z radą nadzorczą w spółdzielni też jest problem, bo rada wybrana w ostatnich wyborach nie doczekała się uchwały o jej wyborze. - Nie może być tak, że osoba, która jest wybrana do rady, wybrana jest jednym, dwoma głosami. Ja jestem już trzeci rok na emeryturze, to nie jest tak, że ja nie mam z czego żyć. Ale z uwagi na to, że takie są przepisy prawa, nie mogliśmy inaczej potraktować tego wyboru. Zobaczymy, co sąd zdecyduje - stwierdził w rozmowie z dziennikarzem "Interwencji" prezes Józef Smorąg.
Mieszkańcy skarżą się jednak, że problem z opłatami za ogrzewanie ciągnie się od lat. Prasa lokalna po raz pierwszy pisała o nim już w 2011 roku. - Mamy, za przeproszeniem, beton w spółdzielni. Prezes od wielu lat wie o problemie ciepła – stwierdził jeden z lokatorów w rozmowie z reporterem Polsatu.