Markowa lista grzechów
Sieci handlowe na potęgę forsują produkty tzw. marki własnej, czyli sprzedawane pod szyldem marketów.
27.03.2009 | aktual.: 27.03.2009 08:27
Są one nawet o 35 procent tańsze niż wyroby konkurentów i rzekomo bardzo dobre. Niestety, przeczą temu doniesienia inspektorów handlowych. Wyniki ich ostatniej kontroli mogą przerazić najbardziej fanatycznego dusigrosza, a wniosek jest jeden: chcąc kupić tanio, wydajemy pieniądze na produkty pozbawione wartości.
Zachęcona efektami kontroli inspektorów handlowych, decyduję się na przeprowadzenie własnego śledztwa. Nie dysponując specjalistycznym laboratorium, postanawiam pójść na skróty, wyciągając wnioski z oficjalnego składu produktu.
Real
Idę tropem inspekcji i w Realu zaczynam od czekolady. Truskawkowa tabliczka z serii TiP kosztuje niewiele ponad 1,50 zł. Niewiele też w niej truskawek - klienci muszą się zadowolić proszkiem truskawkowym o objętości 0,5 proc. i takim aromatem. Dla porównania, opakowanie tabliczki Goplany (blisko 2,50 zł) zawiera nie tylko owoce, ale i pastę truskawkową homogenizowaną, a nadzienie stanowi 35 proc. całości.
Starsza pani wyraźnie się krzywi, gdy sięgam po kiełbasę śląską marki Real Quality (paczka za 5,99 zł). _ Dziecko, nie kupuj tego, synowa raz się skusiła i chorowała przez dwa dni _- ostrzega mnie seniorka. _ Lepiej dopłać parę złotych i zjedz coś poważnego _.
Rzut oka na skład wystarcza, by przyznać rację doświadczonej klientce. Śląska Reala to mieszanina mięsa wieprzowego, skrobi i zagęszczającej mąki. Dla porównania śląska Krakusa (7,69 zł za paczkę) zawiera znacznie więcej mięsa wieprzowego, a poza tym skrobię, sól i białko.
Na półce z nabiałem jest jeszcze gorzej. Ser topiony z ziołami Real Quality (1,39 zł) to "mieszanka serów dojrzewających", masła i serwatki w proszku. Na szczęście producent nie zapomniał o ziołach - dodał suszone w oszałamiającej ilości 0,2 procent. Dla porównania Hochland z ziołami (1,69 zł) zawiera masło, ser, odtłuszczone mleko w proszku, ale także cebulę, szczypiorek, pietruszkę i czosnek.
Skład Realowego serka śmietankowego marki TiP (1,39 zł) jest owiany tajemnicą. W niepozornym pudełku znajduje się - jakież zaskoczenie - "serek śmietankowy", a także sól i zagęstnik. Dla porównania w opakowaniu serka Philadelphia zamknięto mleko pełne, śmietanę, białko mleka, sól i stabilizatory. Wszystko to za 3,19 zł, więc jednak znacznie drożej.
Czy można wyprodukować sok pomidorowy bez pomidorów? Głupie pytanie. Real udowadnia, że wystarczy woda, zagęszczony przecier i sól. Całość w szklanej butelce z pomidorem na etykiecie kosztuje 1,19 zł. Za butelkę Fortuny tej samej objętości płacimy 1,59 zł. Cena obejmuje jednak sok pomidorowy i przecier.
Carrefour
W Carrefourze nie będzie tak prosto, gdyż na opakowaniach wielu produktów wymieniono zaledwie składniki, bez wdawania się w takie zawiłości, jak ich proporcje. Po co płacić 6,10 zł za gulasz angielski Krakusa, skoro gulasz Carrefoura kosztuje zaledwie 4,25 zł? A jednak: ten z Krakusa w 92 proc. składa się z mięsa wieprzowego, podczas gdy marketowy to mieszanka indyka (27 proc.), wieprzowiny (11 proc.) i - zapewne w celu podniesienia smakowych walorów - skórki z kurczaka. Nie zaryzykuję, gulasz indykowo-wieprzowo-skórkowo-kurczakowy wraca na półkę.
Prawdziwego szoku cenowego doznaję przy majonezie. Czy duży słoik może kosztować zaledwie 2,99 zł? To dlaczego majonez Helmansa wyceniono aż na 7,70? Może dlatego, że ten pierwszy - marki Carrefour - to prawdziwy wynalazek: połączenie wody, oleju roślinnego, skrobi, cukru i wreszcie... proszku jajecznego. U Helmansa królują żółtka jaja kurzego. Niby drobiazg, a jaka różnica..._ Zjadliwy pewnie jest _- mężczyzna w średnim wieku nie zaprząta sobie głowy jakimś tam składem. _ Jak do jajek nie będzie smakował, to żona do sałatki włoży. Zje się tak czy siak. A tanio jak nigdzie _.
Orzechowemu kremowi kakaowo-mlecznemu o smaku orzechów laskowych Carrefoura (4,99 zł) smaku nadaje zapewne pasta z orzechów w połączeniu z mlekiem i kakao. Tymczasem w Nutelli (7,19 zł) orzechy laskowe to aż 13 proc. całej zawartości słoika, producent nie oszczędza też na kakao. Kasjerka z Carrefoura, która najwyraźniej schodzi na przerwę, nie należy do amatorek markowych produktów pod szyldem własnego sklepu.
_ Współczuję klientom, których koszyki wypełnione są tym chłamem _- dyskretnie rozgląda się, czy nikt nie słyszy. _ Co z tego, że są tanie, jak ze swoją nazwą niewiele mają wspólnego. Marnowanie pieniędzy i tyle. Ale trzeba trzymać się wersji oficjalnej: nie tylko tanie, ale zdrowe. Fuj - śmieje się na pożegnanie _.
Tesco
Sięgam po wodę źródlaną z serii Value. Czym w końcu może różnić się od np. Aquarela Nestle? Tylko stopniem nasycenia wartościowymi składnikami. Butelka marketowa za 0,55 zł kryje 96 kationów wapnia, 12,76 magnezu, 3,75 sodu i 1,17 potasu. Jeśli dołożę 84 grosze, otrzymam 112,2 kationów wapnia, 24,39 magnezu, 12,8 sodu i 1,1 potasu. Rachunek jest prosty.
Nauczona doświadczeniem z odwiedzin w innych marketach, nie spodziewam się już znaleźć owoców w produktach marki własnej teoretycznie z owocami. Po chwili znajduję potwierdzenie tej teorii. W maślance truskawkowej Tesco Value (2,37 zł) wsad owocowy wraz z cukrem wynosi całe 1,6 proc. Tymczasem w maślance Ale (3,19 zł) wsad truskawkowy to aż 12 proc. Herbata malinowa Tesco za 2,30 zł zawiera 12 proc. malin, a Herbapolu za 5,45 zł aż 61 proc. Jakieś wątpliwości?
Medytacje przy półce z ketchupami przerywa mi para młodych ludzi. On już sięga po najtańszy Tesco Value, gdy dziewczyna wybiera znacznie droższy - Pudliszek.
_ Zawsze kupuję najtańszy, bo i tak szybko mi "wychodzi _ - próbuje oponować chłopak.
_ To z ketchupem ma niewiele wspólnego _- przekonuje dziewczyna. Trudno się z nią nie zgodzić. W butelce ketchupu Tesco Value za 1,09 zł znajdziemy wodę, koncentrat, cukier, skrobię i ocet. W Pudliszkach do wyprodukowania 100 gramów ketchupu używa się 183 gramów pomidorów.
Jeszcze rzut oka na regał z płatkami kukurydzianymi. "Tescowe" kosztują 1,15 zł i składają się głównie z kaszy kukurydzianej. Corn Flakes (ponad 3 zł) to 98 proc. kukurydzy.
Czas na bilans. Decydując się na sok pomidorowy i ketchup bez pomidorów, czekoladę z owocami bez owoców, dziwne mieszaniny mięs i skórek, zapłaciłabym 33,55 zł. Chcąc delektować się sokiem z pomidorów z pomidorami, herbatą malinową z malinami i gulaszem z mięsa wieprzowego, muszę wyciągnąć z portfela 57,30 zł. Ale trudno - mój żołądek raczej nie wytrzyma takich oszczędności.
W wielkich sieciach handlowych: ryba z wody i lipne miody lipowe
Przykłady pierwsze z brzegu, z Łodzi. W Realu i Lidlu inspektorzy znaleźli glazurowane filety z morszczuka, wyprodukowane przez firmę McKoy Pro z Gościcina, a w Lidlu - filety z dorsza bez skóry (spółki Pescanova ze Szczecina). Po rozmrożeniu okazało się, że zawierają zbyt mało ryby, a o wiele za dużo w nich wody. Z kolei czekolady z orzechami firmy Edbol z Bydgoszczy (na półkach w Realu i Lidlu) zawierały ledwie pył i okruszki z orzechów. Sery dojrzewające spółki TMT z Łomży, sprzedawane w Realu, miały gorzki smak i "nieczysty" zapach, a także "poszarpane" oczka, a "oliwa extra virgin" w Tesco, pochodząca z Grecji, okazała się olejem z wytłoczyn z oliwek.
Inspektorzy z Gorzowa wykryli z kolei, że producent koncentratu pomidorowego oszczędzał na głównym składniku. Na podobny wyczyn zdobył się wytwórca papryki konserwowej - za dużo było zalewy, a za mało papryki.
Odkrycie na Podlasiu: tamtejsze markety, podobnie jak łódzkie, zasłynęły z ryb glazurowanych, składających się głównie z mrożonej wody. Inspektorom podpadł także śmierdzący i gorzki ser, zwany edamskim.
Na mapie żywnościowego chłamu nie zabrakło królewskiego Krakowa - z baleronem wypełnionym wodą, śmierdzącą fasolką konserwową i kawą, w której trudno było znaleźć kofeinę. Markety Białegostoku oferowały pod własną marką wodniste, śmierdzące i zapleśniałe sery oraz miody lipowe, gdzie nie było śladów tego szlachetnego drzewa.
O obecności Katowic w czołówce tej oferty świadczy statystyka: co trzecia skontrolowana partia produktu sprzedawanego tam pod marką własną miała fatalną jakość. Na Mazurach producenci nie tylko "chrzcili" ryby, ale i krewetki koktajlowe.
W oficjalnych komentarzach przedstawiciele producentów przyznają się do błędów, ale je bagatelizują. Marek Szymański z firmy TMT Łomża tłumaczy, że miesięcznie przez firmę przechodzi kilka ton sera i może się zdarzyć, że do niewielkiej części będą zastrzeżenia. Przemysław Szczeciński z Pescanovej uważa natomiast, że inspektorzy badają ryby złą metodą.
Nieoficjalnie producenci są zwolennikami teorii spiskowej. - Inspektorzy muszą coś wykryć, bo jeśli kontrola niczego nie wykaże, to inspekcja za to zapłaci, a jeśli znajdzie jakieś nieprawidłowości, kosztami obciąża się nas - twierdzą zgodnie.
Co na to przedstawiciele dużych sieci handlowych? Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik Reala, poinformowała nas o zerwaniu kontraktu z nieuczciwym producentem ryb, broni jednak wytwórcy sera, gdyż smak i zapach to, jej zdaniem, kwestie indywidualne. Przemysław Skory, rzecznik Tesco, zdobył się na czysto korporacyjny komentarz, z którego wynika, że uwagi inspekcji handlowej są traktowane z całą powagą, gdyż firmie zależy na jak najlepszej opinii. Oczywiście zastrzeżenia zostaną wyjaśnione z dostawcą, a nieprawidłowości usunięte. Hm...
Zdaniem Andrzeja Gantnera z Polskiej Federacji Producentów Żywności, nieuczciwych producentów należy wyeliminować z rynku. _ Psują renomę całej branży, szkodzą interesom uczciwych producentów _ - grzmi Gantner. _ Klient, który nabrał się na tanią czekoladę orzechową bez orzechów, może potem nie kupić sprawdzonej, pełnowartościowej czekolady _!
POLSKA Dziennik Łódzki
Alicja Zboińska