Molestowanie seksualne w pracy. Ofiarami padają też mężczyźni

Ofiarami molestowania na tle seksualnym częściej padają panie, ale skarży się na nie również 10 do 15 proc. mężczyzn.

Molestowanie seksualne w pracy. Ofiarami padają też mężczyźni
Źródło zdjęć: © thinkstock

05.08.2013 | aktual.: 16.06.2014 14:32

Czepia się, znaczy – molestuje?

Czy w tego typu zachowaniach rzeczywiście chodzi wyłącznie o seks? Czy może raczej o przejaw władzy, o wykazanie zależności, jakiej podlega drugi człowiek? Zdania są podzielone. Panowie, którym zdarzyło się zetknąć z przejawami damskiej agresji, podkreślają, że niekiedy trudno im było zorientować się w ich intencjach.

Paweł, który na zlecenie opracowywał katalog dla firmy handlowej, wspomina „akcje” kierowniczki działu, z którą miał współpracować. – Zdarzyło się to w czasach, gdy poczta mailowa nie była jeszcze w powszechnym użyciu. Dlatego musiałem często jeździć do firmy – opowiada. – Od samego początku współpraca szła z oporami. W dodatku nie mogłem zrozumieć, na czym polegają trudności.

Teoretycznie, obu stronom powinno zależeć, by wszystko zostało załatwione jak najsprawniej i najszybciej. Tymczasem było inaczej.

– Jechałem do firmy na 11, pani X nie było. Żadnego wyjaśnienia. Dzwoniłem – przekładała na 15. O 15 – miała spotkanie. Moją pracę opatrywała uszczypliwymi, mało merytorycznymi uwagami. Czepiała się, a nie wyjaśniała, dlaczego. Podczas rozmowy wpatrywała się we mnie dziwnym wzrokiem. Dni mijały. Ona mogła sobie na to wszystko pozwolić. Ja traciłem czas i pieniądze.
Paweł dzisiaj uważa, że były to zaczepki zmierzające do poderwania go, ale wtedy kompletnie tego nie dostrzegał. Zapewne dlatego, że kobieta nie była w jego typie. Zerwanie współpracy nastąpiło gwałtownie. Podczas kolejnej wizyty w firmie oznajmiła mu, że musi poczekać, bo ona nie ma czasu. Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, zostawiając na korytarzu. Poszedł do sekretarki, przedstawił swoje stanowisko i pożegnał się. Na próby kontaktu odpowiedział, że nie widzi możliwości dalszej współpracy.

Nie klepie, nie szczypie, znaczy – nie molestuje?

Można tu zadać pytanie, czy zachowanie przedstawicielki firmy rzeczywiście miało charakter molestowania. Mianem tym, według kodeksu pracy, określane są poczynania odnoszące się do płci pracownika, a przy tym zmierzające do naruszenia jego godności, poniżenia czy też upokorzenia. Czyli do wykazania, że pracownik jest od nas zależny, że posiadamy nad nim władzę i możemy decydować w pewnym stopniu o jego przyszłości.

Jakich metod używają panie, by molestować pracowników? W tym celu częściej od mężczyzn uciekają się do przemocy psychicznej. Zarzucają zadaniami, krytykując później ich wykonanie. Obiecują awans lub przeciwnie, straszą możliwością zwolnienia. Znacznie rzadziej niż molestujący mężczyźni wykonują przy tym gesty, które można odczytać jednoznacznie. Czyli wszystkie te, osławione już, poklepywania, podszczypywania czy łapanie za różne części ciała. Ponieważ stosowana przez kobiety przemoc ma raczej charakter mobbingu psychicznego, nie fizycznego, trudniej go zinterpretować w sposób jednoznaczny. A co za tym idzie, trudniej też udowodnić.

Czy ich zachowania odnoszą się do płci? To również bywa trudne do określenia. Zawsze można przecież powiedzieć, że fakt, iż pracownik jest mężczyzną, nie ma w tym przypadku znaczenia.

Ale zdarza się również, że poczynania szefowych nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do ich intencji. Bartek, który jest informatykiem, był świadkiem tego typu zachowań przez kilka lat pracy w firmie.

– Szefowa uwzięła się na kolegę. Pamiętam, jak to się zaczęło. Wiedzieliśmy, że ma zwyczaj dokładnie przeglądać akta każdego nowo przyjętego pracownika. Nikogo więc nie zdziwiło, gdy powiedziała mu, że pochodzą z tego samego miasta i że to „na pewno coś oznacza”. Wszyscy odebrali te słowa jako niewinny żart. Szybko okazało się jednak, że, przynajmniej dla niej, to rzeczywiście „coś oznaczało”.

– Szefowa stosowała taktykę kija i marchewki. W jednym miesiącu kolega ni stąd, ni zowąd dostawał premię za „ekstra pracę”. W innym krytykowała go za wyimaginowane uchybienia. Potrafiła w środku pracochłonnego projektu roztaczać nad nim parasol ochronny, by „się nie przemęczał”. I nagle obarczała zadaniem nie do wykonania dla nowego pracownika bez doświadczenia.

Któregoś dnia kolega Bartka nie pojawił się w pracy. Okazało się, że zmienił firmę. Drogą mailową Bartek dowiedział się, co zaszło. Otóż szefowa dowiedziała się o planowanym ślubie kolegi. Wtedy, według jego słów, „puściły jej nerwy”. Po pracy zaczekała na niego na korytarzu. Spokojnym głosem oznajmiła, że byłoby lepiej, by sam się przeniósł, bo ona prędzej czy później „coś na niego znajdzie”. A do tej pory będzie mu skutecznie „uprzykrzać życie”.

Podobne sytuacje mogą być wskazówką dla szukających pracy. Jeśli miejsce w firmie zwalnia się nagle, a odchodząca osoba podejmuje decyzję z dnia na dzień, musi za tym stać naprawdę ważna przyczyna. Niekiedy jest nią właśnie problem relacji z przełożonym – lub przełożoną – który wymyślił dla pracownika rolę nie do przyjęcia.

TK/JK.WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)