Nerwowy początek tygodnia na rynkach finansowych

Niewiele da się powiedzieć o tym, co działo się w poniedziałek w USA. Nastroje zmieniały się wiele razy i to zmieniały się bardzo gwałtownie. Pomagał bykom raport o sprzedaży nowych domów. Sprzedaż wzrosła o 2,7 procent, ale od zweryfikowanego w dół (o 1,7 proc.) wyniku sprzedaży sierpniowej.

Nerwowy początek tygodnia na rynkach finansowych
Źródło zdjęć: © Xelion. Doradcy Finansowi

28.10.2008 09:47

Niewiele da się powiedzieć o tym, co działo się w poniedziałek w USA. Nastroje zmieniały się wiele razy i to zmieniały się bardzo gwałtownie. Pomagał bykom raport o sprzedaży nowych domów. Sprzedaż wzrosła o 2,7 procent, ale od zweryfikowanego w dół (o 1,7 proc.) wyniku sprzedaży sierpniowej. W stosunku do oczekiwań wzrosła więc kosmetycznie. Bardzo pozytywne było też to, że o 7,2 procent (największy spadek od czterech lat) spadła ilość niesprzedanych domów. Co tak zachęciło Amerykanów do kupna domów? Przede wszystkim spadek ich ceny - mediana spadła w stosunku o zeszłego roku o 9,1 procent. Jednak w takie detale gracze się nie wgłębiali.

Na rynku nadal widać było wpływ wymuszonej sprzedaży aktywów przez fundusze. Bykom pomagały duże wzrosty cena akcji regionalnych banków. Dostały one zastrzyk 34 mld USD od rządu w ramach pakietu TARP. To pierwsza taka reakcja na pomoc rządową. Traciły spółki sektora paliwowego. Spadała też cena akcji General Motors, mimo że podobno rząd zastanawia się jak pomóc tej firmie połączyć się z Chryslerem. Jednak agencja Standard & Poor’s podtrzymała negatywny rating dla GM, co szkodziło cenie akcji. Drożały też akcje firm budowlanych (wynik publikacji raportu z rynku nieruchomości). Bykom pomaga też wynik kwartalny Verizon Communications.

Gdyby nie wymuszona sprzedaż (fundusze sprzedają, bo muszą, a nie dlatego, że chcą) to po takich informacjach indeksy rosłyby przez cała sesję, a rynek szybko zapomniałby o zachowaniu giełd azjatyckich. Nie jest to jednak sytuacja normalna, więc byki miały problemy. Przez 3,5 godziny indeksy usiłowały wrócić nad poziom piątkowego zamknięcia, ale za każdym razem (trzykrotnie) podaż wygrywała. Dopiero na 3 godziny przed końcem sesji wydawało się, że sesja jest przesądzona na korzyść popytu, ale i wtedy niedźwiedzie bez żadnych problemów poprowadziły indeksy na południe. S&P na godzinę przed końcem sesji znowu całkiem wyraźnie spadały. Najgorsze było ostatnie 10 minut sesji. Wtedy to podaż dosłownie zasypała rynek. Z umiarkowanego spadku niecałego procenta na indeksie S&P 500 zrobiło się 3,2 procent.

Po sesji nadal panowały złe nastroje. AHI (indeks handlu posesyjnego) spadł o 0,23 procent. Rano kontrakty na amerykańskie indeksy jednak bardzo mocno rosły pociągnięte w górę odbiciem na części giełd azjatyckich. Gwałtownie rosły indeksy w Hong Kongu, Korei i Japonii. Nic dziwnego, w Japonii indeks Nikkei wpierw pogłębił 26. letnie dno (to nie pomyłka), odbił się od psychologicznego wsparcia na poziomie 7.000 pkt., a potem szybko ruszył na północ. Pretekstem do odbicia była wypowiedź ministra finansów Japonii, który powiedział, że nagłe zmienny zmienności na rynku walutowym są niepożądane. Odczytano to jako groźbę interwencji walutowej, co osłabiło jena i pomogło eksporterom. Z całą pewnością zarówno giełdy europejskie i amerykańskie podejmą próbę odbicia. Czy im się to uda nie wiemy, ale z każdą sesją jest to bardziej prawdopodobne.

GPW znowu nie miała w poniedziałek wyjścia. Panika w Azji i Europie doprowadziła do spadku WIG20. Indeks ten tracił już nawet pięć procent, ale od tego momentu zacząć się podnosić. Odnotować trzeba, że ta poprawa nastrojów nie wynikała z lepszej atmosfery na innych giełdach, bo tam przecena trwała w najlepsze. Indeks BUX tracił 10 procent, mimo, a może dlatego, że MFW zaoferował Węgrom pomoc. Potwierdzało to opinie z piątku - podaż się najwyraźniej kończy, a OFE zaczynają kupować. Po godzinie 12.00 niewiele już ze spadku zostało - WIG20 tracił niewiele więcej niż dwa procent, a potem powędrował wyżej. W końcu WIG20 zabarwił się na zielono. Widać było wyraźnie, że każda, nawet niewielka poprawa na rynkach zagranicznych gwałtownie podnosi u nas indeksy. To był bardzo pozytywny sygnał. To musiało zachęcić popyt, dzięki czemu WIG20 przed otwarciem sesji w USA zyskiwał już prawie 3 procent. Najmocniejsze były banki.

Po rozpoczęciu sesji w USA WIG20 błyskawicznie spadł zbliżając się do poziomu piątkowego zamknięcia. Potem wykonywał taniec świętego Wita podążając za szybkimi zmianami indeksów amerykańskich i kończąc prawie jednoprocentowym wzrostem. Generalnie zachowanie naszej giełdy należy ocenić jako niezwykle pozytywne. Jak tylko giełdy zagraniczne dadzą GPW szansę to zobaczymy bardzo duże odbicie. Bardzo prawdopodobne, że zobaczymy je już dzisiaj, bo fundusze za dobrą monetę wezmą wzrosty indeksów w Azji pociągnięte przez nich mocno na północ kontrakty na amerykańskie indeksy.

Komentarz przygotował
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)