Nikt nie umie brać z Unii tyle co Śląskie
Jeśli są jakieś pieniądze, które można by wydobyć z budżetu Unii, to Śląskie na pewno po nie sięgnie. Nasz region jest najlepszy w kraju w pozyskiwaniu funduszy z Brukseli. Dowodzi tego najnowszy raport Banku Gospodarstwa Krajowego, przez który od stycznia przechodzi cała unijna kasa dla Polski.
03.03.2010 | aktual.: 04.03.2010 11:08
Jeśli są jakieś pieniądze, które można by wydobyć z budżetu Unii, to Śląskie na pewno po nie sięgnie. Nasz region jest najlepszy w kraju w pozyskiwaniu funduszy z Brukseli. Dowodzi tego najnowszy raport Banku Gospodarstwa Krajowego, przez który od stycznia przechodzi cała unijna kasa dla Polski.
Już w połowie ubiegłego roku z 5,5 mld euro, które trafiły do Polski w ramach unijnego Funduszu Spójności, co piąte zostało zainwestowane u nas. Mazowsze ze stolicą zdobyło 100 mln zł mniej, a Małopolska 4 razy mniej niż my (292 mln zł). Podobnie jest z Regionalnym Programem Operacyjnym 2007-2013, gdzie blisko 500 śląskich projektów było finansowanych na kwotę prawie 2 mld zł. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy 2010 r. Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego nadal był krajowym liderem wśród wypłacających dotację ze środków unijnych. Może się z nim równać tylko Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Skąd ten sukces? Marszałek woj. śląskiego Bogusław Śmigielski widzi kilka przyczyn. Ale najważniejszą jest system.
- Nasi pracownicy są w stałym kontakcie z wnioskodawcami - mówi Śmigielski. - Każdy beneficjent ma opiekuna w urzędzie, który pilotuje jego projekt.
To autorski projekt urzędu: opiekun działa jak bankowy doradca pomagający wyjątkowemu klientowi.
Jaworzno, które w ciągu sześciu ostatnich lat otrzymało prawie 290 mln zł z kasy unijnej, chwali ten system.
- Tylko na Drogi Współpracy Regionalnej pozyskaliśmy ponad 34 mln zł - mówi rzecznik ratusza Sebastian Kuś.
W skali województwa za unijne pieniądze powstały m.in. oczyszczalnie ścieków i sieci kanalizacyjne w Gliwicach, Katowicach, Rybniku, Bytomiu, Rudzie Śląskiej, Sosnowcu czy Pszczynie. Ponad 200 mln euro idzie na budowę autostrady A1 między Bełkiem a Gorzyczkami. Za pieniądze z UE wybudowano też w części drogę ekspresową S-1 z Bielska do Cieszyna. Rekordziści mogą się pochwalić dofinansowaniem inwestycji nawet w 85 proc.
Na Śląskie zrzuca się cała Europa
Jeszcze cztery lata temu wnioski o dotacje, które posyłaliśmy do Brukseli, były poprawiane średnio pięć razy. Dziś na jeden projekt przypadają dwie poprawki. W praktyce oznacza to, że starający się o unijne dotacje mieszkańcy woj. śląskiego są mistrzami Polski w ich pozyskiwaniu.
Nasza skuteczność w tej dziedzinie przekracza 70 procent. A są miasta w regionie, w których skuteczność sięga 90 procent.
Na przykład prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik mówi, że na 32 wnioski o dotacje złożone przez miasto, aż 29 zakończonych zostało dofinansowaniem. - Największa inwestycja w historii Zabrza, kanalizacja i wodociągi kosztowała 800 mln zł. Aż 60 proc. tej kwoty pochodziło z UE. Sami nie bylibyśmy w stanie sfinansować takiej inwestycji. Dostaliśmy też 40 mln zł na rozwój turystyki poprzemysłowej i szereg innych mniejszych projektów - dodaje.
Zdaniem Małgorzaty Staś, dyrektora Wydziału Rozwoju Regionalnego Urzędu Marszałkowskiego, za sukcesami w pozyskiwaniu środków stoją też konkretni ludzie z jej urzędu.
- Każdy beneficjent ma swojego opiekuna, którego zadaniem jest czuwać nad projektem już na etapie przygotowywania, a potem realizacji i rozliczania środków. To powoduje, że jesteśmy w stanie wcześniej przewidzieć niebezpieczeństwa i słabości aplikacji. To w konsekwencji powoduje tak wysoką skuteczność pozyskiwania i wdrażania funduszy zewnętrznych - mówi.
W województwie śląskim, podobnie jak w innych regionach, wnioskodawcy też skarżą się na zawiłość unijnych procedur, ale nie uznają ich za główną przeszkodę w zdobywaniu unijnych dotacji. Co ciekawe, zwalanie winy za własne niepowodzenia na unijną biurokrację jest powszechne w tych regionach Polski, gdzie pozyskiwanie środków jest najmniejsze - czyli na ścianie wschodniej.
Ale też u nas działa najwięcej firm, które szkolą speców od pisania wniosków albo wręcz same takie wnioski przygotowują. W dużych urzędach miejskich, jak choćby we wspomnianym już Zabrzu, stworzono specjalistyczne zespoły zajmujące się środkami unijnymi, które już na etapie pomysłu każdą inwestycję planują pod kątem pozyskania dotacji.
Z unijnych środków korzysta też coraz częściej Kościół. Pieniądze na rekonstrukcję klasztornych budynków i konserwację bazyliki na Jasnej Górze pozyskali paulini. Unijne dotacje zasiliły też wiele mniejszych projektów, jak choćby renowację i rewaloryzację zabytkowego kościoła p.w. Św. Mikołaja - Sanktuarium w Rychwałdzie koło Żywca, czy renowację zabytkowego budynku kościoła parafialnego pw. św. Wojciecha w Jeleśni.
Ale pieniądze z Brukseli nie są jedynie udziałem dużych instytucji - wspierają także pomysły indywidualnych wynalazców i racjonalizatorów. Ryszard Margański, założyciel Zakładu Remontów i Produkcji Sprzętu Lotniczego w Bielsku-Białej, obecnie firmy lotniczej Margański&Mysłowski, za pośrednictwem Instytutu Lotnictwa składa właśnie wniosek o grant.
- To, co zdobędziemy, przeznaczymy na dofinansowanie badań związanych z moim wynalazkiem - nowatorskim systemem sterowania lotem "Skrzydełko". Jeśli się uda pozyskać tę dotację, zrealizuję największe marzenie mojego życia - mówi Margański. - Sukces tego projektu oznacza koniec samolotów w kształcie, jaki dziś znamy - dodaje wybitny konstruktor.