Polacy tyrają w niemieckiej rzeźni

W ogromnej rzeźni firmy Toennies w Niemczech
za 3,5 euro za godzinę haruje kilkuset Polaków. Wyłącznie nocami,
od 18 do 6 rano. Siedem dni w tygodniu w przejmującym chłodzie.
Nadzorują ich Polacy - pisze "Gazeta Wyborcza".

30.04.2007 | aktual.: 30.07.2007 13:06

W ogromnej rzeźni firmy Toennies w Niemczech za 3,5 euro za godzinę haruje kilkuset Polaków. Wyłącznie nocami, od 18 do 6 rano. Siedem dni w tygodniu w przejmującym chłodzie. Nadzorują ich Polacy - pisze "Gazeta Wyborcza".

Pracują legalnie. Do Niemiec wysłali ich polscy pośrednicy, firmy mięsne IRC Czupryńscy z Nakła i Agro Visbek z Bydgoszczy. Mieli pracować jako pakowacze w wielkim zakładzie Toennies w Rheda-Wiedenbruck pod Bielefeld w zachodnich Niemczech z miesięczną pensją od 700 do 1000 euro na rękę. I miały być godziwe warunki pracy.

Czar prysł pierwszego dnia. _ Jednej osobie daje się pracę, do której potrzeba trzech ludzi _ - opowiada gazecie Przemek.

Nielicznym, którym udaje się wyrobić normę, Toennies obiecała po 4 euro za godzinę, tym, którzy przerobili mniej mięsa - 3,5 euro, więc miesięcznie, pracując po 12 godzin na dobę, powinni dostawać znacznie ponad 1 tys. euro. _ Nie dostajemy tyle. Płacą nam w zależności od tego, ile mięsa przerobi się na zmianie. Najlepsi dostają po 800-900 euro miesięcznie _- mówi Jarek spod Bydgoszczy.

Poza plastikowymi butami odparzającymi stopy i cienkimi fartuchami fabryka nie dała Polakom żadnej odzieży roboczej, a temperatura przy taśmach z mięsem nie przekracza kilku stopni - pisze gazeta. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)