Fenomen sklepów z chemią niemiecką. Dlaczego wciąż w nich kupujemy?
Niemiecka chemia, niemieckie słodycze, to wciąż kręci Polaków, którzy uważają, że zachodnie produkty są lepsze. Zapytaliśmy sprzedawców ze sklepów spod szyldu "Artykuły z Niemiec" o to, co kupują u nich klienci.
09.06.2024 | aktual.: 09.06.2024 14:46
W tym roku minęło 20 lat od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej. Mimo tego, że możemy swobodnie podróżować, obowiązują nas w większości takie same prawa, to mimo wszystko wciąż część Polaków stawia na zakup zagranicznych produktów, dokładniej chemii i słodyczy, pochodzących z niemieckich sklepów.
Temat "chemii z Niemiec" bywał też elementem sporo politycznego. Dwa lata temu Jarosław Kaczyński przekonywał, że istnienie tego typu punktów, to dowód na wyzyskiwanie Polaków przez niemieckich sąsiadów.
Na pewno państwo widzieli, nie wiem, czy takie sklepy są w Olsztynie, "Chemia prosto z Niemiec". Bo ta chemia jest lepsza, sprzedawana pod tą samą nazwą i mniej więcej z taką samą ceną. Ale oni uznali, że można nas oszukiwać i wykorzystywać, jak kiedyś wykorzystywali kolonie - mówił w 2022 roku prezes PiS w stolicy Warmii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odstawmy spory polityczne na bok. Ostatecznie i tak konsumenci wybierają produkty swoimi portfelami. Dlatego odwiedziliśmy sklepy w Olsztynie, które specjalizują się w tego typu asortymencie. Zapytaliśmy sprzedawców o hity sprzedażowe.
Niemieckie żelki zwróciły w głowie Polakom
W pierwszym sklepie na olsztyńskim blokowisku, który znajduje się w budynku usługowym pamiętającym jeszcze początki kapitalizmu, można kupić środki czystości i słodycze. Część marek jest dostępna na polskim rynku, ale produkty niektórych firm można kupić tylko w takich właśnie sklepach. Za ladą stoi młoda brunetka.
- Przede wszystkim żelki, ale też kawy i proszki do prania - to produkty, po które najczęściej przychodzą do sklepu klienci - mówi WP Finanse sprzedawczyni.
Dodaje, że mają większy wybór żelków, niż popularne dyskonty czy sklepy nieoferujące importowanych z Niemiec produktów. Sklep ma też stałych klientów, którzy kupują słodycze drożej w swoim ulubionym "niemieckim sklepie", bo, jak mówią - smakują lepiej.
Klienci są w różnym wieku, ale dominują starsi. Często są to osoby, które pracowały w Niemczech, co na Warmii i Mazurach nie jest rzadkością, a teraz zgłaszają się po towary, do których przywykli podczas pobytu za zachodnią granicą.
Co zdaniem kupujących jest tym, co odróżnia niemieckie produkty od polskich? Sprzedawczyni mówi, że np. w przypadku płynów do prania czy płukania jest zupełnie inna gęstość.
Ariel i Persil na podium
Pani Małgorzata prowadzi swój sklepik z niemieckimi produktami w jednym z lokali usługowych we wciąż nowym, położonym z widokiem na ścisłe centrum bloku mieszkalnym. Miejsce idealne na mały biznes, bo jednym z nowszych budynków mieszkalnych w okolicy mieszka dobre kilkaset osób. W lokalu znajduje się też pralnia i prasowalnia.
W tym punkcie najpopularniejszym produktem są płyny do prania. Klienci mają swoje ulubione marki, ale wybierają głównie dostępne w Polsce.
Persil i Ariel są na podium - mówi pani Małgorzata.
Kiedy pytamy, dlaczego, skoro te marki dostępne są też w dyskontach, w odpowiedzi słyszymy, że mimo wszystko klienci wolą dopłacić i kupić produkt tej samej marki, ale sprowadzony z innego rynku.
Płyny na pewno lepiej pachną, są gęstsze, no i lepiej dopierają, a w przypadku proszku, trzeba go mniej dodawać do prania – twierdzi pani Małgorzata, która sama także korzysta ze sprowadzonych przez siebie produktów.
Sklep ma stałych klientów, a jeden potrafi "wymieść połowę towaru z półek". Zdarzają się także osoby przypadkowo trafiające do sklepu, ale klientela, jak mówi nam kobieta, to osoby głównie 30 plus.
Interes kręcił się nawet w pandemię
Iza, która pracowała kilka lat w jednym ze sklepików z niemieckim produktami w Olsztynie, mówi nam, że to, co schodzi, oczywiście poza chemią, zależy często od sezonu, ale też dostępności konkretnych marek na rynku.
- Przed świętami schodziły konkretne słodycze. W ogóle największy ruch i utargi mieliśmy oczywiście przed świętami, ale nawet poza sezonem, czy w trakcie pandemii, interes się kręcił - mówi była sprzedawczyni.
Jak podkreśla, poza chemią, która zawsze się sprzedawała, także i w jej sklepie klienci kupowali też kawy, bo ich zdaniem niemieckie są lepsze, a także żelki, z których produkcji słyną Niemcy.
Niemieckie sklepy to fenomen. Działają one w miastach i miasteczkach. Na blokowiskach i w kamienicach. Nic na razie nie wskazuje na to, żeby Polacy nagle mieli z nich rezygnować. Chętnych na niemiecki proszek i żelki jak na razie nad Wisłą nie brakuje.
Michał Krawiel, dziennikarz WP Finanse i money.pl